tag:blogger.com,1999:blog-61385648201816526492024-03-13T22:23:15.039+01:00PoczwarySonia i GandiKalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.comBlogger133125tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-37663259266747847552018-10-31T11:40:00.002+01:002018-10-31T11:40:35.545+01:00Ciężki poniedziałeka także wtorek, środa, czwartek i piątek.<br />
<br />
Nitek ma bardzo ciężkie wstawanie. Niestety ja chodzę na 7 rano do pracy, więc nie ma zmiłuj, Nitek doopkę podnieść musi i wyjść na dwór. Jak to u nas wygląda, dzień w dzień?<br />
<br />
Mój budzik dzwoni kilkakrotnie, czyli biję pokłony temu, kto wymyślił funkcję drzemki w telefonie. Ja się zwlekam z łóżka, ogarniam łazienkę i ubiór. Schodzę na dół, wtem Nitek już się obudził. Tzn. otwarł oczy i podniósł głowę. Bo śpi na dole, w pokoju gościnnym i to przeważnie na stole, lub krześle, bądź fotelu, a lubi sobie często robi norki z pokrowca na fotelu czy łóżku.<br />
<br />
I teraz zaczyna robić się wesoło. Mówię kilka razy, że wstajemy, helloł, nowy dzionek, ojej słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, tudzież pada deszczyk. Nie ważne jaka pogoda, entuzjazm u Nitka jest taki sam, czyli ani nie drgnie. Wtem ja się nie poddaję i staję koło niego i mówię i proszę i zachęcam, aby wstał. No to się Nitu zbiera w sile i ześlizguje się z krzesła, fotelu czy tego na czym obecnie przebywa. Nie schodzi, on pełznie w dół, aby znowu się położyć, tym razem na dywanie. Ja się nie poddaję! I mówię, no dalej, pospiesz się. Na co on, oczywiście. I się na leżąco przeciąga i ziewa. A ja nadal nad nim stoję. Wtem panicz decyduje się wstać. Tak, cztery łapki stoją. Przeciąga się powolutku, niczym kot. Najpierw przód nisko, potem tylnymi łapkami wymachuje. Zmierzając ku drzwiom, robi powolne ruchy łapami, przy okazji je również rozciągając. I w tym tempie dochodzi do drzwi. Otwieram wrota, pies wychodzi zdegustowany na podwórko, robi siku i sio. Psa nie ma, już poleciał sprawdzić obieg i czy coś przez noc się nie zmieniło.<br />
<br />
Po chwili się melduje, że wszystko pozałatwiał, dostaje jeść i zamykamy go w klatce i teraz może się biedny wyspać. I tak jest od poniedziałku do piątku. Aż nadchodzi sobota i Nitek od 6:00 szczeka, że on się obudził, zebrał w sile i może lecieć na dwór. W sobotę, rano, kiedy człowiek ma wolne i może się wyspać, on stwierdza, że jego pęcherz już ani minuty dłużej nie wytrzyma...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-DpujzOjLois/W9mEuBar8AI/AAAAAAAACew/eEKgm1zvM6YhOKWd090WMZgQA14IUtpbwCLcBGAs/s1600/DSC_0077.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-DpujzOjLois/W9mEuBar8AI/AAAAAAAACew/eEKgm1zvM6YhOKWd090WMZgQA14IUtpbwCLcBGAs/s640/DSC_0077.JPG" width="640" /></a></div>
<br />Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-73846280471156962282018-07-25T11:38:00.001+02:002018-07-25T11:38:27.990+02:00JRT a ONekCzyli kontrast między tym co znam, a nowym i dopiero co poznanym. Chce opisać to, co zaobserwowałam na podstawie MOICH psów, gdzie te zachowania w odniesieniu do innych osobników danej rasy nie zawsze się będą pokrywać, bo każdy pies jest indywidualny. Ale myślę, że i tak wpis będzie choć trochę ciekawy.<br />
<br />
Jrt to miał być mały, biały i wesoły piesek. Wszystko się zgadza, tylko to WESOŁY to tak razy 500, albo i więcej. Zadziwiające jest ile energii i jak wielkie ego mieszka w tak małym ciałku. Mały manipulant, destrukcja i szaleństwo w jednym. Owczar przy nim to spokojny oddech, bez wybujałych ambicji. <br />
<br />
<br />
W szkoleniu to w ogóle jest wesoło.<br />
Jak ONek ma dość powtórek to zaczyna robić wszystko na odwal się, bez precyzji i dokładności. za dużo razy jest powtarzane siad, waruj czy chodzenie przy nodze? zacznie się ociągać, zacznie się krzywe siadanie czy warowanie. Im więcej powtórek tym gorzej. Jak JRT ma za dużo powtórek to zaczyna kombinować, po swojemu. Przecież jak kilka razy ma coś zrobić to zadanie powinno iść dalej. Nie, na pewno samo wchodzenie na jakiś przedmiot i schodzenie ma jakiś dalszy ciąg. Przecież ileż można robić to samo. Co innego aportowanie piłki, to można robić i cały dzień do porzygu i nie nudzą się i nie kombinują.<br />
<br />
Frustracja, czyli tłumaczenie psu jakiegoś zachowania. Jak Owczar czegoś nie rozumie, albo inaczej, jak ja mu nie umiem czegoś wytłumaczyć to zaczyna walić łapą w coś. Czy to ręka, która chowa smaczka, czy jakieś rekwizyt, który nam służy do jakieś sztuczki. Czyli on bardzo chce, a nie może dostać i nie wie dlaczego. Tak, wychodzi niedostateczna umiejętność szkoleniowa. Jak Terrierek zaczyna się frustrować to zaczyna drapać i gryźć. Bo on nie rozumie, ale bardzo chce smaka. Jakie jest wyjście z tej sytuacji? obniżyć wymagania, zadanie rozłożyć na malutkie kroczki, widocznie chcemy zrobić coś za szybko.<br />
<br />
Ogólnie to największy problem z owczarami to było skakanie po nas. I to przeważnie Gazika zawsze ponosiło i nas obskakiwał. Terrier też skacze, ale u niego dochodzi jeszcze podgryzanie. W ogóle to nasze psy jakoś nigdy nie gryzły nas, także Nitek nadrabia, za wszystkie. To gryzienie polega na zbyt wysokim pobudzeniu, kiedy emocje szaleją, czy pies dostaje głupawki. Taki ma sposób na rozładowanie się (?), czy jako formę zabawy. Tak, często jego pomysły tylko jego śmieszą.<br />
<br />
Owczarowi jakieś zadanie wystarczyło pokazać i on to rozumiał. Bez dodatkowej ideologii czy kombinacji. Jest to prosty układ zero-jedynkowy. Jest pożądane zachowanie jest nagroda, albo odwrotnie. Jrt ma większy zakres możliwości. Jego często ponosi w różne kierunku. Jest jak chusteczka na wietrze. Obecnie daje zawsze z siebie wszystko, tylko czasem i nad to.<br />
<br />
Główną różnicą jest to, że Owczar ma wkodowane, że musi być blisko mnie, albo mieć mnie choćby na oku. Dlatego w czasie wolnym, nawet jak sobie leżą na ogrodzie pod drzewkiem to i tak w takim miejscu, że mnie widzą. Niby wąchają, leżą, gryzą coś to i tak ja jestem w zasięgu ich. Tak, dopiero niedawno to do mnie dotarło. Bywało i tak, że zajęta czymś (koszenie i inne prace ogródkowe), przypominałam sobie o nich i zaczęłam się rozglądać za nimi. Chwilowy przestrach, że ich nie widzę, zaczynam dokładniej skanować obraz, a one leżąc pod choinkami, już głowy wysoko usniesione, uszy postawione, pełna czujność, bo Pańcia coś wypatrzyła, coś robi, czegoś szuka, a może to nas zawoła i coś trzeba będzie zrobić?<br />
Nie, terrier tego nie ma. On jest bardziej niezależny, robi po swojemu i człowiek nie jest mu potrzebny do życia. W takiej samej sytuacji, on idzie sobie kopać dziurę, czy szukać szczęścia na własną łapę. A jak jest blisko to po to, aby coś sknocić, zepsuć, skoczyć, ukraść. Tak, mały złośnik tudzież chochlik z niego jest.<br />
<br />
Aaa i byłabym zapomniała. Jak owczar coś chce to przylatuje z rozochoconą mordą i świdrującymi oczami. Cały ciałem mówi, że coś chce. Terrier wpatruje się w oczy i zaczyna szczekać. A bo na dwór chce, a to tą cenną kanapkę. A największy koncert daje, jak człowiek mu czegoś zabroni, oj bardzo mu się wtedy nie podoba i japi, szczeka i wymusza.<br />
<br />
Jednak obie te rasy mają cechy wspólne jak miłość do jedzenia i wielką potrzebę ruchu. Gryzienie to ich cel życiowy. I gryzą zabawki, gryzaki, kości i różne "ciekawe" rzeczy co im wpadną pod pysk. Obie są kradziejami, akurat tego co pod ręką człowieka się znajduje. Tu prym wiodą wszelkie ścierki i śrubokręty czy jakieś pudełka. Nie wolno nam również zapomnieć o wycieraczkach, rękawiczkach (...), BUTACH (!!!) i butelkach. I proszę Państwa, co każdy szanujący się pies potrafi robić i robi to bardzo chętnie? kopanie dziur. ONki to tam jeszcze, ale Terrier to się tam wcale nie ogranicza i rozkopuje wszystkie (!) kretowiska. Obie rasy uwielbiają spacery, aportowanie, szarpanie, szukanie. Obie lubią się uczyć i uwielbiają jeść. Tak, jedzenie to bardzo ważna czynność u nas w stadzie.Obie potrzebują konsekwencji i dobrego wychowania, bo niestety lubią wejść na głowę. Nie mają w zwyczaju być tylko pieskami nakolankowymi czy kanapowymi. A nuda to jest to najstrachliwsza rzecz z wszystkich.<br />
<br />
Oczywiście trzeba pamiętać, że Nitek ma skończone 10 miesięcy, a Owczary to dostojne (haha) państwo, których wybryków szczenięcych już nie pamiętam. Jednak ciekawa jestem jak Nitek dalej się będzie zachowywać. Oby mniej gryzł i szczekał, bo ogólnie rzecz biorąc jest to bardzo fajny piesek, ino charakterny.<br />
<br />
A moje motto brzmi: <b><span style="font-size: x-large;">Gdzie Owczar nie może, tam Terriera pośle. </span></b>Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-61923071609583538152018-06-22T23:28:00.000+02:002018-06-22T23:28:05.921+02:00Z pamiętnika... cz.2Dziś dalszy ciąg pomysłów Nitka.<br />
<br />
Nauczył się wokalizować. Cieszyłam się, że jest cichy. Był czas, że żadnego ujadania i japienia nie było. Taka istna sielanka, która się skończyła. Obecnie japi jak chce coś wymusić, czy zabawę czy wyjście na dwór. Japi, bo sobie"pilnuje" podwórka. Jak jest zły czy zbyt podekscytowany. Oczywiście ja to staram się zminimalizować, ale jest ciężko.Słyszeliście, że pies jak je to nieszczeka? no to musicie poznać Nitka, on nawet to umie.<br />
<br />
Ale jest postęp, bo nie gryzie już tyle. Tak, mamy malutki progres. Za to zaczął drapać i już nie wiem co było gorsze.Jednak spokojnie, zmniejszył częstotliwość, a nie wyeliminował. Także jak się wkurzy to i tak użre. Nie, głodny napewno nie jest.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-TmIdDM_FKaE/Wy1nYMX-koI/AAAAAAAACdk/Fi91J7UQK2ggIUbgaqqe0MIhpm_m8TJPQCLcBGAs/s1600/IMG_20180610_180909.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-TmIdDM_FKaE/Wy1nYMX-koI/AAAAAAAACdk/Fi91J7UQK2ggIUbgaqqe0MIhpm_m8TJPQCLcBGAs/s320/IMG_20180610_180909.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Mały zbój ma zakaz siedzenia w kuchni jak jemy. Najczęściej wtedy siedzi w klatce, ale jak nie zdążymy to on sobie kmini po swojemu. My jemy, a on musi teraz i natychmiast się napić. Miska stoi oczywiście w kuchni. I podchodzi do tej miski, zagląda. Pije i wypluwa obok. Gryzie wodę. A ostatnio nauczył się puszczać bąbelki. I jak staram się trzymać powagę sytuacji, że ja jem, a on ma nie przebywać w kuchni tak wybucham śmiechem. Wybaczcie, nie mogę się czasem powstrzymać.<br />
Kiedyś miał brudne łapki to wlazł do miski z wodą. Co mu wtedy odbiło? nie wiem. <br />
<br />
A też ma nowe, ciężkie zajęcie... na podwórku pojawiła się podsypka z piasku, no to papiś kopie i kopie i kopie. Także zamiast białych łapek ma żółciutkie jak żółtka z jajek bio.<br />
<br />
Sama też wpadłam w własną pułapkę. Zawsze po zamknięciu klatki Nitek dostaje smaka. Ostatnio byli goście, wszyscy siedzieliśmy do góry, a Nitek w klatce sam na dole. Miał spokój i ciszę i powinien spać,a choćby leżeć. Powinien. A on japi i japi. Na dwór wywalałam, a jak sam przyszedł to znowu do klateczki i nadal japi. Po którymś razie dostał kilka smaków na zamknięcie się. A on zjadł i poszedł spać. No myślałam, że się ugryzę w dupkę.<br />
<br />
Nitek przeżył też swoją pierwszą kąpiel. Wyławiałam różne syfy z oczka, bo wiedziałam, że Sonia tam zawita. No i łowię,łowię i Nitek chciał pomóc. Na odważnego chciał chwycić coś pływającego, ale przy okazji chlupnął w wodę. Żebyście widzieli jaki on był zły, choć zły to mało powiedziane :D<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-hRNXwW1TcS4/Wy1oPnvWr7I/AAAAAAAACds/h9ic7Z8ns8IxdwKWLhUwgHYAXO87vAnXQCLcBGAs/s1600/IMG_20180610_180550.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-hRNXwW1TcS4/Wy1oPnvWr7I/AAAAAAAACds/h9ic7Z8ns8IxdwKWLhUwgHYAXO87vAnXQCLcBGAs/s320/IMG_20180610_180550.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dawno tego Pana tu nie było</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A Sonia i Gandi to takie grzeczne pieski. Nie broją, nie mają już dziwnych i głupich pomysłów. Teoretycznie. Wspólne przebywanie odbywa się na lince. Bo Nitek to taki gagatek, że próbuje podkradać Poczwarom piłki, pląta się im pod nogami, doskakuje do pysków albo idzie po bandzie i próbuje kopulować Sonię. Tak, to są bardzo głupie pomysły, zwłaszcza w kierunku moich Poczwarusiów, które jednak mają swoje charaktery.<br />
<br />
Ogólnie to Nitek jest bardzo śmiesznym małym pieskiem. Łamie nasze reguły dla zasady, a nie z potrzeby. Przecież najwygodniej śpi się na stole, wchodzi w miejsca, które są zastawione, kradnie i gryzie buty i papcie, choć wokół jest pełno zabawek czy kradnie czereśnie, których się nie zjada. No i oczywiście kopanie dziur i to nie na nierównym terenie wśród drzew czy za choinkami, oj nie. Dziury, proszę Państwa to się kopie na samym środku pola, gdzie jest sobie ładnie i równo skoszona trawa. Gdy człowiek próbuje namówić pieska na wejście na przeszkodę to udaje się kosmitę, że nie kuma ani słów, ani gestów. Za to, gdy człowiek odwróci się w inną stronę, to z cała precyzją i wyższością można przeparadować sobie po wysokościach. A tam gdzie jest taśmą obwiązany kawałek ziemi to na pewno nie jest to ogrodzony przed nim ogródek, a centrum kopania, przebiegania, przeskakiwania i podlewania przez psa. <br />
<br />
Aaa i pierwszy raz go trymowałam, także nie polecam.<br />
<br />
Wow i to pierwszy raz pisałam posta i dodawałam zdjęcia z telefonu, także proszę o wyrozumiałość, bo niestety, za dobrze tego tematu nie ogarnęłam...<br />
<br />
Niestety tak to jest jak mam dużo pomysłów na posty, ale czasu brak. Dlatego piszę tak rzadko. I coraz mniej zdjęć się pojawia. Ale staram się nie lenić i tak w kwietniu byłam na łapa targ i warsztatach pies agresywny, w maju na semi z OBI, a za parę dni wyjeżdżam spełniać marzenie z dzieciństwa. O wszystkim chciałabym napisać, ale niestety nie nadążam :(<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-53968335752225577652018-05-25T22:58:00.000+02:002018-05-25T22:58:53.353+02:00DrobiazgiDziś wjeżdża na bloga temat dość osobniczy. A mianowicie moje spojrzenie na szkolenie psów. Wiadomo, każdy chce mieć psa super wyszkolonego, którym może się pochwalić i wszędzie z nim pójść. Ideał ten nie jest agresywny, nie ma żadnych schiz czy innych problemów. Ten pies kocha wszystkich i wszystko aportuje. Tak sam z siebie.<br />
<br />
Noo powiem Wam, że chciałabym tak. Ale życie to nie piękne słowa czy filmiki na YT. A już na pewno nie ma tak łatwo z psami. Dlatego dzisiejszy post poświęcę na dostrzeganie drobiazgów. Bo moim zdaniem sukces to nie jest jeden wielki epizod, jeden kawał czegoś tam i to on jest. Sukces to właśnie milion malutkich drobiazgów, które układają coś wielkiego. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-zrfpAy7iAQo/VaBD3fk2d7I/AAAAAAAABk4/6crIv3He9Fki323RVxBz6n7z3IVCk5afACPcBGAYYCw/s1600/Zdj%25C4%2599cie0222.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="600" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-zrfpAy7iAQo/VaBD3fk2d7I/AAAAAAAABk4/6crIv3He9Fki323RVxBz6n7z3IVCk5afACPcBGAYYCw/s320/Zdj%25C4%2599cie0222.jpg" width="240" /></a></div>
<br />
Aby odnieść sukces w życiu z psem, trzeba się od psa nauczyć, że żyjemy tu i teraz i tym się cieszymy. Tu jest super impreza, tu jest dobrze i miło. Nie mamy klapek na oczach i tylko jeden cel, ale wiele malutkich czynników, dzięki czemu mamy możliwość dojścia do czegoś wielkiego.<br />
<br />
Teraz to trochę mnie poniosło i zaczęłam filozofować. Wróćmy zatem do głębin i ukażmy światu moje malutkie drobiazgi z ostatniego miesiąca:<br />
<br />
<b>→ </b>Nitek zaczął respektować sygnały, które Soniula mu pokazuje. Czyli jak pokaże zęby to to nie znaczy, że papik ma je wylizać. Co więcej, zaczyna to zachowanie przenosić na inne psy.<br />
<br />
→ Do dwóch owczarow chciał podbiec obcy szczeniak. Zanim ten się rozpędził to Gandi naszczekał na niego pt."nie chcę żebyś tu podchodził". Powiedziałam Gaa. A Gziku się odwrócił i przybiegł do mnie. Tak całkiem z innego punktu widzenia, to Gandi bardzo nie lubi papisiów.<br />
<br />
→ Obcy pies przy bramie. Sonia stała przy płocie i była cicho, nie nakręcała się, nie japiła, nie biegała i nie pokazywała zębów. Po prostu stała zaciekawiona. Gandi w tym momencie próbował się rzucać, ale przekierowałam go na siebie i chodził ze mną przy nodze, nawet chwilowo łapał kontakt wzrokowy. Tak mu to ładnie wyszło, że żal mnie ściskał, że nawet zdjęcia nie mam. Oczywiście, tak górnolotnego spektaklu jaśnie pan już nie powtórzył. Ale mamy to na uwadze.<br />
<br />
→ Nitek daje się pogłaskać i zaczyna być mądrzejszym psem. Coraz fajniej ogarnia komendy z posłuszeństwa. Również bardziej nam ufa. Świrek nadal z niego jest, to tam bez dwóch zdań, ale wiecie, leżę na łóżku, Nitek przychodzi i pogłaskasz go, tu na ciebie usiądzie, tu poliże i wow, a potem sobie pójdzie. Bo dawniej to wpadał na łóżko i patrzył, co można szybko ugryźć i uciec. A co można ugryźć? paluszki od nogi, palce, nos, ucho, ewentualnie jak nic nie wystaje to można zaszarżować i spróbować jakieś ręki czy nogi. Ewentualnie co nieco podrapać.<br />
<br />
→ Największy drobiazg, który jest dla mnie niesamowicie ważny to komentarze innych osób. Jak kiedyś słyszałam, że mam ładne psy, tak teraz coraz częściej słyszę, że mam mądre psy. I niby to nic takiego, przeważnie są to sytuacje, gdzie pies prezentuje wyuczone komendy z pt, to jednak sprawiają mi ogromną radość. Bo to, że mam psy ładne to wiem, ale ciężko pracujemy aby coś umiały. A jak Gandi zamiast japić na psy za płotem, idzie przy nodze to jest ten szpan. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-71zxAF8L8Yc/WnDNnvjmKXI/AAAAAAAACaU/oTl2p30Q-AUfNjAdqnLzRhh1zVMxk_T4wCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0029.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-71zxAF8L8Yc/WnDNnvjmKXI/AAAAAAAACaU/oTl2p30Q-AUfNjAdqnLzRhh1zVMxk_T4wCPcBGAYYCw/s320/DSC_0029.JPG" width="320" /></a></div>
I to są naprawdę drobiazgi. Dla niektórych to gra nie warta świeczki. Jarać się, że pies stoi jak przysłowiowa dupa i patrzy na innego psa. No naprawę, szczyt polotu. Ale jeśli ten pies jest agresywny i Ty z góry wiesz, jak on się zachowa, to zmienia perspektywę. Niby coś, czym nie ma się nawet jak pochwalić. Ale mi sprawiają ogromną radość i bardzo mnie motywują. Czy jest sens codziennie bić się w pierś, że z czymś się nawaliło? a dupa blada, lepiej poszukać czegoś, co cieszy, co się udało. Bo to, że papiś już ogarnia trochę jest o wiele lepsze, mimo, że to skupienie na mnie, albo raczej żarciu wśród psów jest zawsze lepsze niż narzekanie, że zeżarł kolejną parę butów. Pocieszanie się, że Poczwar nie najapił na psy, tylko ogarnął się jest lepsze niż dołowanie się, że na polu wypruł jak wariat za zającem. Znowu. Ale był na smyczy i to było jedyne połączenie z nim.<br />
<br />
Człowiek się cieszy, jak wstaje rano i widzi, że zapomniał na noc schować pilota,a on jest w stanie nie naruszonym, mimo, że cała noc był sam na sam z papikiem. To radość, kiedy pies nie leci dzikim galopem za kotem, a się zastanawia czy mu się opłaca lecieć za nim. Jestem również małym diabełkiem i się złowrogo uśmiecham, kiedy wszyscy stukają się w czoło, jakiego sobie małego psa kupiłaś. Tak, ten pies ma mnie dzisiaj w dupie i iść na smyczy nie chce, ale za jakiś czas nakierowany dostawia się do nogi i przy niej dziarsko idzie z ogonkiem w górze. I co? śmiać się już nie ma z czego... A potem słyszę, jaki mądry malutki piesek. <br />
<br />
Z drugiej strony, codzienne życie z psem to wiele sytuacji. Zapewniam, że znajdzie się choćby jedna malutka rzecz w morzu negatywów, która będzie tym punktem odniesienia. To taka mała iskierka, która się będzie tlić. I na akcentowanie jej, mamy szansę w późniejszym czasie mieć piękny płomyczek sukcesów. A jeśli ktoś nie będzie umieć się cieszyć z tego, że pies zamiast japić, woli skupić się na człowieku, ten nie doceni psa, kiedy będzie szedł grzecznie przy innych rzucających się psach.<br />
<br />
Dlatego drobiazgi są ważne, aby móc być godnym zaszczytu dużych sukcesów. A jak ktoś próbuje nastraszyć Ci szczeniaka to zawsze możesz wziąć owczara ze sobą na spacer jako prywatnego bodyguarda. Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-16847532389878766312018-04-07T22:58:00.003+02:002018-04-07T22:58:23.604+02:00Z pamiętnika... cz.1Brakowało mi takich postów. Czyli pisanie o tym co u nas, ale bez jakiś wielkich, wow, tytułów. Takie uchybienie ciut naszego życia, codziennego. W sumie to taki był główny zamysł, a potem blog poszedł na całkiem inne tory.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-4Kw7YhKAbUE/Wsktlsb846I/AAAAAAAACcI/MYtaR-B-BZYZW74RsipMVCNe2M6To8k3ACLcBGAs/s1600/DSC_0130.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-4Kw7YhKAbUE/Wsktlsb846I/AAAAAAAACcI/MYtaR-B-BZYZW74RsipMVCNe2M6To8k3ACLcBGAs/s640/DSC_0130.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Dzisiaj na tapetę wkracza papiś. To jest tak fascynujące, poznawanie się nawzajem ze szczeniakiem, odkrywanie tego jaki jest i co lubi. No cóż to juz nie jest taki malutki papiś, on ma już 7 miesięcy! Jest dawno po wymianie zębów i przed nami jest (albo właśnie trwa) bunt nastolatka. I jeśli ktoś mówi, że szczeniak przestanie gryźć po wymianie zębów to... nie wierzcie. Nitek dobre 3 miesiące temu skończył pluć zębami i nadal gryzie. Z frustracji, ale fakt faktem zębów używa, równie mocno. Kombinuję i cuduję, żeby garnąć to jego gryzienie i nijak mi to wychodzi. Jak zabraknie mi pomysłów to pójdziemy na dywanik do behawiorysty. <br />
<br />
Nitek uwielbia grzebać w damskich torebkach. Wyszukuje co bardziej wartościowe dokumenty i ucieka w spokojny kącik, aby przememłać sobie papierki. Tfu, aby przeczytać i pewnie rozliczyć wszystkie wydatki, także najważniejsze to pilnowanie domowego budżetu.<br />
<br />
Ostatnio na wieczornym spacerze przechodziliśmy koło parkingu. Nitek wszedł na zielony skrawek i wbił pod przód zaparkowanego samochodu i wyciągnął... paczkę chusteczek. Tak, chusteczki to sens jego życia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-WDUA69Fby6k/Wsktq5TrCkI/AAAAAAAACcg/m_FlmEWh7xo-6fbdHGlBPOVoxdB27R66wCEwYBhgL/s1600/DSC_0139.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-WDUA69Fby6k/Wsktq5TrCkI/AAAAAAAACcg/m_FlmEWh7xo-6fbdHGlBPOVoxdB27R66wCEwYBhgL/s640/DSC_0139.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak, słucham Cię człowieku</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ogon mówi o nim wszystko, cała psia mowa u niego skupia się na ogonie. Ileż on pokazuje. Ogólnie to przecież wiem ile informacji zawiera ułożenie ogona, ale tak daleko i tak nastroszony to pierwszy raz widzę. Ciapek ogólnie miał dłuższe kłaczki i jak kozaczył to nie było to tak efektowne.<br />
<br />
Straszny zmarzluch z niego jest. On całą noc potrafi przespać przyklejony do kaloryfera. Rano go odrywam i jest taaaki cieplutki. Tak, jestem okrutna. Ale niestety, muszę go budzić na poranne siku, śniadanko i ja idę do pracy, a Nitek może się wreszcie wyspać.<br />
<br />
Biedny nienawidzi transportera. Od samego początku nie lubił go i nic nie jest w stanie go przekonać, dlatego śpi w klatce Gazika, czysty apartament. Próbowałam mu zrobić budkę w klatce to tam śpi, ale jak go przekonać do samego transportera? mi brakło pomysłów. Transporter poszedł w odstawkę i kombinujemy z klatką, ale pod niego kupioną. Czyli podejście nr 3, trzymajcie kciuki, żeby teraz się udało. <br />
<br />
Właśnie! Nitek musi czasem dojrzeć do pewnych rzeczy. Np. w piątek jeszcze potrafił złapać wpadkę w sikaniem, a w sobotę kończył 6 miesięcy i problem skończył się jak ręką odjął. Chyba stwierdził, że teraz to ma już pół roku i czas się ogarnąć.<br />
<br />
Jak już przy okazji dojrzewania to pewnych rzeczy to tak wygląda szkolenie z nim. Czasem człowiek go czegoś uczy, on prezentuje wszystkie możliwe zachowania oprócz pożądanego. Bywa, że on totalnie nie kuma czegoś. Wtedy trzeba mu odpuścić. I po jakimś czasie do tego wrócić i on wykonuje to tak jak powinien.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-mZkhMuiDggQ/WsktjlGQVJI/AAAAAAAACcU/LYVubcziy9UL8zJEGODXemnHEps6ZHDmQCEwYBhgL/s1600/DSC_0010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-mZkhMuiDggQ/WsktjlGQVJI/AAAAAAAACcU/LYVubcziy9UL8zJEGODXemnHEps6ZHDmQCEwYBhgL/s640/DSC_0010.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bieeeegniemy razem</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Bardzo się ekscytuje innymi psami, do tego stopnia, że totalnie ich nie czyta. Cóż, zdarza się. Dlatego odpuściłam na dłuższy czas zapoznanie się z Owczarami. Dla jego bezpieczeństwa. Bo one nie lubią nachalności i brak komunikacji. A Nitek wali jak w dym. I mogłoby się rzec, że temat został zawieszony w próżni to jednak nie. Nitek chodził codziennie, po kilka razy dziennie do Owczarów i rozmawiał sobie z nimi przez kraty od kojca. I powiem Wam, że to był fenomen. Śmiałam się, że moje 3 upośledzone pod względem komunikacji psy zaczęły się porozumiewać i każdy coś dla siebie z tego wyciągnął. Ale to jest tak fascynujące, że napiszę chyba o tym osobny post. Teraz napiszę, że wiele przed nami pracy, wieeeele.<br />
<br />
I jeszcze jedno... instynkt. Nie zgadniecie co on sobie w tej główce wykminił. Mamy wielką stertę kupki drzewa. Tak powrzucane. I on sobie na to wchodzi (powyżej 1,7m) i patrzy co u sąsiada za płotem. A tam klatki z królikami. Takie wiecie, animal planet na żywo. Szczęście i nieszczęście, że za płotem jest pusto, tam nic nie ma, więc albo niech nie przeskakuje, a jak mu odbije i przeskoczy to się może połamać. I ja dzisiaj właziłam na to drzewo i je przerzucałam tak, aby nie sięgał łapkami, coby durne pomysły do małej główki nie przychodziły.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-T_UIf1y7RL4/WsktjS2tYwI/AAAAAAAACcY/gGweKTYf7HM00nmc5s2UwybICztPNIsTwCEwYBhgL/s1600/DSC_0059.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-T_UIf1y7RL4/WsktjS2tYwI/AAAAAAAACcY/gGweKTYf7HM00nmc5s2UwybICztPNIsTwCEwYBhgL/s640/DSC_0059.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ta bródka to nam nie wyszła... miał być gładki, a zrobił się złamany :(</td></tr>
</tbody></table>
<br />
I jak tak patrzę na pomysły Nitka, na zniszczenia, których dokonał, na rozmiar jego złodziejstwa, jak kleptoman. To ani Ciapek, ani Owczary nie robiły takich akcji. Ale spokojnie, one nadrabiały inszymi rzeczami, wcale nie mniej chwalebnymi. <br />
<br />
Także podsumowując to Nitek jest bardzo spostrzegawczy, zadziorny, uparty i ... japiący. O ile na mnie mało japi to jak wymusza coś na moich rodzicach to uszy więdną przy wokalizacji. Niestety nie będzie pięknego filmiku, bo Nitek jeszcze niewiele umie.Ale też nie zależy mi aby cisnąć do przodu. Największym problemem były u mnie komendy. Bo ja wiecznie nie mogę się zdecydować jakich używać. Z jednej strony nie chcę wymyślnych a z drugiej nie chcę, aby ktoś mi ją spalił. Także najwyższy czas się ogarnąć.<br />
<br />
Ale żeby nie było to chodzimy na spacerki, czasem samotne, czasem kogoś ze sobą zabieramy z ludziów. Z owczarami na spacery nie chodzi, bo za bardzo chłonie ich zachowania. Chodzimy w dzień po zaludnionych miejscach jak okolice szkoły czy rynku, ale też wieczorami snujemy się po różnych uliczkach. Czasem nie spotykamy nikogo, a czasem całkiem sporo ludzi. Uczymy się zwykłych, spokojnych spacerów, a także skupiania uwagi i przekierowania na człowieka zainteresowania. Tłuczemy, że na smyczy się nie ciągnie, a także zasad zachowania na chodniku. Uczymy zachowania przy owczarach, a także zabawy z człowiekiem. Czyli nie robimy nic wielkiego i z polotem, ale też nie zawalamy czasu. <br />
<br />
Jednocześnie ostatnio mam bardzo wiele przemyśleń o wychowywaniu, szkoleniu i posiadaniu psów. Jak ludzie czasem marnują psi potencjał, zamykając i izolując szczeniaki, jednocześnie nic z nimi nie robiąc.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-Wx15HR6vo5U/WsktsLFgfzI/AAAAAAAACck/DepZDC5rE4sPDUuCoEZz0TRRhqgVTJ2iACEwYBhgL/s1600/DSC_0144.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-Wx15HR6vo5U/WsktsLFgfzI/AAAAAAAACck/DepZDC5rE4sPDUuCoEZz0TRRhqgVTJ2iACEwYBhgL/s640/DSC_0144.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Biegnę do Ciebie!</td></tr>
</tbody></table>
Co mnie zdziwiło ostatnio? wszyscy się dziwią, że mam małego psa... są tak zdziwieni, że nie dowierzają, że to faktycznie mój pies. Hiciorem było pytanie, czy nie wstydzę się wychodzić z takim małym psem. No bo ja przecież zawsze z owczarami chodzę...<br /><br />I co myślicie o takim cyklu wpisów? Podoba się czy wieje taką nudą, że lepiej sobie odpuścić?Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-87865657471373011492018-03-08T11:03:00.000+01:002018-03-08T11:03:05.641+01:00Skórzany komplet od PAWESOME<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Q5pkJR-EVnE/WqB2Jw90kLI/AAAAAAAACbk/9WmGddvljHQW7rEUKPv1Cndiry6YZe7wgCEwYBhgL/s1600/DSC_0026.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-Q5pkJR-EVnE/WqB2Jw90kLI/AAAAAAAACbk/9WmGddvljHQW7rEUKPv1Cndiry6YZe7wgCEwYBhgL/s640/DSC_0026.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Marka <a href="https://pawesome.pl/" target="_blank">PAWESOME</a> to nie tylko smycze linowe, które przedstawiłam w poprzednim poście. Ale także skórzane obroże i smycze, które testujemy od jakiegoś czasu. Dlatego chętnie podzielę się naszymi spostrzeżeniami na temat tych produktów. Wszystkie produkty Pawesome wykonywane są w 100% własnoręcznie. Skóra jest także ręcznie farbowana i szyta. To nie jest produkcja taśmowa, a każdy produkt jest traktowany indywidualnie. To czym mnie również ujęła marka Pawesome to dożywotnia gwarancja na swoje wyroby.<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;"><u>Obroża</u></span></b><br />
Obroże te są w całości zrobione ze skóry, która jest poddawana farbowaniu. Dzięki temu mamy do wyboru obrożę w kolorze zielonym, żółtym, brązowym, niebieskim i czerwonym. Ostatnio została wprowadzona nowość, czyli obroża DUO, która składa się z dwóch kawałków skóry, więc można wybrać opcję dwukolorową. W ofercie znajdzie się również obroża DOT z wybijanymi otworami, więc każdy znajdzie coś<br />
dla siebie. W obroży skórzanej zastosowano mosiężne okucia oraz nici, dzięki czemu pasuje zarówno do smyczy skórzanej jak i linowe. Moim zdaniem wszystkie kolory obroży bardzo ładnie pasują do złotego koloru mosiądzu. Elementy tworzą spójna całość, co nadaje pewnej elegancji i wyborności. Obroże występują w dwóch szerokościach, czyli 2,5cm i 4cm oraz są do wyboru różne długości w zależności od wielkości psiaka. Dużym atutem jest zapięcie na sprzączkę, dzięki czemu obroża jest bezpieczniejsza i dobrze dopasowana.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-dhaEX0ycd5g/WqB2Gb7n_sI/AAAAAAAACbg/aSPKa3qqa4sELQ8Lk1EZG5UsuO_RXsYJwCEwYBhgL/s1600/DSC_0003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-dhaEX0ycd5g/WqB2Gb7n_sI/AAAAAAAACbg/aSPKa3qqa4sELQ8Lk1EZG5UsuO_RXsYJwCEwYBhgL/s640/DSC_0003.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Wybrałam obrożę 4cm w kolorze niebieskim. Na początku miałam obawy, czy nie będzie za szeroka i jak to będzie na Gziku wyglądać, bo on to takie delikatniejsze akcesoria nosi. Ale jak mu ubrałam to się zdziwiłam, bo pasuje pod niego idealnie. Nie jest za szeroka, nie sprawia mu dyskomfortu, jednocześnie jest widoczna, nawet w zimowym futrze. Naprawdę, teraz patrzę na te zdjęcia i nadal się zachwycam. Samo wykończenie obroży jest proste, a przy tym miłe dla oka.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-GO8fQQ4D7ho/WqB22Xsji_I/AAAAAAAACbo/_aqOJDkTzF4Xl6MZuq1tFRWkjatl2WZngCEwYBhgL/s1600/DSC_0051.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-GO8fQQ4D7ho/WqB22Xsji_I/AAAAAAAACbo/_aqOJDkTzF4Xl6MZuq1tFRWkjatl2WZngCEwYBhgL/s320/DSC_0051.JPG" width="213" /></a></div>
<br />
<b><u><span style="font-size: large;">Smycz</span></u></b><br />
Do kompletu oprócz smyczy linowej, którą przedstawiłam <a href="http://ukalyny.blogspot.com/2018/01/recenzja-smyczy-linowej-od-pawesome.html" target="_blank">TUTAJ</a>, można dobrać smycz skórzaną. Jeśli ktoś woli skórzane smyczy to na pewno jest to wybór dla niego. Skórzana smycz również jest farbowana na wybrany kolor, a dodatki są mosiężne. Smycz jest ręcznie szyta oraz nitowana, co zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa. Jest grubsza i trochę sztywna, co również ma swoje zalety, bo nie jest lejąca się. Po prostu czujesz ta smycz w ręce. Końce smyczy nie są ostre, ani toporne, a wręcz dopieszczone, przez co wygodnie się ją trzyma. Przy szarpnięciu nie tnie ręki, co jest bardzo ważne.<br />
<br />
Długość smyczy jest do wyboru 120 i 150 cm, więc bardzo fajnie sprawdzi się w miejskich warunkach, gdzie pies musi iść blisko człowieka i musi być pod kontrolą. Nie trzeba chwytać w połowie, skracać, owijać na ręce i inne cuda. Wystarczy trzymać za rączkę, a długość smyczy powoduje, że i pies jest blisko i człowiek ma komfort z spaceru. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-TlI9YXVNk0w/WqB2O7X5JfI/AAAAAAAACbg/Slrdcnqxg6A_RYZN6CHxcfmefdNkXFxeQCEwYBhgL/s1600/DSC_0077.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-TlI9YXVNk0w/WqB2O7X5JfI/AAAAAAAACbg/Slrdcnqxg6A_RYZN6CHxcfmefdNkXFxeQCEwYBhgL/s640/DSC_0077.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<u><b><span style="font-size: large;">Moje odczucia</span></b></u><br />
Zarówno obroża jak i smycz są bardzo porządnie wykonane. Dzięki dobrej jakości materiału i dopracowaniu są bezpieczne i wygodne w użytkowaniu. Ogromnym plusem jest wygląd, bo nadaje psu poważnego wyglądu. Gandi wreszcie wygląda jak Pan Pies, a nie jak dzieciak z piaskownicy.W Pawesome stosują tylko najlepszą skórę. Dzięki temu jest gruby i nie odkształca się, nie zagina i w sumie to z tym materiałem nic się nie dzieje. Nie zauważyłam, aby cokolwiek się działo czy to z skórą czy pozostałymi dodatkami. Nie znajdziemy tu zbędnych elementów czy ozdobień. Totalny minimalizm, przez który dostrzegamy wszystko to co najważniejsze.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Zdk2347azF0/WqB2OxMURkI/AAAAAAAACbk/x9CrPSCaTHsvCfS7uTIZuytfennY34OEACEwYBhgL/s1600/page.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="404" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-Zdk2347azF0/WqB2OxMURkI/AAAAAAAACbk/x9CrPSCaTHsvCfS7uTIZuytfennY34OEACEwYBhgL/s640/page.jpg" width="640" /></a></div>
Wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje, bo każdemu podoba się coś innego, co innego przemawia do kupującego. Mi komplet bardzo się podoba. Kolor niebieski i mosiężne dodatki pasują do Gandiego. Chyba to pierwsze akcesoria, w których on tak dobrze wygląda. No i skóra, z której jestem zadowolona. Miałam i macałam kilka wyrobów skórzanych, jednak komplet od PAWESOME wygrywa z nimi. Przekonał mnie, że skórzana obroża czy smycz mogą być ładne, wygodne i niekoniecznie w standardowych kolorach.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-hdR0atbcs48/WqB2MdCbcgI/AAAAAAAACbc/BOpBUPXMl5s4XB-KMF1fYwElmoSD8jsrgCEwYBhgL/s1600/DSC_0067.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-hdR0atbcs48/WqB2MdCbcgI/AAAAAAAACbc/BOpBUPXMl5s4XB-KMF1fYwElmoSD8jsrgCEwYBhgL/s640/DSC_0067.JPG" width="640" /></a></div>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-31085772302447073052018-02-02T07:39:00.002+01:002018-02-02T07:49:27.928+01:00SocjalizacjaChyba każdy o niej słyszał, jak jest ważna w rozwoju szczeniaka, jakie przynosi korzyści i ułatwia życie. Dla mnie socjalizacja szczeniaka to pokazanie mu wszystkiego, co jest niezbędne mu do normalnego życia w społeczeństwie. Jest dla mnie bardzo ważna, jednocześnie jest tyle teorii na temat jej przeprowadzenia, że człowiek może zwariować od nadmiaru informacji.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-lwc_8m4FMTs/WnDNoIlwghI/AAAAAAAACaM/WE7vXXtXD7wA-1_C833eogPwDwDt5hBaQCLcBGAs/s1600/DSC_0008.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-lwc_8m4FMTs/WnDNoIlwghI/AAAAAAAACaM/WE7vXXtXD7wA-1_C833eogPwDwDt5hBaQCLcBGAs/s640/DSC_0008.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Czy socjalizować szczeniaka?</b><br />
Tak, tak i jeszcze po stokroć tak. Szczeniak choćby pochodził z najlepszej hodowli, po najlepszych rodzicach z super socjalem to na nic mu się to zda, jeśli w wieku 8 tygodni jak do nas przyjedzie, zamkniemy go w szczelnym pomieszczeniu na kilkanaście miesięcy. Dlatego to co wyniósł z hodowli jest bardzo ważne, ale dalej sami musimy nad resztą pracować, a wierzcie mi, jest nad czym. Tym samym, jeśli w hodowli ten socjal nie był taki jakbyśmy tego chcieli, to mamy czas, aby sobie wszystko odpracować. Wiadomo, nie zawsze da się wymazać to co przeszedł w pierwszych tygodniach w gnieździe, ale nie przesadzajmy. Dzięki dobremu prowadzeniu możemy zwojować świat, jeśli tylko tego chcemy. A po się socjalizuje? Aby pies w dorosłym życiu wiódł spokojne, szczęśliwe życie. To co pozna i się z tym oswoi, nie będzie dla niego straszne. Rzeczy czy sytuacje nieznane mogą powodować strach, lęk i różne przy tym sytuacje problemowe.<br />
<br />
<b>Schematy, plany, złota dwunastka</b><br />
Jest tego naprawdę wiele. Ile i co pies musi poznać do 12 tygodnia życia,czy inne teorie mówiące o tym jak należy socjalizować. Ja znam te opracowania, a jakże, jednak się do nich z pełną świadomością nie stosowałam. Dlaczego? bo każdy pies jest inny i potrzebuje innego prowadzenia. Jednocześnie, każdy pies będzie żył w innym świecie i potrzebuje indywidualnego podejścia. Również nie zapisywałam i nie robiłam notatek,że tego i tego dnia poznał tylu i takich ludzi itp. Nie prowadziłam planów i schematów, według których należy przeprowadzać socjal szczeniaka. Podeszłam do sprawy zdroworozsądkowo, po swojemu. Nie neguję żadnych metod i nic nie mam przeciwko nim. Fajnie, jeśli ktoś się do nich stosuje i pracuje z psem. Jednak mam ciut inne priorytety.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-CbRca29MRNo/WnDNqFpZqtI/AAAAAAAACaQ/c7rOW3QRVLUQnOcdkvsq0GxW4Q5JrEn3gCEwYBhgL/s1600/DSC_0034.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-CbRca29MRNo/WnDNqFpZqtI/AAAAAAAACaQ/c7rOW3QRVLUQnOcdkvsq0GxW4Q5JrEn3gCEwYBhgL/s640/DSC_0034.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Socjalizacja Nitka</b><br />
Jak już pisałam w poprzednim poście, nam się nigdzie nie spieszy, wszystko robimy powolutku, na spokojnie. Najpierw dałam mu poznać dom i podwórko. I tu zaczął się problem z hałasami. Dlatego pokazałam szczeniakowi, że może na mnie liczyć, że przy mnie jest bezpiecznie i to, że ja jestem. Po prostu. I ja się nie boję, bo nie ma czego. Najważniejsza zasad według mnie to to, że my nie możemy się bać, że pies się boi. My musimy pokazać swoją mową ciała, głosem i gestami, że nic ma się czego bać. Żadnego titania czy biadolenia, a już na pewno nie może być opcji pobłażania. Ojej piesek się boi? to nie wychodźmy z nim poza jego strefę komfortu. NIE, małymi kroczkami, na różne sposoby, ale nie zamykajmy psa na nowe doświadczenia.<br />
Nie robiłam na siłę spacerów, że pies musi iść i koniec. Nitek na początku to usiadł się i koniec. Brałam na ręce i maszerowałam. W jednej ręce trzymałam psa, w drugiej smaczki. I sobie skarmiałam go,bo coś go zaciekawiło, bo jechały tiry a jedzonko było ważniejsze. A jak się wystraszył to go mocniej przytrzymywałam, przytulałam. Nawet wkładałam pod kurtkę/bluzę. Jak widziałam, że jedzie coś głośnego,a Nitek nie zdążył wyjść na prostą to ochraniałam go, stając tyłem do samochodu i biorąc to na siebie. <br />
Z drugiej strony to nie rozczulałam się nad nim. I na rączkach chodziliśmy po rynku czy po chodniku. Psa nikt nie staranował i był bezpieczny i podziwiał sobie świat z góry. W bezpieczniejszych miejscach stawiałam go na łapkach i zachęcałam do chodzenia. Odchodziłam, wołałam, skarmiałam smakołykami. Jak miałam kryzys, że no nie szliśmy, tylko więcej w miejscu staliśmy i pies wąchał pół godziny i tyle było z spaceru to wzięłam Gazika na spacer. I Boże, jak to to małe pruło do przodu. Jednocześnie ważne jest to, jakiego psa bierzemy, bo gdybym brała Soniulę to mogłabym sobie napykać problemów.<br />
Jak zaczął sam maszerować, dość nieśmiało to go wspierałam na każdym kroku, zachęcałam, czekałam. Dałam mu czas, gdy tego potrzebował. I najpierw ogarnęliśmy temat wokół domu, a dopiero potem uderzaliśmy w miasto. Małymi kroczkami budowałam pewność siebie Nitka. <br />
Chciał wskoczyć na schodek? a proszę barwo. Zaciekawił się czymś? Podchodziliśmy bliżej. Były inne pieski? przekierowałam jego uwagę na siebie. Kiedy spotkanie było nieuniknione, bo pies komuś nawiał to pokazałam, że no spoko kumpel, mimo, że miałam obawy. Ale trochę tego psa znałam, także miał kredyt zaufania. Korzystałam z dobrodziejstw spotykanych po drodze. Często sam się pakował na różne rzeczy, jak np. w przerwie między ćwiczeniami uciekł i wlazł na kładkę. Bał się wielkiej skarpy piasku, czy wielkiego ciągnika. Przewodnik musi pokazać, że tam strachów nie ma, a dobry argument przekona psa. Poznawał hałasy życia codziennego, bez jojania nad nim.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Bp6tsMDT1tE/WnDP9yX7e7I/AAAAAAAACak/jRuxVI7SfsMMrfClg5MM4GVTATsnZ60QACLcBGAs/s1600/26733740_1770927379618736_8962942748315498314_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://2.bp.blogspot.com/-Bp6tsMDT1tE/WnDP9yX7e7I/AAAAAAAACak/jRuxVI7SfsMMrfClg5MM4GVTATsnZ60QACLcBGAs/s640/26733740_1770927379618736_8962942748315498314_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">4 miesięczny paps</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b>Szkolenie?</b><br />
Równolegle pomalutku zaczęłam uczyć, dla mnie, najważniejszych słów. Jakieś malutkie wstępy do docelowych komend. Bez sensu było próbowanie na początku w złych dla niego warunkach, szkolić go. Nabrał pewności siebie, obył się z otoczeniem i sam pokazał, że jest gotowy. Dlatego najpierw w domu ćwiczyliśmy to co najważniejsze, czyli wprowadzamy komendy zapowiadającej nagrodę, brak nagrody, zwalniającej i koniec treningu. Dodatkowo wstępy do siadu, obrotów, chodzenia przy nodze i przywołania. Przez przypadek wyszło nam aportowanie. I to nie jest tak, że wszystko od razu, albo skupienie się tylko na jednej rzeczy. Małymi kroczkami i wszystko wychodziło w życiu. Oczywiście to dopiero ćwiczymy, on tego nie umie i potrzebuje i czasu i powtórzeń, zanim się nauczy. O ile w ogóle przyswoi wiedzę. Bardziej ustalanie zasad, które konsekwentnie były przestrzegane. Dodatkowo mówienie do psa, ale nie zalewanie go potokiem słów. Najpierw króciutkie sesje w domu, a dopiero przenoszenie tego na dwór. U nas bardziej to szkolenie było z musu, bo psa rozsadzało, a na spacer nie można było iść. Podkładam mu niektóre codzienne słowa, aby miał szansę skojarzyć. Np. obroty robimy na naprowadzanie i komendy jeszcze nie wprowadziłam, inna sprawa, że nadal nie wiem jaką wybrać. On od samego początku ma genialne czekanie, bo jak szykowałam mu kolację to grzecznie siedział. Wtedy w między czasie nagradzałam go. Jak dostawał miskę z jedzeniem też zawsze mówię "proszę, jedz". Także owszem trochę go szkole, ale bardziej wychowuję. I zawsze w pogotowiu są przysmaki, zawsze. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-71zxAF8L8Yc/WnDNnvjmKXI/AAAAAAAACaI/i-AYb3C6fFsjrz6uwbplPlB2bUmq95RKACEwYBhgL/s1600/DSC_0029.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-71zxAF8L8Yc/WnDNnvjmKXI/AAAAAAAACaI/i-AYb3C6fFsjrz6uwbplPlB2bUmq95RKACEwYBhgL/s640/DSC_0029.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Uczę Nitka klatkowania, ale nie mam wielkiego parcia na nie. Po prostu jest mi to potrzebne,jeśli będę chciała z nim na szkolenia jeździć. Bo w domu się wycisza i jak nas nie ma to po prostu sobie grzecznie śpi. Mały ma chorobę lokomocyjną, z która walczymy. Jeździmy małymi odcinkami, często pod kocykiem. Inaczej się trzęsie, ślini, mlaska, odbija się i wiadomo jak to się kończy.Także wymyśliłam sobie, że w transporterze lepiej będzie znosić podróże. Jeszcze nie testowałam, wszystko przed nami.<br />
<br />
Jednocześnie człowiek uczył się mowy psa. Każdy pies jest indywidualny, dlatego obserwacja jest kluczem do sukcesu. I wiem kiedy sytuacja psa przytłacza i wtedy muszę wkroczyć ja, jednocześnie Nitek często się otrzepuje i strzepuje cały stres. A wtedy na nowo ogonek w górze i idziemy dziarsko do przodu. Sytuacje stresujące? kilka tirów na raz jak jedzie, szczekające psy czy ludzie, którzy wchodzą w bezpośredni kontakt z psem, zanim ja zareaguję.<br />
<br />
Z owczarem to całkiem inna bajka jest, także koniecznie trzeba się dostosować do psa, a nie psa do nas. Gandi potrzebował od samego początku więcej atrakcji. A i tak miałam o wiele mniejszą wiedzę i dzisiaj zrobiłabym wszystko inaczej z nim.<br />
<br />
Czasem skupiając się na zapoznaniu psa z ważnymi celami, zapominamy o najważniejszym, czyli relacji z psem. Aby pies nam ufał, czuł się bezpiecznie. Pokazuję psu, że ręce są fajne, że jest czas na zabawę i czas na odpoczynek, uczę go czystości. Choć czasem mam załamanie nerwowe, jak mamy wpadkę za wpadką z sikaniem. Albo jak ciągle nas gryzie i gryzie, a gryzaki nie dają rady. A to taki mały zbój jest.Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-78252478334769591702018-01-23T08:12:00.001+01:002018-01-23T08:12:27.240+01:00Recenzja smyczy linowej od PawesomeJak ostatnio pisałam, zostaliśmy ambasadorami marki <a href="https://pawesome.pl/" target="_blank">PAWESOME</a>, więc testowaliśmy różne fajne rzeczy takie jak smycze linowe. Także chcę Wam napisać jak się one u nas sprawowały, co mi się podobało w nich i jak je oceniam. Zaciekawiłam Was? No to zapraszam do czytania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-LlbmP_cKFGM/Wl0lFMil7zI/AAAAAAAACZ8/PRaZzGvWPJgL_idR5HGV_OxmTOMRttzugCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0050.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-LlbmP_cKFGM/Wl0lFMil7zI/AAAAAAAACZ8/PRaZzGvWPJgL_idR5HGV_OxmTOMRttzugCPcBGAYYCw/s640/DSC_0050.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Zacznijmy od tego, że to Gandi miał testować smycz, więc wybrałam dla niego kolor szary. Nie wiem dlaczego, przecież on wszystkie akcesoria ma niebieskie, a tu takie szaleństwo. Jednak spójrzcie jak ta smycz w szarych barwach się prezentuje. Poważnie, elegancko i wcale nie widać, że bujamy się po polach czy innych kniejach. A wracając do głównego tematu... Miał testować Gandi, więc byłam w dużym szoku, gdy w paczce znalazły się dwie smycze. Szara Gazika iii różowo-niebieska dla Soniuli. Naprawdę wielką radość sprawił mi ten prezent, bo oba Poczwary chodziły razem na spacer w tym samym stylu. Ma dusza maniaka była szczęśliwa. <br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-OC7V_ZnUtc0/Wl0lB33i1iI/AAAAAAAACZ8/agjVRXrlys8fRT1wZpAF2tyJvpjk9RODACPcBGAYYCw/s1600/DSC_0028.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-OC7V_ZnUtc0/Wl0lB33i1iI/AAAAAAAACZ8/agjVRXrlys8fRT1wZpAF2tyJvpjk9RODACPcBGAYYCw/s640/DSC_0028.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jak ta smycz pasuje Soniuli, pokazuje jej dwa oblicza, czyli i dama i chłopczyca</td></tr>
</tbody></table>
Co do samych smyczy to była to dla mnie nowość. Nigdy wcześniej nie miałam smyczy linowej, a tym bardziej z liny bawełnianej, także nie wiedziałam czego się spodziewać. Ba, nawet nie wiedziałam, że taka istnieje. Aż wstyd się przyznać, że nie miałam pojęcia czy ta smycz będzie wygodna, czy lekka czy twarda i toporna. Na zdjęciach fajnie się prezentowała, jednak wiadomo, że trzeba sprawdzić organoleptycznie wszystkie właściwości. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-HGmy3gcJcCo/Wl0lHis5wOI/AAAAAAAACZ8/2qtLT5kPo_k9gBYCkNMj8EXV9Q-usoKjgCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0062.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-HGmy3gcJcCo/Wl0lHis5wOI/AAAAAAAACZ8/2qtLT5kPo_k9gBYCkNMj8EXV9Q-usoKjgCPcBGAYYCw/s320/DSC_0062.JPG" width="320" /></a></div>
Czym się charakteryzują smycze linowe PAWESOME?<br />
<br />
<b>Wyglądem</b>, czyli lina bawełniana w różnych kolorach. Od naturalnej, czyli białej, jednokolorowe jak szara, po dwu- i trzy- kolorowe jak niebiesko-różowa, lub moro.Ciekawe pomysły i kombinacje kolorów, które można dopasować do swojego gustu i pod kolor psa. Jednocześnie nie są to wzorki jak w smyczach taśmowych, więc nie ma przesłodzonego czy mało poważnego odbioru. Oprócz tego karabinek jest mosiężny, wybrany i testowany pod względem wytrzymałości. I wtedy żaden piasek czy inne zło go nie pokona. Wyjątkowe są także dodatki skórzane, pod którymi chowają się sploty linki, czyli przy karabinku i rączce. To jest takie <b>dbanie o szczegóły</b> czy niuanse, dzięki czemu fajnie się będzie komponować z obrożą skórzaną. Wszystko pod kolor i styl, także można samemu dobrać sobie komplet. I to niekoniecznie tylko w jednym kolorze, można zaszaleć. Smycze linowe, ze względu na swój kształt i jakość materiału, są <b>wygodne w użytkowaniu</b>. Dzięki temu, że smycz jest okrągła ta nie ma sztywnych czy też ostrych zakończeń boków. Miło leżą w ręce, a powierzchnia nie jest śliska czy sztuczna, bez zadziorków i fajnie się prezentuje. Nie jest zbyt gruba, ani cienka, także psy pokroju ONka dobrze się prowadzą. Można jej zaufać i powierzyć bezpieczeństwo swojego psa. Jest miękka i lekka, ale nie jest delikatna. Dodatkowo przy szarpnięciu jest <b>uczucie bardzo lekkiego amortyzowania</b>. Z jednej strony mamy większy komfort z użytkowania, a z drugiej nie tracimy kontroli nad smyczą. <br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-3QKblb7ljOM/Wl0lETZ51hI/AAAAAAAACZ8/-_5moEBMFe4d9MXYzul1iHtHvw2Wck8hwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0024.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="683" height="320" src="https://3.bp.blogspot.com/-3QKblb7ljOM/Wl0lETZ51hI/AAAAAAAACZ8/-_5moEBMFe4d9MXYzul1iHtHvw2Wck8hwCPcBGAYYCw/s320/DSC_0024.JPG" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mosiężny karabinek </td></tr>
</tbody></table>
Ogólnie to muszę się do czegoś Wam przyznać,a mianowicie, mam schizy dotyczące karabinków w smyczach. Nie wiem skąd mi się to wzięło, może przez fakt, że na jednej smyczy prowadzę te 35kg, ale dużą wagę przywiązuje właśnie do zapięć. Wychodzę z założenia, że produkt sam się musi obronić, więc wygląd musi być na tip top. Bez delikatności czy jakiś luzów, nie ma być cienki i jeszcze na dodatek z małym oczkiem. Jednocześnie karabinki dedykowane dla psów TTB, wyglądają bardzo porządnie, ale też są wielkie i toporne. I to jest moja bolączka. Albo karabinek jest ciężki, przez co wygodna użytkowania smyczy też jest mniejsza albo zwykły, duży.I ja z takim zwykłym karabinkiem, z smyczą wieloletnią pojechałam nad morze, tym samym zaprawiłam piaskiem na amen mechanizm.Dlatego cieszy mnie fakt, że ktoś znalazł takie właśnie rozwiązanie. Smycz z odpornym karabinkiem, który na dodatek dobrze wygląda i jest funkcjonalny. Tej smyczy jeszcze nie miałam w ekstremalnych warunkach,ale wszystko przed nami. Jak na razie jestem zachwycona. Owszem, trochę kolor do moich starych obroży nie pasuje, ale za to do obroży skórzanej PAWESOME dopracowane jest idealnie. <br />
<br />
A tak na koniec...<br />
Bardzo podoba mi się podejście Kasi i Patryka do swoich produktów i do nas, jako do ambasadorów. Rzetelna wiedza na temat półproduktów i produktu finalnego Potrafią odpowiedzieć na każde pytanie, jednocześnie zwracają bardzo dużą uwagę na materiały z jakich korzystają. Wszystko jest najlepszej jakości. Zawsze służą pomocą i są otwarci na kontakt. I co najważniejsze, oni są bardzo dumni z marki PAWESOME i słusznie, bo stworzyli coś naprawdę fajnego. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-y32AlgsG8d4/Wl0lLVEcQ0I/AAAAAAAACZ8/6INRdQnUA9oUD99fkKtJdCs8DSb7YwjTQCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0149.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-y32AlgsG8d4/Wl0lLVEcQ0I/AAAAAAAACZ8/6INRdQnUA9oUD99fkKtJdCs8DSb7YwjTQCPcBGAYYCw/s640/DSC_0149.JPG" width="640" /></a></div>
Podsumowując to jestem bardzo zadowolona z tej smyczy. A jak się użytkuje? Wygodnie. Tak, to jest pierwsze słowo, które mi się kojarzy, aby opisać te smycze. Fajnie leży w ręce i dobrze wygląda. Jest praktyczna i króluje w niej prostota. Jako, że na rynku jest bardzo dużo ofert, gdzie smycze są kolorowe z wzorkami, ja stawiam bardziej na klasyczne rozwiązania. Bardziej poważne i takie, które tak szybko mi się nie znudzą i będą pasować. Jednocześnie można zaszaleć z doborem kolorów. To wszystko składa się na to, że ta smycz mi się podoba. Tak po prostu. Trafiła w mój gust. <br />
<br />
Przy okazji zapraszam do śledzenia ich <a href="https://www.facebook.com/pawesomepl/" target="_blank">TU</a> i <a href="https://www.instagram.com/pawesomepl" target="_blank">TU</a><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Azzkc321itY/Wl0lLixG_LI/AAAAAAAACZ8/TTlepBnUhvkZmJPxysKlp_scUsFNND5bwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0067.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-Azzkc321itY/Wl0lLixG_LI/AAAAAAAACZ8/TTlepBnUhvkZmJPxysKlp_scUsFNND5bwCPcBGAYYCw/s640/DSC_0067.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niebieska obroża skórzana i smycz linowa z elementami niebieskiej skóry komponują się bardzo dobrze</td></tr>
</tbody></table>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-23729254983476047962018-01-11T22:12:00.000+01:002018-01-11T22:12:27.107+01:00Tak trochę ogólnieChciałam na szybko napisać posta. Ale brakło mi weny. Chciałam dodać zdjęcia, ale okazało się, że nie mam ich zbyt wielu przez niezbyt sprzyjającą pogodę.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-tP1ls5n9pYE/WlfSGXcHK0I/AAAAAAAACZM/S2JBBlKJiYUIAcpc9_zYYu3YCBTzvUUbwCEwYBhgL/s1600/DSC_0015.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-tP1ls5n9pYE/WlfSGXcHK0I/AAAAAAAACZM/S2JBBlKJiYUIAcpc9_zYYu3YCBTzvUUbwCEwYBhgL/s640/DSC_0015.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie malutkie to do mnie przyjechało</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Także ten, co tam u nas?<br />
A poznajemy ciekawe życie z szczeniakiem, małym terrierem, inaczej terrorystą, które wczoraj skończyło 4 miesiące. Wow! <br />
<br />
Małe coraz odważniej chodzi na spacery i coraz częściej ogonek jest w górze i wesoło merda. Na szczęście, bo nadźwigałam się łobuza. Co innego dygać po schodach szczeniaka owczarka niemieckiego, który waży więcej niż takiego Nitka, który ma te 4kg, ale noszony, czasem i ponad godzinę dziennie. Ale oswoił się i już maszerujemy na łapkach.<br />
<br />
W okresie sylwestrowym na spacery nie wychodziliśmy, głównie z powodu bezpieczeństwa. Nie po to walczyliśmy z hałasami, aby odważnie stąpał przy ruchliwej ulicy, aby teraz sobie wszystko zaprzepaścić.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-tmv1EvnLG10/WlfSGJFVm8I/AAAAAAAACZI/nqOwixdg2xczpo9NnZL_QUqcePZjdV_PQCEwYBhgL/s1600/DSC_0059.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-tmv1EvnLG10/WlfSGJFVm8I/AAAAAAAACZI/nqOwixdg2xczpo9NnZL_QUqcePZjdV_PQCEwYBhgL/s640/DSC_0059.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Sylwestra przeżyliśmy, całkiem zacnie. Jak były pierwsze strzały to był strach i nawrotka i biegusiem do domu. Ni kupy ni siku, ino doooomek. A byliśmy na skrawku trawy przed domem. Ale coraz lepiej było i jeszcze przed Sylwestrem jak strzelali to nie przeszkadzało mu to i kontynuował sikanie. Na spacerze tez chwyciły nas fajerwerki, mimo, że byłam pewna, że już zakończyli ten etap. Ale spojrzał na mnie, powiedziałam w porządku, no jak Pańcia mówi, że nic się nie dzieje, to ona ma racje.<br />
<br />
Właśnie, to jest fajne. Coraz bardziej na mnie polega i mi ufa i zaczynamy tworzyć fajny team. Choć do faktycznego porozumienia jeszcze dalekoooo.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-mt-Ab7Lk088/WlfSHXHHO6I/AAAAAAAACZQ/KNNsjNwWwoIXF2ftzoOin8AZ8O8Pz2pZgCEwYBhgL/s1600/DSC_0029.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-mt-Ab7Lk088/WlfSHXHHO6I/AAAAAAAACZQ/KNNsjNwWwoIXF2ftzoOin8AZ8O8Pz2pZgCEwYBhgL/s640/DSC_0029.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Mały uczy się podstaw podstaw. Wolniutko, bez spiny. Wszak nigdzie nam się nie spieszy.<br />
<br />
Ogólnie przejmuje stany emocjonalne od Owczarów.<br />
Jak idzie z Gandim to wraca czysty, jak obce psy na niego szczekają to ogonek w górze i pełen luz. Jak idzie z Soniulą to jest cały w błocie, a jak obce psy na niego szczekają to zamienia się w kulkę z wyłupiastymi oczami. Dlatego widać, jakie faktycznie emocje ma dany pies, bo szczeniak to kopiuje. Tym samym, po jednym spacerze Nitka z Sonią, owa para zakończyła wspólne wyprawy. I wiadomo, że jak już to tylko z Gazikiem będzie chodzić, na razie. Choć i tak preferuję osobne, bo to na mnie ma polegać i ze mną mieć więź.<br />
<br />
Inną ciekawą obserwacją jest fakt, że przejście między płotem a domem zostało zablokowane przez różne rzeczy. I każdy pies inaczej podchodzi do sprawy. Soniula jak spostrzegła, że przejścia nie ma to tamtędy nie chodzi. Proste, co nie? Gandi biegnie, biegnie wbiega w środek burdelu i za chwilę, panika i Pańcia pomóż mi... I wychodzi i pajacuje i panikuje. Nitek podchodzi do sprawy taktycznie. Stał przed przeszkodą, popatrzył i ruszył bezpieczniejszą drogą.<br />
A co Ciapek zrobiłby? podszedłby, obwąchałby i krok po kroczku pokonałby ten skomplikowany tor, tu i ówdzie podsikując.Tak dobrze go znałam...<br />
I to jest piękne w posiadaniu psów, każdy inny, każdy indywidualny, każdy wyjątkowy. Uwielbiam obserwować psy, bo ileż można się od nich nauczyć.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-96lQBfo2Arc/WlfSI0pm6nI/AAAAAAAACZY/EjzX3AoHWyQRBqNA4TOUVfCz8980PwwYQCEwYBhgL/s1600/DSC_0086.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-96lQBfo2Arc/WlfSI0pm6nI/AAAAAAAACZY/EjzX3AoHWyQRBqNA4TOUVfCz8980PwwYQCEwYBhgL/s640/DSC_0086.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Aaaa i zapomniałam. Nitek wymienia zęby, czyli niezbyt chwalebny czas u nas jest. Ale odliczamy ile jeszcze mu zostało mleczaków, aż nastanie sielanka. I cały czas walczymy z uczeniem czystości.Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-65733398252802705032018-01-06T17:31:00.001+01:002018-01-06T17:31:48.235+01:00Zostaliśmy ambasadorami PAWESOME!Jakiś czas temu na naszym FP udostępniłam informację, że nasi zaprzyjaźnieni bloggerzy z "życie z psem" poszukują ambasadorów, ponieważ planują stworzyć nową markę. Przy okazji też zgłosiłam team Poczwary i zostaliśmy wybrani do tego zacnego grona.<br />
Blog Życie z psem tworzy Patryk i Kasia ze swoimi dwoma psami, Długowłosym Owczarkiem Niemieckim Legion i Samoyedem Levim. Razem stworzyli markę Maty węchowe, która odniosła duży sukces. I tak poszli o krok do przodu i tak powstał pomysł z Pawesome, czyli linia produktów ręcznie robionych dla psów i dla ludzi. Myślę, że najlepiej pracuje się, gdy można połączyć hobby jakim są psy i coś co się umie robić. Roboty ręczne to taka kategoria, że zawsze podziwiam osoby, które to lubią robić i im to wychodzi, bo ja niestety jestem totalnym antytalenciem.Także tym bardziej im kibicuję, że chcą stworzyć coś fajnego. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-MathuIvo5RQ/WjLuMQTn3lI/AAAAAAAACXs/oIgw2qNjhxM62bdz6vxe3qKySrZ1lRr1ACEwYBhgL/s1600/DSC_0009.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-MathuIvo5RQ/WjLuMQTn3lI/AAAAAAAACXs/oIgw2qNjhxM62bdz6vxe3qKySrZ1lRr1ACEwYBhgL/s640/DSC_0009.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Produkty PAWESOME są tak pięknie zapakowane, oczywiście paczka dla psiarza musi zawierać psie kłaczki <3</td></tr>
</tbody></table>
<b><a href="https://pawesome.pl/" target="_blank">Pawesome</a> to marka</b>, którą stworzyli psiarze dla psiarzy. Ktoś kto rozumie jak ważna jest wygodna smycz na spacerach i odpowiednia obroża. Tym samym wprowadzając na rynek dość innowacyjne produkty, których wcześniej nie spotkałam.Gdy na rynku jest bardzo wiele pięknych i kolorowych akcesoriów, człowiek szuka prostoty, która zachwyci. Będzie coś pięknego, niepowtarzalnego, jednocześnie innego. W pogoni za inszością powstała linia obroży i smyczy, którą mimo odgórnych założeń, każdy może dobrać dla siebie i psa.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-eOuzAkvfv8I/WjLuNSL1bbI/AAAAAAAACXs/RuY1xPcoVJ4xfDgUpYOjdBBOF3gagLYZACEwYBhgL/s1600/DSC_0012.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="266" src="https://3.bp.blogspot.com/-eOuzAkvfv8I/WjLuNSL1bbI/AAAAAAAACXs/RuY1xPcoVJ4xfDgUpYOjdBBOF3gagLYZACEwYBhgL/s400/DSC_0012.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Najwyższa dbałość o klienta</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b>Ambasadorzy Pawesome</b> to nie tylko produkty, które dostajemy do przetestowania, aby wrzucić recenzję, jak to często się dzieje. To coś o wiele większego. To wielka idea, gdzie na zamkniętej grupie FB, możemy bardzo długo rozmawiać o wszystkich aspektach produktów.Widzimy prototypy, możemy zasugerować na co zwrócić uwagę, co nam się podoba, a na czym się nie skupiać. Zanim produkty trafią na rynek, to my je testujemy w różnych okolicznościach. To nie tylko walory estetyczne, ale też wytrzymałość i trwałość. Gdy coś nam nie pasuje to od razu piszemy o tym i natychmiast wszystko jest sprawdzane, poprawiane. Oczywiście, gdy coś nam się podoba to zachwytów nie ma końca. Bo czy dla początkującego producenta może być coś bardziej motywującego i cieszącego niż zachwyt z jego wyrobów? Chyba nie. Pawesome to nie tylko wymiana barterowa, czyli produkt za recenzję. Nie. Co więcej, nasze opinie są traktowane bardzo poważnie, brane pod uwagę. Tylko po to, aby przyszli klienci byli zadowoleni z kupionych akcesoriów. Czuję się na prawdę potrzebna i ważna,a moje zdanie istotne. I to właśnie tak powinno wyglądać testowanie produktów, a nie tylko po to, aby zrobić sobie fajną reklamę. Cóż, czuję inny poziom blogowania i podoba mi się to.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-9LLlR1sGTqc/WjmBSDN88fI/AAAAAAAACYc/O8QPwk-3umMd8XPEGBvS-9zziZRk7eL3QCLcBGAs/s1600/DSC_0040.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="266" src="https://4.bp.blogspot.com/-9LLlR1sGTqc/WjmBSDN88fI/AAAAAAAACYc/O8QPwk-3umMd8XPEGBvS-9zziZRk7eL3QCLcBGAs/s400/DSC_0040.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Papiś tez się na imprezę załapał</td></tr>
</tbody></table>
<b>Co nam to dało?</b><br />
Poznanie innych ambasadorów, czyli Monikę i Dorotę. To co, że tylko wirtualnie. Mam wrażenie, że znalazłam zaginionego brata Gazika, bo mowa o Berylu z Beryl i Spółka, który jest bardzo podobny charakterem do mojego wariata. A co jednoczy najbardziej ludzi? wspólne psie problemy. Również o team "życia z psem" dowiedziałam się więcej. Widać, jak blog jest tylko częścią życia, a nie podstawą. <br />
<br />
Człowiek nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się za kulisami powstawania nowej marki, sklepu i ile jest z tym roboty. A ja nie dość, że oglądam to z pierwszego rzędu to mam swój malutki wkład, aby klienci mieli dopieszczony w każdym szczególe, produkt finalny. I w tym wszystkim znalezienie pomysłu to jest najłatwiejsze. Wprowadzenie marzeń w czyn, dopracowywanie detali, wzięcie na siebie odpowiedzialności za to co się robi, a tym samym biorą na swoje barki bezpieczeństwo naszych pupili. Dlatego pomagamy jak umiemy, aby wszystko pięknie grało.<br />
<br />
Ale nie tylko Poczwary testują. <b>Bo ja też!</b> I powiem Wam całkiem szczerze, że jestem w szoku i to bardzo pozytywnym. Jestem bloggerem psim, w psach siedzę i na nich się znam, a tu zaskoczenie, bo i o mnie ktoś pomyślał. Na bloggera modowego nie mam aspiracji, wiedzy ani wyjściowego fejsa. Ale to co, wszak psiarz mając fajnie odpicowane psy, też powinien jakoś wyglądać i być naznaczony nie tylko psim kłaczkiem. Wszystko to, co przez ostatnie miesiące testowaliśmy, chętnie przedstawię w następnych postach, za dużo produktów, za dużo wrażeń, aby to wrzucić na jeden post. Sami widzicie zresztą, ile się działo od samego początku, gdy zostaliśmy ambasadorami. Mam nadzieję, że tym samym, zacznie się nowy,lepszy etap w psiej blogosferze. Inne firmy powinny iść tym tropem, ponieważ mamy całkiem inny wymiar współpracy i nawiązywania przyjaźni. To jest bardzo miłe, także każdemu polecam.<br />
<br />
Podrzucam Wam jeszcze linka do <a href="https://pawesome.pl/" target="_blank">sklepu</a>, <a href="https://www.facebook.com/pawesomepl" target="_blank">Facebook</a> i <a href="https://www.instagram.com/pawesomepl/" target="_blank">Instagram</a>. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-G7VTsDCjTr0/WjLufJ-cTGI/AAAAAAAACXs/f5hfvdPDmM4v_GDyM_pRaFLj3dhEi0h-QCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0102.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="266" src="https://3.bp.blogspot.com/-G7VTsDCjTr0/WjLufJ-cTGI/AAAAAAAACXs/f5hfvdPDmM4v_GDyM_pRaFLj3dhEi0h-QCPcBGAYYCw/s400/DSC_0102.JPG" width="400" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
I teraz, tadam, uchylam rąbka tajemnicy :) co za produkty <b>PAWESOME</b> mamy na sobie? wspomnę tylko, że to nie wszystko...</div>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-60627316700716292052018-01-04T22:13:00.000+01:002018-01-04T22:13:26.466+01:00Żegnaj 2017 roku!Nie zwykłam do pisania podsumowań, bo to nie w moim stylu. W końcu żyje się chwilą, a człowiek dąży, aby każdy następny rok był lepszy od poprzedniego. Ale od przeszłości się nie ucieknie, a ten 2017 rok dał mi popalić, dość konkretnie.Także dziś będzie ciut prywaty o mnie.<br />
<br />
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-iFgzOTU7I9A/WRIcnkvQqkI/AAAAAAAACQQ/SkqBl7j85ZEKLC_Z_zniguEicAsUb3SOwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0119.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="213" src="https://3.bp.blogspot.com/-iFgzOTU7I9A/WRIcnkvQqkI/AAAAAAAACQQ/SkqBl7j85ZEKLC_Z_zniguEicAsUb3SOwCPcBGAYYCw/s320/DSC_0119.JPG" width="320" /></a>Sam początek był dla mnie bardzo bolesny. Choroba i odejście Ciapka dość mocno na mnie wpłynęło. Na dodatek zdrowie Poczarów też kulało, więc psio to u mnie źle się działo. Wpadłam też w rytm poszukiwania nowego członka rodziny, a tu to łapałam porażkę za porażką. Kiedy człowiek myślał, że jest to łatwe, szybkie i przyjemne, to nie. Szukałam i wśród różnych ras i wśród kundelków. I nic. Ciężko było mi znaleźć psa odpowiadającego moim wymaganiom, coby domownikom się podobał i najważniejsze, aby było mnie na niego stać. Same rozmowy z hodowcami nie zawsze były miłe i przyjemne. Także, no cóż. Straciłam trochę w wiarę w to, aby nawiązać kontakt z hodowcami wcześniej, dopytanie o rasę, pomoc. Tak samo, jak w ideę ZK. Może miałam pecha, nie wiem. W każdym bądź razie, podłamało mnie to. <br />
Do tego wszystkiego, co chwila na FB docierała do mnie informacja, że odchodziły psy znajomych. Odeszło ich tyle i to w takim wieku, że aż człowieka zatykało. Cały rok coś się działo, nie było spokoju. Co rusz złe informacje. Praktycznie z Poczwarami zwolniłam, nie siedziałam ciągle na dworze,
niczego nie ćwiczyłam, nic nie robiłam. Były tygodnie, gdzie codziennie robiliśmy kilka kilometrów a także takie tygodnie, gdzie poza podwórko nie wychodziliśmy. Chwilami jedyne nasze zajęcie to
było wypuszczenie psów z kojca i wpuszczenie ich do domu. I tak właśnie
jawił mi się ten rok. Ogólna beznadzieja. <br />
<br />
I tak już w październiku/listopadzie głośno mówiłam, że niech ten rok się kończy. I wtedy moja mama powiedziała, że mam nie przesadzać, że przecież nie wszystko było do dupy. Po dłuższym pomyślunku, jednak były miłe rzeczy, małe iskierki, które napędzały tą beznadzieję.<br />
<br />
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-_DBiXAeg8Xw/Wk1RY0zm3uI/AAAAAAAACY4/GbcKr5jFBvIcxL9KY72SXeghBgJ5JNvGwCLcBGAs/s1600/DSC_0024.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://2.bp.blogspot.com/-_DBiXAeg8Xw/Wk1RY0zm3uI/AAAAAAAACY4/GbcKr5jFBvIcxL9KY72SXeghBgJ5JNvGwCLcBGAs/s320/DSC_0024.JPG" width="213" /></a>I tak od lutego zaczęłam się odchudzać. Nie tak drastycznie i gwałtownie, ale malutkimi kroczkami trochę mnie ubyło. Na jesień sobie odpuściłam, potem okres przedświąteczny, ale mam nadzieję, że jeszcze do tej diety wrócę. Bo i lepiej człowiek się czuł, a jednak co mniej jest w pasie i na wadze, tym milej. <br />
<br />
W marcu znalazłam pracę. W swoim wyuczonym zawodzie. Wreszcie.<br />
<br />
W kwietniu pojechałam na seminarium z p. Agnieszką Boczulą, co bardzo miło wspominam. Chętnie wybrałabym się jeszcze raz, bo to był bardzo dobrze spędzony czas.<br />
<br />
W maju na chwilę wyskoczyłam poobserwować Latające Psy. I to co się widzi na filmikach to całkiem inna bajka, niż jak na żywo widzi się tyle ludzi, psów, dysków. Cała impreza napędzana pasją do psów. Coś wspaniałego. Byłam tez na psim spacerze z Gazikiem.<br />
<br />
W czerwcu byłam na wykładzie u p. Zofii Mrzewińskiej. Również jestem bardzo zadowolona z tak dobrze spędzonego czasu. No i w sumie to była moja pierwsza podróż samochodem w nieznane.<br />
<br />
Lipiec i sierpień to był czas, w którym malutkimi kroczkami robiłam coś, aby spełnić swoje marzenie. I muszę powiedzieć, ze zacnie nam wyszło, kiedyś tym się pochwalimy.<br />
<br />
W wrześniu byłam u znajomej w hodowli, co było dla mnie mega przeżyciem, dawką nauki i emocji. To było piękne wydarzenie, które na długo zapamiętam.<br />
<br />
W październiku byłam na wystawie psów rasowych w Poznaniu. Typowo jako widz i zakupoholik.<br />
<br />
W listopadzie pojechałam po Nitka.<br />
<br />
Grudzień to czas ogarniania papika i zapoznania go z Poczwarami. Wooolno, ale zawsze do przodu :)<br />
<br />
Oprócz tego nawiązaliśmy współpracę, o której niebawem napiszę. Plus mam zaległą recenzję poroża, którą piszę, piszę i ciągle mi czegoś brakuje. <br />
<br />
Patrząc na to podsumowanie to ten rok faktycznie nie był tak tragiczny, jak na początku zakładałam. Na pewno obfitował w psie sprawy.<br />
Tym samym mam bardzo ambitne plany na rok 2018, aby jeszcze więcej z niego wycisnąć. Czy się uda? zobaczymy, na pewno z spokojem, bez dążenia za wszelką cenę. Trzeba zacząć spełniać marzenia!<br />
<br />
Wszystkim życzę, aby ten Nowy Rok 2018 był jeszcze lepszy. Aby obfitował w szczęściu, miłości i powodzeniu. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-jSLYCHGZfOo/Wk1QhrmWRaI/AAAAAAAACYw/PrIx1LtiPnoxUY-Hn4mwS_y_HH5yu0GZwCLcBGAs/s1600/DSC_0122.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-jSLYCHGZfOo/Wk1QhrmWRaI/AAAAAAAACYw/PrIx1LtiPnoxUY-Hn4mwS_y_HH5yu0GZwCLcBGAs/s640/DSC_0122.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tak pędzimy w Nowy Rok</td></tr>
</tbody></table>
<br />Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-23090467136598813662017-12-19T07:38:00.003+01:002017-12-19T07:42:58.023+01:00NewtonCzyli po naszemu Nitek, albo Nitro.<br />
Taki sobie papik do nas przyjechał, a raczej sama sobie go przywiozłam, taki Jack Russell Terrier.<br />
Trochę szaleństwo, trochę decyzja rozumu, no i tak wyszło.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-mZT5nXg7Of8/Wjg84O7EqTI/AAAAAAAACYI/qI-zXhk9HbgxPuiRjv_uPyPKoTEUbUEJgCLcBGAs/s1600/DSC_0078.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="853" data-original-width="1280" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-mZT5nXg7Of8/Wjg84O7EqTI/AAAAAAAACYI/qI-zXhk9HbgxPuiRjv_uPyPKoTEUbUEJgCLcBGAs/s640/DSC_0078.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Obecnie papik przestawił wszystko do góry nogami. Jest z nami już 2,5 tygodnia, a wprowadził ogromną rewolucję w domu, w życiu.<br />
Cóż mogę o nim napisać?<br />
Niewiele.<br />
Potrafi spać, wyciszyć się.<br />
Ale jak się wyśpi i naje i wysika i wykupcia to dostaje wściekdupy. Biega, szaleje, wszystko łapie w zęby, rozrywa i szarpie, co tylko wpadnie w pyszczek. Nie przebiera czy to gumowa zabawka, supełki z ubrań, szarpaki czy szafka pod telewizor albo nogi od stołu. Uwielbia papcie. Kradnie wszystkie, szarpie nimi, zanosi na swoje miejsce i obgryza. <br />
Jak przyjechał to lizał. Lizał po rękach, po buzi. Teraz już nie wie jak się liże, teraz WSZYSTKO gryzie :(<br />
Podoba mi się, że nosi wszystko w pyszczku, również zabawi przynosi i oddaje do ręki. Czyli to co w psie uwielbiam. Szybko się uczy, co mi się podoba. Ale też ma straszne strachy. Boi się tirów, a co odwrażliwię go na ten dźwięk to albo popada i jest charakterystyczny szelest, albo przejeżdża i spuści powietrze, albo pojedzie karetka czy straż na sygnale. I od nowa zaczynamy imprezę. Ale w myśl zasady, że zawsze do przodu to się nie poddajemy. I dzięki codziennej pracy są efekty. Jednocześnie, człowiek nie zdaję sobie sprawy, że mieszka w tak głośnej i tłocznej okolicy. Tym samym, jak moje psy się dostosowały, że na nich to wrażenia nie robi. A papiś mieszkał w ciszy i spokoju, także trochę przeskok jest.<br />
Topornie nam idzie uczenie czystości. Ale twardzi jesteśmy i damy radę.<br />
Z Poczwarami ma kontakty mocno ograniczone. Bo on mały i delikatny jeszcze i bardzo ruchliwy, co pobudza niezdrowo Owczarki. Także znowu tuptamy małymi kroczkami. No i papik to zbój jest, bo łapie Gazika za ogon, przechodzi pod nim. A pamiętajmy, że Gandi to panikarz. Za to Sonii z pyska jedzenie próbuje wyjadać. Sonii, która urodziła się po to, aby jeść.<br />
Jednak nasze motto to ciągle do przodu, także nie załamujemy się takimi drobiazgami. Wszystko sobie wypracujemy, a na razie budujemy solidne podstawy. Bo najważniejszy ma być człowiek i jak będą solidne fundamenty to zbudujemy każdy dom, zamek czy pałac i nic nam nie będzie straszne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/--FSv-5o-aDY/Wjg8_5Xx9NI/AAAAAAAACYM/n64HWdkZ_CwpX6BO0t8qN11HSybvfMzSgCEwYBhgL/s1600/DSC_0082.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/--FSv-5o-aDY/Wjg8_5Xx9NI/AAAAAAAACYM/n64HWdkZ_CwpX6BO0t8qN11HSybvfMzSgCEwYBhgL/s640/DSC_0082.JPG" width="640" /></a></div>
Aleee odradzam brać papisia na zimę. Spontan, spontanem, ale z tą pogodą obecnie to mamy przerąbane... Mimo to fajny jest ten Nitek. Wesoły piesek z niego. Daje mi wycisk, uczy nowych rzeczy, odkrywam w sobie nieznane pokłady cierpliwości i na pewno mamy z nim wesoło. I tak bardzo chwilami przypomina Ciapka i serce choć obolałe, stara się nie łamać...<br />
<br />
Ps. przy okazji uroczyście przepraszam Gazika, jak to o nim brzydko mówiłam kiedyś. Bo zdawało mi się, że jest najgorszym papisiem jaki mi się trafił... Nitek wali go na głowę, przez swoje durne terierze pomysły. Tym samym hasło, że każdy mój kolejny pies jest gorszy, nadal jest aktualne. Chyba przyciągam psie wariaty. Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-9616000973751214222017-11-26T11:59:00.002+01:002017-11-26T11:59:51.623+01:00Modne słowa w kynologiiSiedząc od lat po uszy na różnych psich forach, można dostrzec, że co jakiś czas modne jest używanie pewnych słów. Niby nic dziwnego, co więcej, fajnie że wzrasta wiedza u opiekunów psów,a bym bardziej idzie nurt wśród szkoleniowców. Niestety w pewnym czasie granice są przekraczane, a słowa nadużywane, co daje błędny wydźwięk. Każdy je powtarza i czytelnik jest wręcz zalewany tym, co akurat jest modne, a niekoniecznie rozumie o co w tym chodzi..<br />
<br />
<b>Pozytywne szkolenie</b><br />
Pamiętam te parę lat temu, jak weszło propagowanie pozytywnych metod szkolenia. I szał totalny na krytykowanie kolczatek. Wszystko trzeba było odpracować pozytywnie, a jak się nie udało, to znaczyło, że nie potrafisz tego dobrze zrobić.Zalewanie przysmakami, gdzie psy były wręcz przejedzone i słabo zmotywowane. Piłki rzucać nie wolno, bo pies się zestresuje. Czyli duże nastawienie na psa, ale czasem zapominanie o ich pierwotnych potrzebach.<br />
I do dzisiaj ten nurt się utrzymuje, choć coraz więcej można dostrzec, że ludzie aż tak ślepo nie wierzą, że są jedne jedyne metody szkoleniowe, a do prowadzenia psa trzeba wprowadzać kreatywność. Również, zwiększa się świadomość o występowaniu zakazów i korekt. I trzeba pamiętać, że kara dla psa to nie bicie czy ignorowanie. Pod ten temat należy również podciągnąć kliker, z którym ja się nie zaprzyjaźniłam.<br />
Klik-smakołyk, klik-smakołyk i różnie to wygląda. Idea jest dobra, ale nie zawsze udaje się odpowiednio utrzymać motywację psa na pracę. A już totalnie mnie bawią przeciwnicy stosowania klikera i ich tłumaczenia,jak to człowiek nie zdąży kliknąć jak pies biegnie pod samochód. To jest efekt krytykowania, jak o temacie nic się nie wie. To może tu napisze sprostowanie. Otóż kliker służy do ZAZNACZENIA momentu, w którym pies prezentuje pożądane zachowanie i jest oznaką nagrody, czyli tak, dobrze robisz. Oczywiście nie każdy musi być klikerowcem, ale musi potrafić odpowiednio uargumentować swoje stanowisko.<br />
Ja jestem całkowicie za szkoleniem pozytywnym. Zwłaszcza jeśli po drugiej stronie widnieje szkolenie tylko na kolcach, walenie nimi w psa, bo nie potrafią zmotywować psa do pracy, pokazać co i jak ma zrobić. Tak samo jak zakładanie kolczatki, bo pies ciągnie lub pisanie jak to my, ludzie powinniśmy być Alfą dla swojego psa. Wtedy zawsze będę twardo stać za szkoleniem pozytywnym. Choć są wg mnie takie problemy, że o wiele lepszym wyjściem jest użycie kolczatki, mimo wszystko.<br />
<br />
<br />
<b>Praca z psem</b><br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JAajBg7uXfE/WgoQmCrXxfI/AAAAAAAACWI/P-zl0V1y0PEu9AVkTsoYoDfA8kvKiv6RgCEwYBhgL/s1600/DSC_0160.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-JAajBg7uXfE/WgoQmCrXxfI/AAAAAAAACWI/P-zl0V1y0PEu9AVkTsoYoDfA8kvKiv6RgCEwYBhgL/s320/DSC_0160.JPG" width="213" /></a>Swego czasu był szał, że każdy pies sprawiał problemy. I każdy pies owy problem musiał przepracować. Tym samym było multum postów, jak to pies codziennie ciężko pracuje z człowiekiem. Nie ważne efekty, sukcesy czy porażki. Pies pracował. I to słowo było bardzo nadużywane. Każdy spacer to była ciężka praca, mimo, że faktycznie ani tam współpracy z przewodnikiem, ani problemu, ani wysiłku psa. Ot zwykły spacer. No, ale nikt nie mógł się przyznać, że idzie tylko na spacer, a pies przecież ma problemy. Jednocześnie każdy był super przewodnikiem, szkoleniowcem i behawiorystą w jednym i znał się najlepiej na problemie i na tym jak go odpracować. I nie wolno było nawet zasugerować, że coś można poprawić, bo jednak szwankuje komunikacja.<br />
No i przy okazji tej pracy z psem pojawia się druga strona medalu. Czyli psy problemowe, które bujają się któryś rok z kolei z niepożądanym zachowaniem. I wszyscy piszą, że jest poprawa. Zawsze do przodu. Taaa, tylko czy faktycznie metoda jest tak dobra, żeby z małym problemem, który się kumuluje i urasta do wielkiej rangi, bujać się latami. I nadal coś tam nie jest idealnie. No, ale przecież liczy się praca z psem. Ojej Pimpuś dzisiaj tylko 3 razy szczeknął na innego psa, jest poprawa bo ostatnio to tak z 4 mu się zdarzyło.Nie, on wcale się nie rzuca z furią, wcale.Do szkoleniowca oczywiście nikt nie pójdzie, bo sam z problemem sobie poradzi.<br />
<br />
Dla mnie praca z psem to coś więcej niż codzienny spacer. Praca to szkolenie pod sport, pod realną pracę psa, ale też uczenie, komunikacja z psem. Nie jest to spacer na pola i z powrotem, gdzie człowiek jest targany za drugi koniec smyczy. To chodzenie łapa w łapę z człowiekiem, gdzie jest komunikacja i pies uczy się lub utrwala jakieś komendy. Aby pies zmęczył się psychicznie poprzez naukę, ale też fizyczne, gdzie się wybiega. Nikt nie pisał, że fajnie ćwiczą, że spędzają efektywnie czas, że się szkolą. Pies pracuje to znaczy wykonuje coś za co dostaje wynagrodzenie jak przysmaki czy inne nagrody.<br />
<br /><b>Socjalizacja</b><br />
Swego czasu był totalny szał na socjalizowanie psów, zwłaszcza szczeniąt. Pies musiał być WSZĘDZIE, z każdym się przywitać, z każdym się bawić. No, a niestety nie na tym polega szeroko rozumiany socjal. Jak to nie chodzisz codziennie w pięć różnych miejsc, pies nie jest targany po bazarach, sklepach, wybiegach, rynkach a na dokładkę nie zaczął jeszcze ćwiczyć SPORTU.No cóż, najważniejsze to robić z głową. powolutku bez spiny, a najważniejsze w socjalu to relacja z przewodnikiem na różnych płaszczyznach. A nie ślepo puszczanie papika ze stadem psów. Lepiej wolno, stopniowo, małymi kroczkami niż przeboźcować psa. <br />
<br />
<br />
<b>Samokontrola</b><br />
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-RwbCu3ZWkCE/WgoQhjJrd9I/AAAAAAAACWE/Pbs7n0t17004JrBGxEzajZzKzS3hK9duACEwYBhgL/s1600/DSC_0024.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="667" height="320" src="https://4.bp.blogspot.com/-RwbCu3ZWkCE/WgoQhjJrd9I/AAAAAAAACWE/Pbs7n0t17004JrBGxEzajZzKzS3hK9duACEwYBhgL/s320/DSC_0024.JPG" width="213" /></a>Któż o niej nie słyszał? bo ja wielokrotnie. I jest polecana na wszystko. I nie byłoby w tym nic złego, bo zamiar ogólny jest bardzo dobry, tylko nie zawsze się ona sprawdzi. Samokontrola jest dobra w momencie, kiedy pies ma totalną fazę na piłkę czy żarcie czy na inny bodziec. Aby opanować psa i jego emocje, bardzo dobrym pomysłem jest ćwiczenie spokoju. Natomiast szereg ćwiczeń widziałam,kiedy wprowadzenie samokontroli nie jest najlepszym pomysłem.Psy są znudzone,niezmotywowane a jedyny nawał ćwiczeń to zamknięta i otwarta ręka. A przecież jest tyle możliwości. I nie należy robić jej dla samej zasady.<br />
Mi samej zajęło bardzo dużo czasu, zanim zrozumiałam ogólny wydźwięk samokontroli. Nie mogłam znaleźć odpowiednich artykułów ani filmików, gdzie miałabym to dobrze wytłumaczone. I sensu nie widziałam w wielu tych ćwiczeniach. Dopiero dotarło to do mnie,że owszem, też ćwiczyłam z moimi psami kontrolę nad emocjami, ale nie w taki sposób, jak ogólnie jest propagowany. <br />
<br />
<b>BARF</b><br />
Teraz to słowo jest najbardziej popularne jako dieta na wszystko. Nie powiem, bo mam psy na BARFie i w niektórych przypadkach przestawiałam na krótkie okresy na suchą karmę i różnice były widoczne, zwłaszcza to co z psa wychodziło.Ale też zrozummy innych ludzi, dla których takie karmienie jest kłopotliwe. Czy jeśli pies ma poważne problemy z trawieniem lub czy ogólnie zdrowiem. Przy czym karmy z linii weterynaryjnej czy z dobrej jakościowo składem psu pomagają. I jednak mniejsza krzywda dzieje się psu, który jest na dobrej suchej karmie, która mu służy i przyswaja niż na źle prowadzonym BARFie. Pomysłowość ludzi, którzy kombinują z podawaniem surowego mięsa i dodawanie różnych cudów czy bez stosowania supli może psu zaszkodzić. Tak samo przy wyjazdach, gdzie człowiek ciągle stresuje się i myśli, gdzie kupić psu coś do jedzenia. Tak samo, jak jest problem z kiepską dostępnością różnych rodzai mięs. Także zamiast hejtować, może warto zapytać się, dlaczego ktoś w ten, a nie inny sposób karmi swojego psa. Ja, mimo, że od lat mam swoje psy na surowym to ciągle czytam o jakiś nowościach, co chwila jakieś newsy się pojawiają. I dlatego dziwi mnie taki nacisk na tą dietę, patrząc, że nie każdy chce się ciągle edukować. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-dyVYr6IMJtI/WgoQfXQWhTI/AAAAAAAACV8/6mkzIC_9KMIv43kw8o3K0-1-K4ZwE9-4ACLcBGAs/s1600/DSC_0003.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-dyVYr6IMJtI/WgoQfXQWhTI/AAAAAAAACV8/6mkzIC_9KMIv43kw8o3K0-1-K4ZwE9-4ACLcBGAs/s640/DSC_0003.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Z mojego punktu widzenia, słowa te zyskały na modzie przez lata. Wiem jednak, że do dnia dzisiejszego są używane. Owszem, nic ich z słownika nie wykluczy, jednak, tak jak pisałam, mądre używanie i wszystko jest na czasie. Ale kiedy wchodziło nowe słowo to nastąpiło zachłyśnięcie się nim, dopasowane do wszystkiego, z efektem miernym.Także nie dajmy się zwariować. Ja nie neguję, ba sama stosuję te metody i zwroty, jednak róbmy to poprawnie. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-6aYa4r8A_S4/WgoQhHiZSMI/AAAAAAAACWA/jsE4zYFmZTs8JI7I6SjkIundXqS-jy7vQCEwYBhgL/s1600/DSC_0030.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="213" src="https://3.bp.blogspot.com/-6aYa4r8A_S4/WgoQhHiZSMI/AAAAAAAACWA/jsE4zYFmZTs8JI7I6SjkIundXqS-jy7vQCEwYBhgL/s320/DSC_0030.JPG" width="320" /></a></div>
<br />Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-13044735569745730472017-10-29T18:02:00.000+01:002017-10-29T18:02:15.644+01:00Przygoda z jeżamiDzisiaj będzie mało o psach, jednak dużo o zwierzętach. Tym razem dzikich. A dokładnie o jeżach, a raczej małych jeżykach. Dzieci, które nie dość, że urodziły się za późno to na dodatek zostały osierocone. Tym bardziej, że zostały znalezione w okresie, kiedy u nas szalał orkan Ksawety. Czyli ogólnie to na starcie miały przerąbane i bez pomocy, były praktycznie bez szans na przeżycie. A zima już tuż, tuż...<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-P2Gry19FrRs/Wd5yCb3gxlI/AAAAAAAACUc/OFmbjOYbJYYGAqncuWZY-8Y_uwzy_A3NACLcBGAs/s1600/22050225_1665106810200794_1210002176934144888_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-P2Gry19FrRs/Wd5yCb3gxlI/AAAAAAAACUc/OFmbjOYbJYYGAqncuWZY-8Y_uwzy_A3NACLcBGAs/s640/22050225_1665106810200794_1210002176934144888_n.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaki jest jeż, każdy widzi</td></tr>
</tbody></table>
Śmiałam się, że przeszłam przyspieszony kurs obsługi jeża. W półtora tygodnia zaznajomiłam się z tymi zwierzątkami, musiałam się dokształcić, aby nie zrobić im większej krzywdy. Dlatego dużo szukałam w internecie informacji o jeżach i tak trafiłam na profil <a href="https://www.facebook.com/fundacja.igliwiak.pogotowie.jezowe/" target="_blank">Fundacja Igliwiak - Pogotowie dla jeży</a>. Po przeczytaniu materiałów, dostosowałam miejsce, jedzenie i opiekę nad jeżami. Nawet jednemu wyciągnęłam kleszcza, a co,kozak jestem. A także zadzwoniłam do schroniska, co robić. I tak znalazła się Pani, która przezimuje bezpiecznie te trzy maluchy. Merytorycznej wiedzy nie mam, a to czego sama się dowiedziałam znalazłam na stronie fundacji, po drodze zahaczając o inne strony i grupy. Dlatego nie chcę powielać tych informacji, opiekowałam się nimi na tyle, ile byłam w stanie. Jednak na dłuższą metę wymiękłabym, dlatego zwróciłam się o pomoc. Zostały mi wspomnienia, więc zapraszam do obejrzenia zdjęć naszych tymczasowiczów. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><br />
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZQNRO8s1C8k/Wd5yazTiYyI/AAAAAAAACUw/ooFImpFgKyQzZ1XyfohecX915SxQtPFCwCEwYBhgL/s1600/DSC_0072.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZQNRO8s1C8k/Wd5yazTiYyI/AAAAAAAACUw/ooFImpFgKyQzZ1XyfohecX915SxQtPFCwCEwYBhgL/s640/DSC_0072.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Takie bystre i buszujące w truskawkach</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-mBDZrEV_WDs/Wd5yMUJ2J5I/AAAAAAAACUg/jtgZXQa8Q303WIOOSpYIqnRmBrmbNG2QACEwYBhgL/s1600/DSC_0010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-mBDZrEV_WDs/Wd5yMUJ2J5I/AAAAAAAACUg/jtgZXQa8Q303WIOOSpYIqnRmBrmbNG2QACEwYBhgL/s640/DSC_0010.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżyk nr 1</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-2MNE-fD8Dvw/Wd5yNDoj-kI/AAAAAAAACUk/GVq9doiGTyEJKaBx9Ia9-frEURa3qCiQwCEwYBhgL/s1600/DSC_0020.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-2MNE-fD8Dvw/Wd5yNDoj-kI/AAAAAAAACUk/GVq9doiGTyEJKaBx9Ia9-frEURa3qCiQwCEwYBhgL/s640/DSC_0020.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżyk nr 2</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-Q-BhYRZCZIc/Wd5yXorvQeI/AAAAAAAACUs/CBHvtItv6hMp5Gbc8T3GV2TnoS9eUs2HQCEwYBhgL/s1600/DSC_0024.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-Q-BhYRZCZIc/Wd5yXorvQeI/AAAAAAAACUs/CBHvtItv6hMp5Gbc8T3GV2TnoS9eUs2HQCEwYBhgL/s640/DSC_0024.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeżyk nr 3, najmniejszy i najbardziej potrzebujący pomocy</td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-XNSo8MzECKE/Wd5yO7xFVcI/AAAAAAAACUo/Hc8I4a85JlQ-6_4-EZG3ZuNL0EVqagMugCEwYBhgL/s1600/DSC_0005.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-XNSo8MzECKE/Wd5yO7xFVcI/AAAAAAAACUo/Hc8I4a85JlQ-6_4-EZG3ZuNL0EVqagMugCEwYBhgL/s640/DSC_0005.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dobranoc</td></tr>
</tbody></table>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-78988412329047282202017-10-02T20:58:00.002+02:002017-10-02T20:58:48.283+02:00Wykład z p. Zofią MrzewińskąNa wstępie chcę napisać, że Was, moich ulubionych czytelników, bardzo przepraszam. Chciałam na bieżąco wszystko opisywać, co się u nas dzieje, pisać własne komentarze na aktualne tematy, jednak najpierw wszystko w głowie muszę sobie poukładać. A jak już piszę posta to chcę to mieć jakoś uporządkowane, aby dało się to choćby miło przeczytać. Toteż często robię tak, że zapisuję luźne myśli w wersji roboczej, do której muszę wrócić. No muszę i wracam, ale są to działania dość odległe w czasie, za co mi wstyd. Obiecywanie poprawy to najgorsza z możliwych opcji, bo dochodzi uczucie zawodu i jeszcze większego wstydu, że jednak słowa się nie dotrzymało. Mam nadzieję, że mimo wszystko nas czytacie, jak już pojawiają się nowe posty. Im większe plany, tym to wszystko się rozjeżdża i nie ma jak tego poskładać. Ot życie. I tym samym na wykładzie u p. Zofii byłam w czerwcu i dopiero dzisiaj wróciłam do tej notki i nadrabiam wszystko. Tyle czasu, tak ważna wiedza dla mnie, sobie po prostu przeleżała. Zwłaszcza, że trochę się u nas dzieje, przecież nie leżymy ciągle na kanapie.<br />
<br />
Pani Zofii Mrzewińskiej, mam nadzieję, że nikomu przedstawiać nie muszę. Jak dla mnie i pewnie całkiem sporej liczbie psiarzy jest to <b>autorytet</b>. Ogromna wiedza, którą dysponuje jest podparta wieloletnim doświadczeniem w pracy z psami. A w środowisku owczarkarzy konieczne jest znanie choć części książek czy artykułów, które napisała. To jest jak amen w pacierzu. Musisz znać, bezdyskusyjnie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-CW60DTtJRec/V9hOPrW1jyI/AAAAAAAACFI/byagqAk5Zwc8DA3iKrGjWaMhodHq9cEBwCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0042.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-CW60DTtJRec/V9hOPrW1jyI/AAAAAAAACFI/byagqAk5Zwc8DA3iKrGjWaMhodHq9cEBwCPcBGAYYCw/s320/DSC_0042.JPG" width="320" /></a></div>
Ja i wielu mi podobnych zaczynało od książek jak "psim zdaniem", "jak rozmawiać z psem" czy "na drugim końcu smyczy", tak samo jak obowiązkowy był zestaw artykułów i bardzo sławny blog o wychowaniu Raszki. Bez tych podstaw było bardzo ciężko w komunikacji z psem. Niby człowiek coś wie, ale no właśnie, niby. A tak mamy jasny drogowskaz, którą drogą iść. Oczywiście nie każdy musi się ze mną zgadzać, ba ostatnio dowiedziałam się, że niektórzy behawioryści nie zgadzają się z tymi metodami szkoleniowymi. Jednak każdy ma prawo wyboru i podążania swoją ścieżką. Ja idę tym tokiem.<br />
<br />
Panią Zofię poznałam na zlocie, gdzie prowadziła warsztaty z szkolenia i pracy węchowej, ale to było 5 lat temu. Dlatego, gdy przeglądałam facebooka i natrafiłam na wydarzenie o wykładzie w mojej okolicy, od razu się zapisałam.<br />
<br />
Teraz sobie pomyślicie, skoro znałam prawie na pamięć książki oraz widziałam już jak pracuje z psami to po co pojechałam? otóż moi mili, żeby poszerzać wiedzę. Jak? Te pięć lat temu miałam inny pogląd, inaczej to widziałam. Nabrałam doświadczenia i zaczynam zauważać niuanse w szkoleniu, które kiedyś nie istniały dla mnie. Słuchanie wykładu, który porusza aktualne nowinki, po prostu otwiera oczy. Czasami po prostu trzeba dobitnie pokazać palcem, bo inaczej nie zwrócimy na to uwagi.<br />
<br />
Jednocześnie zostało pokazane, że<b> szkoleniem psa można się bawić</b> i modyfikować pod siebie, czerpać z tego przyjemność. Nie chodzi o dłubanie szczególików w jakieś komendzie, czy robienie komend tylko pod zawody czy egzaminy. Ba, nie jest ważne, aby zrobić z psa maszynkę do wykonywania ćwiczeń. A jednocześnie jak wiele tracimy, gdy z psem nie robimy nic. Najważniejsze jest to, żeby z psem współpracować, bo po to został stworzony. Aby nagradzać go możliwością wykazania się, wykorzystania tego w co pies został obdarzony od natury. Jak wiele psich zachowań jest dla nich naturalne. Jednak zabawa zabawą, ale pies doskonale wie co od niego wymagamy. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-kxfh0hrPjuQ/V2xCTt1UexI/AAAAAAAACEU/mWYSFRQYazoVs8S-sMyTfdn1SP5lLR-PgCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0220.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-kxfh0hrPjuQ/V2xCTt1UexI/AAAAAAAACEU/mWYSFRQYazoVs8S-sMyTfdn1SP5lLR-PgCPcBGAYYCw/s640/DSC_0220.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bo najważniejsze to się dobrze bawić!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<b>Taka anegdotka: </b><br />
<i>Swoją drogą to najboleśniejszy face plam złapałam te kilka lat temu na zlocie, jak to nie wiedziałam, że przynoszenie przez psa różnych przedmiotów jest dla niego naturalne. Gdy pies aportuje piłkę to nie dlatego, że go tego nauczyliśmy jako kolejnej sztuczki, a po prostu przekierowaliśmy jego instynkt na zdobycz zastępczą. No, teraz sami widzicie, jak człowiek się musi natrudzić, aby dostrzec pewne rzeczy. Tak to było 5 lat temu, a do dzisiaj sobie nie dowierzam, jak mogłam coś takiego wymyślić. Owszem, różne sposoby nauki przynoszenia zabawki miałam opanowane. Taki psikus losu.</i><br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-YHTGTc8ReF4/V9hQyUf9xRI/AAAAAAAACFI/gYetbM3NszIM55ayKrOqreQLgppD-Bo3wCPcBGAYYCw/s1600/DSC_0058.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="320" src="https://1.bp.blogspot.com/-YHTGTc8ReF4/V9hQyUf9xRI/AAAAAAAACFI/gYetbM3NszIM55ayKrOqreQLgppD-Bo3wCPcBGAYYCw/s320/DSC_0058.JPG" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mam piłkę, piłeczkę, piłuuuusię</td></tr>
</tbody></table>
I jestem z siebie dumna, chyba pierwszy raz. Podczas wykładu pani Zofia mówiła o rzeczach, które są ważne w szkoleniu i wychowaniu psa. Różne sposoby uczenia i wplatania w to zabawę. Były poruszane tematy, czego warto psa uczyć, a czego nie ma w podręcznikach. I teraz popadnę w samozachwyt, ale według tych instrukcji uczyłam małego Gazika, dzięki czemu mam teraz fajnego psa. Może i nie wykonuje mega szybko poleceń, czy bez perfekcyjnej precyzji, ale sposoby podejścia do psa, pokazuje, że pies ma frajdę z wspólnie, aktywnie spędzanego czasu. Wszak nie każdy ma sportowe aspiracje, ale są tacy ludzie jak ja, lubią pracę z psem.<br />
<br />
To co mnie zdziwiło to zaskakujące oko do psów. P. Zofia potrafi wyłapać małe szczegóły w zachowaniu psa, widzi to co ja, kilkanaście lat młodsza nie widziałam, a patrzyłam na tego samego psa. Także podkreślę raz jeszcze, że jest to szkoleniowiec z ogromną wiedzą, którą powinniśmy garściami czerpać.Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-35542189862758964832017-08-22T21:24:00.000+02:002017-08-22T21:26:31.424+02:00Psie emocje w domuU nas dom służy przede wszystkim do odpoczynku i spania. Psy mają zapewniony spacer, czy wysiłek psychiczny i fizyczny poprzez różne aktywności. I dzięki temu w domu są zrelaksowane i nie nosi ich. Sielanka. Ale są i takie chwile, że pogoda nie teges, czasu brakuje, mamy psa rekonwalescenta czy tysiąc pińcet wymówek, bo dopadło nas życie. I pies funkcjonuje i nie narzeka, daje radę. Ale wiadomo, czegoś mu brakuje i zaczyna smęcić.<br />
W związku z tym są rzeczy, które dopuszczam w domu, a są takie, że no sorry, spadaj piesku. <br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-YtI_qAYuLJA/WZnWKcvqcVI/AAAAAAAACTk/-HGph6xTvc0U5sXUult1awzaKuvC1MgrwCEwYBhgL/s1600/aaaa.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="266" src="https://4.bp.blogspot.com/-YtI_qAYuLJA/WZnWKcvqcVI/AAAAAAAACTk/-HGph6xTvc0U5sXUult1awzaKuvC1MgrwCEwYBhgL/s400/aaaa.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">wspólne leżakowanie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Na jakie aktywności się zgadzam w domu?</b></span><br />
Przede wszystkim na takie, gdzie emocje nie szaleją. Jak pies ogarnia, co i jak ma robić.<br />
U nas to jest mizianie. Kiedy pies chce kontaktu z człowiekiem, polegający na spokojnym głaskaniu. Zwłaszcza Gazika to wycisza na wielu płaszczyznach. On tego potrzebuje jak tlenu. Ale i tu mamy komendę "starczy" i pies odchodzi się położyć na kocyku. Ten pies nie ma włącznika STOP i będzie stał i miział się i miział i miział. Potem wchodzi na kolana i udaje biednego, niekochanego i nieszczęśliwego szczeniaczka. To co, że waży 35kg. Co więcej, jak jedna osoba skończy to idzie do drugiej i nie ma końca. Wtedy konieczne są komendy.Tak samo jest z wchodzeniem na łóżko. Na moją komendę wchodzi i schodzi. A jak sam się wpakuje? to przymykam na to oko, co więcej mówię mu, że ma się położyć i leżakujemy razem. Jednak jak ja schodzę z łóżka (choćby idę po aparat) to Gandi zbiera kuferek. Sam nie poleży na łóżku, nawet zachęcony. <br />
Ostatnio sobie ze mną leżał pod kocykiem. Gorąco było, ciasno było, ale jego to nie zraziło, bo najważniejsze to być jak najbliżej człowieka.<br />
Wymagam wykonywania komend zanim dostaną kolację, przysmaka czy coś smacznego z lodówki wylatuje. Czasem jak sobie chrupie kostkę, dziamdzia piłkę czy ukradnie z pokoju według niego, cenną rzecz, to ma mi to przynieść do ręki. Nie gonię po domu, nie krzyczę, nie wyrywam z pyska. Proszę, aby oddał mi to do ręki, a zaręczam go, że mu się to opłaci.<br />
<br />
Jak jest pora jedzenia i pies zaczyna się upominać to wstaję i idę szykować żarełko. Ale żulenia przy stole, czy dobijanie się do lodówki, bo nie smakuje mu to co w misce jest, no to no sorry, odsyłany z kuchni osobnik jest. Wybrzydzania nie toleruję. Oczywiście, jeśli dostanie nowość i nie przypasuje mu to to rozumiem, ale jak zna jakieś mięsko bardzo dobrze i sobie zaczyna dumać nad miską, to trudno żarełka nie będzie.<br />
Jeśli chcę coś w domu poćwiczyć to robię wstęp i zakończenie. <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-4zjTFqLhqF0/WZnUd928DLI/AAAAAAAACTc/YxzmCmCBEJAdKhHCjwP42wpqH16ndCPMwCEwYBhgL/s1600/DSC_0016.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="533" data-original-width="800" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-4zjTFqLhqF0/WZnUd928DLI/AAAAAAAACTc/YxzmCmCBEJAdKhHCjwP42wpqH16ndCPMwCEwYBhgL/s640/DSC_0016.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">intensywne wyciszenie</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Czego sobie w domu nie życzę?</b></span><br />
Wymuszania pracy i innych aktywności. Pies dostaje memłaka, żeby zmęczył paszczoszczęki to ma leżeć w swoim miejscu i dziamdziać, a nie przychodzić i wciskać piłkę. Albo kładzie mi ją na kolana i oczy mu świecą i mówią: "MÓW DO MNIE". Kiedy wyczekuje, wręcz prosi, daj mi jakąś robotę. Ja chcę to robić. Rzuć mi piłkę a ją przyniosę. Poprzeciągamy się szarpaczkiem czy innym pluszakiem znalezionym w innym pokoju? To widać, jak psem miotają różne emocje, pobudzenie.<br />
<br />
Ja oczywiście wszystkie takie zalążki nagradzam, wszak zależy mi na współpracy z psem. Jednocześnie, po nagrodzeniu wydaję komendę "na miejsce", czy "idź się położyć". I wtedy szybko analizuję, a jak pies sobie grzecznie leży czy drzemie i nie skojarzy czynności to zbieram się na dwór, aby spuścić parę z psa.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-flGP2Byd7Hk/WZnT1u0mTwI/AAAAAAAACTU/1eVF12vPRUkauBxFIEu_eB8E9SH_rn1XACEwYBhgL/s1600/Zdj%25C4%2599cie0585.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="768" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-flGP2Byd7Hk/WZnT1u0mTwI/AAAAAAAACTU/1eVF12vPRUkauBxFIEu_eB8E9SH_rn1XACEwYBhgL/s400/Zdj%25C4%2599cie0585.jpg" width="300" /></a></div>
<br />
Nie pozwalam się z psem bawić, bo wtedy pies szaleje. A jak coś robić to na sto procent, a nie lelum, bo lelum. Z drugiej stron nie wyobrażam sobie aportowania piłki na płytkach czy szarpaniem się na śliskiej powierzchni. A na tym polega u nas zabawa, a nie ciamkanie się z psem.<br />
Tak samo nie ma zabaw między psami w domu. Nie zgadzam się na to, bo o wypadek czy kontuzję wtedy bardzo łatwo. Chcą się bawić to wywalam je na dwór.<br />
<br />
Chcę zwrócić uwagę na dość istotne elementy. To ja mówię psy kiedy ma mi przynieść jakiś skarb, aby wyeliminować pilnowanie zasobów. Jednocześnie jeśli pies coś sam z siebie proponuje to nie kontynuuję. I przede wszystkim, moja w tym głowa, aby pies nie miał dostępu do skarbów na własną łapę. Najważniejsze to jest to, że pies zaczyna kombinować, bo mu się nudzi. Kiedy energia nie jest spożytkowana, wtedy łapki chcą przebierać, a trybiki chodzą na wysokich obrotach. Wtedy, moim zdaniem lepiej wziąć psa na jakiś dłuższy spacer, coś poćwiczyć, czy dać zabawki na wyciszenie niż nakręcać go na zabawy w domu. Nie ma nic fajnego w tym, że pies jest pobudzony w domu, nie potrafi się wyciszyć i jest nieznośny. Nie ma się czym chwalić, bo to nie jest fajny pies do roboty, a pies, który ma problem i to duży. Jeśli pies ma się w czymś wykazać to niech tam daje z siebie 150% mocy, a w domu niech się po prostu zrelaksuje. On nie może być ciągle w trybie pracy, bo jego właściwa praca nie będzie tak zadowalająca, bardzo chaotyczna, rozkojarzona, a pies nie będzie się czuć komfortowo.<br />
<br />
Jednak dużo zależy od psa. Patrząc na stopień pobudzenia Gazika, ma on większy rygor. Bo wiem, że jak mu poluzuję to klepki w głowie bardzo szybko mu się poprzestawiają i mam problem na zawołanie. Z Sonią też postępuję ostrożnie, bo jak zwietrzy korzyści to robi się upierdliwa, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi jedzenie. I nie ma co ukrywać to Ciap miał przywileje i spora część zakazów go nie dotyczyła. Z jednej strony był mały i na więcej miał pozwolone, a z drugiej on miał fenomenalny przycisk on/off. Kiedyś o tym nie wiedziałam, ale z biegiem czasu dostrzegłam to. I dzięki wyznaczonemu czasu na zabawę to w domu to był anioł. Spał, był przytulanką i żadne głupstwa się go nie trzymały, ale jak wiedział, że idziemy aportować piłeczkę to budził się w nim szatan. Dlatego najważniejsze to poznanie psa. Jaki jest, jaki ma poziom pobudzenia i jak szybko potrafi się wyciszyć. Czy akceptuje zasady, czy je nagina.<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Czy są wyjątki?</b></span><br />
Niech pierwsza osoba rzuci przysłowiowym kamieniem, która zawsze i wszędzie jest konsekwentna. Konsekwencja w wychowaniu psa jest bardzo ważna i to jest niepodważalny argument. Ale my też jesteśmy tylko ludźmi i jak pies przytarga zabawkę do łóżka, kiedy leżymy chorzy czy zacznie nas zaczepiać to kto nie ulegnie? <br />
Kiedyś Gazikowi świeciły się gały, ja wiedziałam o co chodzi. Jako, że dawno nic nie robiliśmy to mnie pokusiło. I zrobiłam w korytarzu chodzenie przy nodze. No i wtedy wyszło mu fenomenalnie, za co też został nagrodzony na bogato. Psu nie odwaliło, wszyscy żyją, a co człowiek ma trochę radości to jego.<br />
<br />
Ja nie doradzę i nie powiem ,jakie kto ma mieć zasady. Każdy musi sam wiedzieć na co można psu pozwolić, a na co nie. Jednym psom nie zaszkodzi, kiedy będą proponować pracę i może to trwać latami, a są takie, które zaczną się fiksować. Najważniejszy to zdrowy rozsądek i znajomość swojego psa.Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-54056585866518864312017-08-07T10:58:00.001+02:002017-08-07T10:58:55.076+02:00Nowy członek rodziny?Ciapek odszedł w styczniu i przeżycie żałoby musiało swoje potrwać. O ile na początku nie chciałam kolejnego psa, bo tak serce bolało. Co więcej, źle czułabym się, ciesząc się z szczeniaka, wiedząc, że mam go tylko dlatego, że odszedł Ciapek. Inna sprawa, że wychowanie papisia to nie lada wyzwanie, gdzie przewodnik musi się w 100 procent zaangażować i poświęcić. Niestety to nie był chwalebny okres w moim życiu i jednak bardziej wolałam się zakopać pod kocykiem niż socjalizować i zwiedzać z szczeniakiem świat.<br />
<br />
Ale wiadomo, w końcu zacznie kiełować myśl o kolejnym członku rodziny i tak było u nas. Na początku miotałam się bardzo, bardzo. Chciałam psa, ale nie wiedziałam jakiej rasy, bo już chciałam kolejnego rasowego. I to teraz i na ten czas, nie czekać. I też nie miałam sprecyzowanego celu, do czego i co będę z tym psem robić. W miarę dojrzewania do decyzji, próbowałam dowiadywać się w różnych miejscach czegoś więcej o danej rasie. A brałam pod uwagę kilka ras, a każda totalnie się różniła. Dlatego dużo nie myśląc zaczęłam podpytywać w środowisku, począwszy od właścicieli po hodowców.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-vTIyCYm8IJ8/WYSrt-8pyII/AAAAAAAACSw/4ORUiMUm2GAtOkTeJiSpIvlA4i_CxzpoQCLcBGAs/s1600/DSC_0130.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="213" src="https://1.bp.blogspot.com/-vTIyCYm8IJ8/WYSrt-8pyII/AAAAAAAACSw/4ORUiMUm2GAtOkTeJiSpIvlA4i_CxzpoQCLcBGAs/s320/DSC_0130.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czy ja się znowu chcę w to pakować?<br />
Ps. najlepsza piłka dla szczeniaków, lepszej chyba nie ma</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Pisałam e-maile do hodowców, dopytywałam na grupach rasowych, próbowałam rozmawiać z właścicielami tej rasy, nawet w okolicy szukałam przedstawicieli, aby wiedzieć z czym to się przysłowiowo je. Z czasem zaczęłam bardziej świadomie podchodzić do wyboru, czego oczekuję i co mi się w psie podoba, a czego kategorycznie nie chciałabym. Dowiadywanie się o chorobach, typowych zachowaniach i problemach oraz jakie mają wymagania.<br />
<br />
I ja nie wiem jak u innych to wygląda, ale ja zakochana jestem w Owczarkach Niemieckich, więc mogłabym o nich rozmawiać godzinami. Mówiąc na co zwracać uwagę, o typowych problemach i jak się zachowują i czego potrzebują.<br />
<br />
W efekcie moje poszukiwania skończyły się na stwierdzeniach, że psy o jakich myślałam nie są dla mnie. Choć padło wiele słów, na wstępie usłyszałam, że moje poczwarusie pożrą biednego szczeniaka. Bo wielkie, bo groźne, bo taka rasa. I nie napisała mi tego jedna osoba, a kilka. Cóż, mi się zrobiło najzwyklej na świecie przykro. Dlaczego? ciągle pokazuję moim psom, co mi się podoba w ich zachowaniu, a co nie i konsekwentnie w to brnę. Jestem pewna moich psów, bo są karne i usłuchane i musiałabym być głupcem, aby dać psom wolną łapę, zwłaszcza przy szczeniaku. Oczywiście wszystkie rasy są bardzo trudne, aktywne, temperamentne, ruchliwe, nawet nadpobudliwe i standardowo inteligentne. A ja mam tylko owczarki niemieckie, więc co ja tam mogę wiedzieć. Chwilami odniosłam wrażenie, że lepszy odbiór uzyskałabym, gdybym pisała, że nigdy psa nie miałam. Co więcej, nikt mi nie uwierzył, że mam bardzo aktywnego psa, co zakrywa o nadpobudliwość. Pisząc to miałam nadzieję, że jednak bardziej przychylnym okiem na mnie spojrzą. W efekcie wyszło, że napewno nie wiem o czym piszę. Nie ma co ukrywać, że pewne rasy są tylko dla wybrańców, którym zapewne nie jestem.<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-72vvKjHQtzA/WYSrtwsj3rI/AAAAAAAACS0/IamolgQl5xERcGCJYN-mdwVvA9_9cVGJgCEwYBhgL/s1600/DSC_0176.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="213" src="https://4.bp.blogspot.com/-72vvKjHQtzA/WYSrtwsj3rI/AAAAAAAACS0/IamolgQl5xERcGCJYN-mdwVvA9_9cVGJgCEwYBhgL/s320/DSC_0176.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciapek wychował każdego szczeniaka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Podjęłam inną decyzję. Wycofałam się totalnie z eksperymentów z nowymi rasami. Poszłam po rozum do głowy i podpytałam osoby, które mnie rozumieją. Co więcej, które siedzą tak samo jak ja w owczarach no i doradziły mi. Mimo, że sama jeszcze się trochę miotam, to jednak już wiem na czym stoję. Szczeniak pojawi się, może przy dobrych wiatrach jeszcze w tym roku, ale pewniejsza opcja jest, że nastąpi to w przyszłym roku. Do końca nie mam sprecyzowanych planów, ale zalążki moich myśli powolutku, powolutku się kształtują.<br />
<br />
Dziś mogę napisać, że gdy odchodzi pies to trzeba to przetrzymać. Wiem, że mi jest łatwiej to pisać, bo nie zostałam kompletnie bez psa. Jednak, gdy serce płacze, nie powinniśmy podejmować tak ważnych decyzji. Owszem większość ludzi podejmuje i sobie szczęśliwie z tym psem żyją. Jednak, ktoś kto podchwycił życie z pewnym rodzajem psa, pod względem temperamentu, osobowości, potrzeb jak i ma jakieś swoje plany, które nawet nie mają formy, a jedynie mglistą powłokę to lepiej aby nie podejmował decyzji pod wpływem chwili.Obecnie etap z różnymi rasami uważam za zamknięty. Teraz chce mi się z tego śmiać, ale wtedy byłam bliska załamaniu. Dowiedzieć się, że jest się beznadziejnym w ogarnianiu swoich psów, uwierzcie, do miłych nie należy. Zwłaszcza, gdy chce się świadomie brać kolejnego psa. Szukałam psa podobnego z wyglądu/charakteru do Ciapka, jednak drugiego takiego samego psa nie znajdę. Dlatego ten pies był bardzo dla mnie szczególny i na zawsze zostanie w moim sercu. Jednak trzeba iść dalej...<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-waF2TTA7xcs/WYSr1KNqIJI/AAAAAAAACS4/en7PZUp2DxcyAzbh-GdrS16jr_tbDKs-wCEwYBhgL/s1600/DSC_0633.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="425" src="https://2.bp.blogspot.com/-waF2TTA7xcs/WYSr1KNqIJI/AAAAAAAACS4/en7PZUp2DxcyAzbh-GdrS16jr_tbDKs-wCEwYBhgL/s640/DSC_0633.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jeden dorosły i dwa szczeniaki. Wszystkie równego wzrostu. Ale Gandi już wiedział z kim trzeba przystawać.</td></tr>
</tbody></table>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-13812726762639533122017-07-31T14:59:00.000+02:002017-07-31T14:59:14.582+02:00Nie polecam psiarzy!<span style="font-size: small;">Zbierało się, zbierało, aż nie wytrzymuję. I muszę napisać, że ktoś kto posiada psa, niekoniecznie posiada jakąkolwiek wiedzę. I mimo głośno okazywanej miłości do swojego Fafika czy innej Pusi, tak naprawdę nic o psach nie wiedzą, tudzież mają wiedzę sprzed kilku wieków. </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-9FWK8kYYm1o/WXZWClKJRiI/AAAAAAAACSU/TuGFiwF7UIQP5Is2U5doQr3ZxXwUSofxwCEwYBhgL/s1600/19073875_1506444572740693_283863728_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="400" src="https://4.bp.blogspot.com/-9FWK8kYYm1o/WXZWClKJRiI/AAAAAAAACSU/TuGFiwF7UIQP5Is2U5doQr3ZxXwUSofxwCEwYBhgL/s400/19073875_1506444572740693_283863728_n.jpg" width="300" /></a></div>
<br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Nie, pies nie jest małym człowieczkiem w futerku. Nie, nie jest dzieckiem i nie powinien tak być traktowany. Pies nie jest także żywą maskotką. Ani opiekunką, ani śmietnikiem, ani ozdobą w pokoju czy podwórka. Pies to żywa istotna, która odczuwa ból i emocje. Zwierzę, które ma swoje potrzeby. Prościej się nie da powiedzieć niż jak: żre, sra, śpi, a do tego potrzebuje ruchu i jakiegokolwiek szkolenia. Tylko 5 czynności potrzebuje do szczęśliwego życia. A ludzie potrafią tak namieszać i wydziwiać, że psy nawet nie mają zapewnionego podstawowego bytu. </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Co mnie wkurza?</span><br />
<span style="font-size: small;">Sławetny zestaw, czyli smycz automatyczna, zwaną<b> flexi i kolczatka</b>. Myślałam, że to jest szczyt, ale nie, moi drodzy. Jest jeszcze gorzej, bo tego zestawu używają jak z psem na rowerze jadą. Kolce i rower to już standardzik. Ciągnięcie starego psa na kolczatce, żeby szedł szybciej również zwaliło mnie z nóg. Tak samo jak używanie kolcy na psich dzieciach. I co tam, trzeba pochwalić się zdjęciem jak trzy miesięczne dziecię śpi na boku, w domu i ma założone kolce. Albo psy, którym te kolczatki wiszą jak korale. Jest jeszcze kolejna opcja, czyli kolce powywijane na zewnątrz, żeby Fafisia nie bolało. Widziałam też założone kolce i obrożę i to razem pozapinane, poskręcane jakoś na jednym karabinku jak dla kunia. Kolczatka źle założona i źle używana. W jakim celu? a bo się nauczyć musi, bo ciągnie, bo tysiąć pińcet wymówek, które są stekiem bzdur.</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Coś co doprowadza mnie do szału to <b>nie sprzątanie po swoim psie</b>. To już jest normalka. Idzie człowiek chodnikiem i musi uważać, aby w coś nie wdepnąć. I jako jedna z niewielu chodzę z woreczkami, a potem z całym urobkiem wracam do domu. Mój pies, moja morda i moja kupa. Skoro ja potrafię sprzątnąć to co innym szkodzi? Kiedyś widziałam starszego pana, który chodził o kulach i sprzątał po swoim psie, czyli się da. A potem płacz i lament, bo psy są wszędzie źle widziane. Kiedyś mi się oberwało jak Sonia robiła siku, wiadomo jak to suczka, musi przykucnąć. I pewna Pani huknęła na mnie,że mam TO posprzątać. Naprawdę psiarze nie są pępkiem świata i nie każdy zachwyca się gównem psa, zawłaszcza obcego. Chcesz, aby milej na Ciebie patrzyli? małymi kroczkami pokazuj, że pies to nie jest zło konieczne.</span><br />
<span style="font-size: small;">Mieszkam na obrzeżach miasta i nawet przed domem, na chodniku miałam do sprzątnięcia kupy. Ładne kwiatki przed płotem? Taki był zamysł, a w efekcie były podeptane i wiecznie podlewane przez samce. Naprawdę tak ciężko ogarnąć psa, aby szedł po chodniku, a nie jak mu się podoba? Aby podprowadzić psa na zielony skrawek, aby tam załatwił swoje potrzebny, zamiast komuś pod nosem?</span><br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-pRIJTnD6iVY/WXZWB-vUjoI/AAAAAAAACSQ/C90HNuOalTcdnYS2fwLul1vwipddio5HACEwYBhgL/s1600/19047814_1505832052801945_1427161532_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="480" height="400" src="https://2.bp.blogspot.com/-pRIJTnD6iVY/WXZWB-vUjoI/AAAAAAAACSQ/C90HNuOalTcdnYS2fwLul1vwipddio5HACEwYBhgL/s400/19047814_1505832052801945_1427161532_n.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Łoś na łosiach</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><b>Branie psa</b>, szczeniaka obecnie przyprawia mnie o gęsią skórkę. Jestem w różnych lokalnych grupach i to co tam się dzieje to Łooo Panie! Jak szczeniaki są pomieszane z jakimś rasowcem to ludzie prześcigają się, piszą bardzo emocjonalne posty, jako to dzieci czekają na tego papisia. Szybko rezerwują, żeby ktoś takiej okazji sprzed nosa komuś nie sprzątnął. Oczywiście muszą być do rozdania, za darmo. Wszak nikt nie wyda złamanego grosza na psa. Nie wspomnę, skąd tyle szczeniaków od mixów po totalne kundelki się bierze. Po co pilnować, sterylizować. Przecież znajdą się głupcy, co te szczeniaki wezmą. A na końcu płaczliwe posty, że trafią do schroniska. Albo podrzucają komuś obcemu, przecież odpowiedzialność najlepiej zwalić na kogoś innego. </span><br />
<span style="font-size: small;">Psy rodowodowe z stowarzyszeń też rozchodzą się jak świeże bułeczki. NIKT, nikt nie pyta o rodziców, o zachowanie, badania, wyszkolenia. Ba, biorą psa z rodowodem i myślą, że są Panami świata.Im taniej tym lepiej, a już najlepsiej byłoby, gdyby były za darmo. A na końcu to jestem ta głupia, co tyle hajsów na psa wydała. I jeszcze się targują, bo przecież drooogo.</span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Wkurzają mnie <b>metody wychowawcze</b>. Bicie psa za nieposłuszeństwo. A tu przeciągnie mu ze smyczy, tu za kolce go pociora. Stawianie wysoko poprzeczki. Pies nie przyniósł rzuconego kamienia, bęcki. Pies ciągnie na smyczy? bęcki. Pies nie przyszedł na zawołanie? bęcki. </span>Nie szkolą, nie uczą, nie nagradzają psów, ale do karania są pierwsi.Najpierw nie pokażą czego oczekują od psa, zamiast dać psu wsparcie,kiedy się pogubi, zamiast być razem z psem w trudnej sytuacji to pies dostaje bęcki. Praktycznie za wszystko. Pies zgarnął łomot od innego psa? zamiast pomóc psu, który jest przerażony to co dostaje? zgadnijcie, tak, bęcki! Z drugiej strony są ludzie, którzy z psami NIC nie robią. Żadnych spacerów, czy prób współpracy. Szczęście, że niektórzy biorą te psy na ten rower, ale też porywają się na żywioł. Psy oszczekujące wszystko, gonienie, rzucanie się. Żarty się kończą, jak mam przejść nieopodal takiego psa. Zwłaszcza jak widzę, że właściciel ostro walczy, aby nie glebnąć i nie być przecioranym np. po ruchliwej ulicy. I teraz naprawdę, sama nie wiem co jest gorsze.<br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><b>Karmienie psów</b>. Z jednej strony psy dostają albo totalne resztki z obiadów i mają za to dziękować, a drugie znowu dostają super suchą karmę za miliony monet z wprost nieproporcjonalnym składem do ceny. </span><span style="font-size: small;"><span style="font-size: small;"> Hiciorem jest podawanie psu paszy przeznaczonej dla świń, takiego totalnego śrutu. </span>Psy pijące kawkę razem z właścicielem, pyszne szyneczki czy wytworne kiełbaski. Po drugiej stronie te co dostają nagotowanej kaszy czy makaronu razem z gotowanymi kośćmi z kurczaka. Czasem nawet bez mięsa, bo po co. Najlepiej surowego gnata psu rzucić i niech żre, naje się tym, tiaaa. Ale wszystkie psy są piękne! Dlaczego? bo spasione. Grube, leniwe i jak jeden mąż szybko męczące się.Choć bardziej mówi się o nich, że dorodne, pokaźne. </span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">I najgorszy kaliber, czyli <b>oszczędzanie na psie</b>. Do weta nie pójdzie, bo za drogo. Wszak pies sam się zdiagnozuje, wyleczy a hajs jest zaoszczędzony. Tudzież leczenie psa ludzkimi ZAKAZANYMI dla psa lekami, a skutki są opłakane i czasem tragiczne. Po co tracić pieniądze na porządne i odpowiednie akcesoria skoro można kupić jak najtańsze. Zbyt małe, ciasne, niewygodne. Kaganiec typu tuba na spacery do parku. Psy nie mają porządnych i ocieplanych bud.</span><br />
<span style="font-size: small;">Jednocześnie pojawiają się łowcy biznesu, którzy na psach chcą robić hajs. Ma psa, najczęściej w typie rasy i koniecznie musi rozmnażać. Przecież pies musi na siebie zarobić. Przecież, dlaczego człowiek nie może sobie dorobić, takie ciężkie czasy. Ludzie, zanim zaczniecie powoływać nowe psy do życia, najpierw douczcie się, bo ten temat jest tak obszerny, że spokojnie cały post można o tym napisać. </span><br />
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;">Ludzi nie interesuje, co pies czuje i jak mu pomóc.Pies ma być grzeczny, nie sprawiający problemów wychowawczych i najlepiej, aby nic od człowieka nie chciał. Zero zainteresowania, domagania się zajęcia, spędzania wspólnego czasu i bliskości człowieka. Dla wielu pies to tylko kolejny gadżet. Wszyscy mają psa, teraz są modne i na czasie to dlaczego ktoś tam nie może mieć? </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Pies jest psem, mięsożercą, stworzonym do współpracy z człowiekiem. Zwłaszcza Owczarek Niemiecki. I tak mnie boli, jak widzę te biedne psy, które na spacery nie wychodzą, człowiek z nimi nie pracuje. Jak bardzo one niszczeją. </span><br />
<br />
<span style="font-size: small;">Pytanie, czy to są psiarze? Nie, to są totalni ignoranci. Niestety ich jest o wiele więcej niż tych ogarniętych, świadomych psiarzy.</span><br />
<span style="font-size: small;">Jestem całym sercem psiarzem. Zwłaszcza zakochanym w Owczarkach Niemieckich. I jednocześnie jak bardzo w tym społeczeństwie jestem niezrozumiana... </span><br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-voTWwxMz1WM/WXZWJg9T4zI/AAAAAAAACSY/CjfSS39teigZX_nAocA5kGoAyKQHixYoACEwYBhgL/s1600/19551731_1702766809751335_1831174193_o-crop.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="933" data-original-width="1000" height="596" src="https://3.bp.blogspot.com/-voTWwxMz1WM/WXZWJg9T4zI/AAAAAAAACSY/CjfSS39teigZX_nAocA5kGoAyKQHixYoACEwYBhgL/s640/19551731_1702766809751335_1831174193_o-crop.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gandi z nowymi koleżankami</td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;">Pies powinien być dobrem luksusowym. Aby móc wziąć psa powinny być jakieś szkolenia czy podstawowy elementarz, koniecznie z egzaminem sprawdzającym wiedzę. Niestety to jest idylla. </span><br />
<span style="font-size: small;">Obecnie wiedza jest na wyciągnięcie ręki, ale trzeba mieć chęci, aby po nią sięgnąć.</span><br />
<span style="font-size: small;">Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ten post przeczytają osoby ogarnięte w temacie. A Ci co go powinni przeczytać, niestety tego nie zrobią, wszak wszystko wiedzą najlepiej. </span>Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-64831266210856517532017-07-08T21:18:00.004+02:002017-07-08T21:32:29.579+02:00Fotoksiążka od Saal Digital PolskaWiele osób, zwłaszcza wśród psiarzy, mówi o zainteresowaniu fotografią. Kiedyś ta moda dopadła i mnie.Wtedy to były czasy, kiedy robienie zdjęć zwykłą cyfrówką nie satysfakcjonowało mnie. Zdjęcia były kiepskie i za bardzo z tego aparatu nie szło wyciągnąć lepszych ujęć. I tak poszłam do pracy i za pierwsze zarobione pieniądze kupiłam, potocznie zwaną, lustrzankę. Ot, nic specjalnego, ale zdjęcia wreszcie wyglądały ładnie. Psy zaczęły się dobrze prezentować na zdjęciach,a nie jako wyblakłe, często rozmazane COŚ, bez składu i ładu.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-BvbAMr_orLY/WWDujgOcQmI/AAAAAAAACR4/K1fSao_H8-I_7tIwe8Gk6DRYsy0TUybcACLcBGAs/s1600/DSC_0009.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-BvbAMr_orLY/WWDujgOcQmI/AAAAAAAACR4/K1fSao_H8-I_7tIwe8Gk6DRYsy0TUybcACLcBGAs/s640/DSC_0009.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zdjęcie po lewej stronie jest z zwykłego aparatu cyfrowego, po prawej z "lustra".<br />
Oba psiaki za TM :(</td></tr>
</tbody></table>
Mając nowy aparat, trochę liznęłam wiedzy z książek i artykułów o fotografowaniu. Zależało mi, aby te zdjęcia zachwycały, ale nigdy nie miałam aspiracji, aby w tym kierunku iść. Sama obróbka często jest dla mnie czarną magią, którą nie sposób pojąć. Jednak dla mnie najważniejsze było uchwycenie pięknych chwil z moimi psami. Jako piękna pamiątka i setka wspomnień.<br />
<br />
Zawsze mówiłam, że zdjęcia w plikach na komputerze są fajne i szybko można je przeglądnąć. Za to wydrukowane na papierze mają w sobie o wiele większą moc. Pozwalają na chwile się zatrzymać, pomyśleć, wrócić wspomnieniami do momentów w jakich zostały zrobione. Ale ja nigdy moich zdjęć nie wywołałam. Znalezienie albumu i aby to wszystko było ładnie ubrane w całość było zwalane na dalszy plan. Zawsze coś mi nie pasowało,a to okładka, a to przemieszczanie się zdjęć, naderwane koszulki. Nie, szukałam czegoś innego i tak wpadł mi w oczy pomysł z fotoksiążką. Ale znowu to jest drogi, jednorazowy wydatek. I o wiele większy problem. Czy moje zdjęcia się nadadzą? w końcu nie mam profesjonalnych zdjęć, psy nie pozują jak w reklamach, nie mam poprzerabianych, gdzie jedno jest bardziej wyostrzone, coś usunięte, coś dodane. I oczywiście zwątpiłam, czy ta fotoksiążka wyjdzie ładnie. Co więcej,widząc własne zdjęcia, bałam się wydania takiej kwoty i opcji, że to będzie kompletna klapa.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-HDGQKlfDRHA/WWDrLOXkrpI/AAAAAAAACRs/9EQk-KMqkag2fnwVENHIk376s4dfKHeLwCEwYBhgL/s1600/DSC_0016.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-HDGQKlfDRHA/WWDrLOXkrpI/AAAAAAAACRs/9EQk-KMqkag2fnwVENHIk376s4dfKHeLwCEwYBhgL/s640/DSC_0016.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">jedno z ważniejszych dla mnie zdjęć</td></tr>
</tbody></table>
<br />
A ostatnio na FB wyskoczyła mi reklama, że <a href="https://www.facebook.com/saal.digital.polska/" target="_blank">Saal Digital Polska</a> szuka testerów do fotoksiążki. Mówię sobie, że spróbuję, a co! Choć od razu zaznaczyłam, że fotografem to ja nie jestem. I jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że dostałam kod na 125zł. I zaczęło się wybieranie, przebieranie zdjęć. Próbowałam przerabiać po swojemu, ale ostatecznie poszły zdjęcia gołe, prosto z aparatu. Tak, wiem. To było ryzykowne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Y9ACAxQM4Wg/WWDuZc0aL0I/AAAAAAAACR0/_QAHgGR6B48pJEeKsQ-zUdipJOgFTmymwCLcBGAs/s1600/%25C5%2582%25C4%2585czne.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="404" data-original-width="404" height="640" src="https://1.bp.blogspot.com/-Y9ACAxQM4Wg/WWDuZc0aL0I/AAAAAAAACR0/_QAHgGR6B48pJEeKsQ-zUdipJOgFTmymwCLcBGAs/s640/%25C5%2582%25C4%2585czne.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Ale zacznijmy od początku. Najpierw wchodzimy na stronę <a href="http://www.saal-digital.pl/">http://www.saal-digital.pl/</a> i pobieramy program na komputer. Później go instalujemy, włączamy i wybieramy co chcemy czy fotoksiążkę czy inny produkt. W moim przypadku była to fotoksiążka i z boku miałam do wyboru dostępne funkcje wraz z ceną. Możliwości było bardzo dużo, począwszy od formatu i ilości stron, poprzez czy zdjęcia mają być matowe czy błyszczące, watowanie okładki, aż po to czy ma być widoczny kod kreskowy czy nie. Nawet opakowanie można było sobie kupić. Wszystko, dosłownie wszystko zależy od nas co się wybierzemy.<br />
<br />
U mnie to był format 15x21 cm, czyli taki zeszyt w twardej okładce i zaszalałam i aż 38 stron sobie wybrałam. Na okładce zdjęcia błyszczące, a w środku matowe. Podsumowując dopłaciłam 25zł, bo trzeba doliczyć 20zł na przesyłkę i mam fotoksiążkę marzeń.<br />
<br />
Założyłam sobie osobny folder, gdzie pododawałam ważne dla mnie zdjęcia i potem zaczęłam kombinować, jak powiększyć, zmniejszyć, obrócić, czy z przodu czy z tyłu. Opcji naprawdę było bardzo dużo, a ograniczała nas jedynie wyobraźnia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Os1BHar-rIg/WWDoVCcWeeI/AAAAAAAACRU/iRlTxkIh1-gBlrl6eQczqLWN_XWnFZqrgCLcBGAs/s1600/bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="768" data-original-width="1366" height="358" src="https://1.bp.blogspot.com/-Os1BHar-rIg/WWDoVCcWeeI/AAAAAAAACRU/iRlTxkIh1-gBlrl6eQczqLWN_XWnFZqrgCLcBGAs/s640/bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.bmp" width="640" /></a></div>
<br />
Jedyne na co trzeba zwracać uwagę to na linie, aby tak dodać zdjęcia, aby nie było białych pasków u góry czy na dole. No chyba, że tak chcemy, można wybrać sobie kolor wypełnienia. Ja sobie zapisałam projekt, a także zrobiłam wersję w pdf, gdzie przeglądnęłam sobie,czy nie ma niedociągnięć, zdjęć krzywego dopasowanych itp. Jednak wysłałam projekt w pliku, w jakim zapisałam w programie, a nie w pdf.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-qI_Z5mSrJD4/WWDvXODsoAI/AAAAAAAACSA/cMEYCfUjvcszw2_VXJ8mGgKLwLgKz1y6ACLcBGAs/s1600/DSC_0010.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-qI_Z5mSrJD4/WWDvXODsoAI/AAAAAAAACSA/cMEYCfUjvcszw2_VXJ8mGgKLwLgKz1y6ACLcBGAs/s640/DSC_0010.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">ogranicza nas tylko wyobraźnia</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Jak już wszystko powybieramy, klikamy "dodaj do koszyka", gdzie uzupełniamy dane, wybieramy dostawę, płatność i składamy zamówienie. Ja złożyłam w poniedziałek wieczorem, a w czwartek do południa paczka była u mnie. Czyli bardzo szybko. A jak odpakowałam to oniemiałam. Moja fotoksiązka wyszła pięknie, zdjęcia wyraziste, ładne, dopasowane. Kartki sztywne, dopracowane z najwyższą starannością.<br />
<br />
Jeśli masz zdjęcia dobre jakościowo, ale bez przeróbek, jedynie dla własnego użytku i boisz się, że fotoksiążka nie wyjdzie to nie martw się. Zobacz jak u mnie to się wszystko zgrało i jaki jest efekt końcowy. Każdy jest indywidualny i ma zdjęcia, które są bliskie jego sercu. Zdjęcia, które wywołują wspomnienia, kiedy to wracają piękne chwile i są szczególne dla niego. Nawet jeżeli wspomnienia są bardzo osobiste, wręcz intymne, zaglądające wgłąb człowieka to warto z nich stworzyć własną fotoksiążkę i ułożyć z nich swoją ciekawą historię.<br />
<br />
Bardzo dziękuję firmie <a href="http://www.saal-digital.pl/" target="_blank">Saal Digital </a>za możliwość przetestowania fotoksiązki. Kontakt z firmą był bardzo przyjemny i podczas wymiany e-maili jak i wiadomości na FB. W razie jakichkolwiek problemów służą radą i odpowiadają na wszystkie pytania. Bardzo polecam!<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-7VuYyZ_ab0c/WWDrLWjBHNI/AAAAAAAACRo/L65YuIz3yJQ_--k98mx6AKCEyJZBVxxSwCLcBGAs/s1600/DSC_0015.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-7VuYyZ_ab0c/WWDrLWjBHNI/AAAAAAAACRo/L65YuIz3yJQ_--k98mx6AKCEyJZBVxxSwCLcBGAs/s640/DSC_0015.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tył okładki i widoczny kod kreskowy. Nie przeszkadza mi to, a za tą cenę wolałam więcej stron.<br /> </td></tr>
</tbody></table>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-73695052528566442372017-06-29T21:04:00.000+02:002017-06-29T21:23:50.281+02:00Czym dla mnie jest szkolenie psów?Szkolenie psów wg mnie to jest sztuka, niebywale trudna, jednocześnie sprawiająca dużo satysfakcji. Sztuka,która wymaga wiele nauki, samodoskonalenia się i cierpliwości. Przeczytaniu wiele książek,artykułów, spędzenia mnóstwa czasu na uczeniu się i obserwowaniu. Przebywanie z różnymi psami, analizowaniu ich zachowania i dostrzeżenie niuansów, które podpowiadają nam, co dzieje się w psiej głowie. Poznawanie rożnych poglądów,zmian nastawienia i udoskonalenia.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-VpYu1koP8XY/WVKvq4FAPWI/AAAAAAAACRA/wxyy0L89PXEveXwfhtAuM2m38sd7nfYGQCEwYBhgL/s1600/DSC_0158.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-VpYu1koP8XY/WVKvq4FAPWI/AAAAAAAACRA/wxyy0L89PXEveXwfhtAuM2m38sd7nfYGQCEwYBhgL/s640/DSC_0158.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasem trzeba pogłówkować i znaleźć złoty środek</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Ponadto, szkolenie psa wymagająca wiele wyrzeczeń, smażenia się w upale, taplaniu się w błocie, odmrożeń i przemoknięcia. Jeżdżenia wiele kilometrów, niedospania, zwalczania niedogodności.To walka z swoimi słabościami. I w tym wszystkim dochodzi uczucie, że mimo to nadal tak mało wiemy o psach. Taka to moim zdaniem sztuka, dla prawdziwych zapaleńców. To są lata ciężkiej harówki, gdzie zewsząd jest krytyka, śmiech i brak zrozumienia. To jest także wyrabianie sobie charakteru i uparcie dążenie do celu. Nie wielu ludzi na to stać. Często czuć gorzki smak porażki, bezsilność i powątpiewanie. Ale są takie osoby, które uwielbiają taplać się w błocie, w każdym warunkach spędzać czas z psem i się z tego dobrze bawić. Choć gorsze chwile dopadają człowieka to dobry motywacyjny kop sprawia, że chce się więcej i więcej. W tym całym zawirowaniu najważniejszy jest pies. Gdzie trzeba pomyśleć i wymyślić, jak nauczyć czegoś psa, bo nie rozumie standardowego podejścia. Trzeba w tej sztuce wykazać się kreatywnością, innowacyjnością i otwartym umysłem. To dostrzeganie sygnałów, które wysyła pies. Sztuka ta polega na umiejętnym prowadzeniu psa, balansowanie między nagrodami, aby zwiększyć motywację psa. <br />
<br />
Tym dla mnie jest szkolenie psa, to nie tylko bieganie po tęczy i pławienia się w samych superlatywach. Za tym wszystkim stoi ostre tyranie. Tak właśnie wygląda życie, jeśli chcemy od psa czegoś więcej niż podawanie łapy i leżakowanie wieczne na kanapie.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-hBBGGNZzTws/WVKvpwaJbDI/AAAAAAAACRE/QJw4dYUKc6UEUOsl7bWrYwWRtXg_YrSDgCEwYBhgL/s1600/DSC_0124.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-hBBGGNZzTws/WVKvpwaJbDI/AAAAAAAACRE/QJw4dYUKc6UEUOsl7bWrYwWRtXg_YrSDgCEwYBhgL/s640/DSC_0124.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Niekiedy rozwiązania nie są podane na tacy,a wymagają pogłówkowania</td></tr>
</tbody></table>
I tą drogą powinni przejść Ci,którzy zawodowo zajmują się szkoleniem. Niestety często zamiast uprawiania sztuki jest ciężkie rzemiosło.<br />
Rzemiosłem jest dla mnie siedzenie w swoich poglądach, w które się święcie wierzy. Zero nauki czegoś więcej, żadnego poszerzania horyzontów, brak próbowania zrozumieć samego psa. Szkolenie, gdzie wali się kolczatką, bo pies nie słucha, ignorowanie wysyłanych przez psa sygnałów uspokajających. Brak chęci wysilenia się i zastanowienia, czy dobrą metodą szkolę? Czy jest inna droga do osiągnięcia celu, aby poprawić komfort psa i dotarcia do niego? nie, bo jest jedna metoda, którą się klepie ciągle i ciągle, do każdego psa. Brak kreatywności i pomyślunku. Często wystarczy skończyć szybki kurs i już się jest gotowym, aby uczyć innych. Ba, aby założyć szkołę, nie potrzebujesz dokumentów potwierdzających kwalifikację. Co więcej, taka osoba nie potrzebuje własnego psa. To jest, moim zdaniem, ślepe zapatrzenie w siebie, w swoją nieomylność,a każdy głos, który krytykuje i mówi inaczej jest skreślany, tudzież wywalany z placu szkoleniowego. Ale nie tylko przemoc jest zła, złe jest również automatyczne wydawanie samych przysmaków psu. Nieodpowiednio nagradzanie psa, bez budowania motywacji i więzi. Rzemiosło to nie tylko podejście tradycyjne do szkolenia, ale także pozytywne metody. Bo przede wszystkim najważniejsze jest dobranie metody do psa, a nie odwrotnie. <br />
<br />
Obecnie każda dziedzina ma artystów i rzemieślników.Wiem, że nikt od razu nie urodził się alfą i omegą, nikt nie wyssał z mlekiem matki podstawowej wiedzy, a już tym bardziej zaawansowanej o psach. Ale zastanówmy się, kim chcielibyśmy być i do tego dążmy.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-O1qr6WqEjLA/WVKvlCnE-eI/AAAAAAAACRE/mXnaQ2bPuo8e4_q2cv7p01bKD_jn_hXTACEwYBhgL/s1600/DSC_0080.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="1000" height="426" src="https://2.bp.blogspot.com/-O1qr6WqEjLA/WVKvlCnE-eI/AAAAAAAACRE/mXnaQ2bPuo8e4_q2cv7p01bKD_jn_hXTACEwYBhgL/s640/DSC_0080.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Na smakołykach opiera się nauka</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Przykro mi to stwierdzać, ale sporo już widziałam i czytałam. Jak to psy są szkolone. I przeraża mnie, nie to, że ciągle zmieniają się trendy, co rusz są nowe metody i kombinacje. Nie, to wszystko jest po to, aby wyciągać z tego wnioski. Mnie przeraża, jak ktoś kto zajmuje się szkoleniem jest ślepy na nowinki i udaje, że nie ma innych wyjść z sytuacji. Nie trzeba zgadzać się z każdym podejściem, ale trzeba mieć wiedzę o ich istnieniu i umieć argumentować swoje zdanie. Bo pomiędzy szkoleniowcem a przewodnikiem psa musi być dobra komunikacja. Aby przewodnik wszystko zrozumiał i aby szkoleniowiec potrafił wytłumaczyć, dlaczego jest tak a nie inaczej.<br />
<br />
Artystami są dla mnie szkoleniowcy, którzy potrafią wydobyć cały potencjał z psa, a nawet więcej. Potrafią myśleć o psie,a nie tylko o kasie. Przede wszystkim szkolenie trzeba czuć,wiedzieć co i po co się robi. Rzemieślnicy odpukają parę spotkań, skasują i znowu organizują szkolenie. Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-38177880466283044582017-06-24T23:18:00.002+02:002017-06-24T23:18:42.563+02:00Spacer z psimi kumplami, czyli kilka słów o Gazika zachowaniuW niedzielę byliśmy na spacerze z zapsionymi znajomymi, poznanymi przez internet. I tak rano zapakowałam Gazulca do samochodu, przejechaliśmy 30 kilometrów tylko po to, aby iść na spacer. Oprócz nas, był samiec labrador i dwie suczki, jedna to Mastif Tybetański.a druga to 4,5 miesięczny szczeniak doga kanaryjskiego.Mieszanka eksperymentalna.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://4.bp.blogspot.com/-kqhX7m4WuoE/WU2UNNkTnbI/AAAAAAAACQo/UefjndybIR8_kubmiUi71AjGdEFQSTrrQCEwYBhgL/s1600/DSC_0020.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-kqhX7m4WuoE/WU2UNNkTnbI/AAAAAAAACQo/UefjndybIR8_kubmiUi71AjGdEFQSTrrQCEwYBhgL/s640/DSC_0020.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Utopiliśmy piłkę. Kto pomyślałby, że chuckit fetch ball nie pływa? no nie my</td></tr>
</tbody></table>
Bardzo obawiałam się tego spaceru, jak Gandi się odnajdzie i jak będzie zachowywać. Byłam przygotowana na wieczny bunt i burczenie. Co więcej, brałam pod uwagę opcję, że ten spacer skończy się szybciej niż w ogóle zacznie. Otóż Gandi to taki zbój. I to był jego pierwszy wspólny spacer z obcymi psami. Spacer, gdzie psy idą razem, łapa w łapę. Tym bardziej, że początek nie zapowiadał się kolorowo. Gandi potrafi minąć się na chodniku z obcym psem, ale taki kontakt trwa chwilę i do tego wzmacniam smakami. Tu sytuacja była o wiele bardziej skomplikowana.<br />
<br />
Na wstępie oburczał i pokazywał ząbki na labradora. W efekcie robiłam z nim kółka w sporej odległości, aby przywykł do tego psa. Zanim ogarnął dupkę to przyszły dwie suczki. I burczenia i pokazywania ząbków nie było końca. Po prostu on nie wiedział jak ma się zachować. Jak dostał smaki to uspokoił się. Ale pojawił się inny, niespodziewany problem.<br />
<br />
Gandi bał się pozostałych psów. Trzymał się z dala, iść za nimi nie chciał. A jak jakiś pies się zbliżał to odsuwał się. Ewidentnie czuł dyskomfort. Toteż nasi towarzysze poszli do przodu, a ja powolutku z tyłu sobie dreptałam z Gandim. Unikał wszelkiego kontaktu, pokazywał, że się ich boi. Jednak cały czas szukał mojego wsparcia. I wtedy pokazałam mu, że jesteśmy jedną drużyną i gramy do jednej bramki. Dałam mu wsparcia, jakiego oczekiwał, ale nie biadoliłam nad nim i się nie litowałam. Nie brałam na rączki, ani nie przerwałam spaceru. Pomalutku zaczęliśmy doganiać grupkę, ale Gandi nadal trzymał dystans.<br />
<br />
Wszystkie psy zostały spuszczone ze smyczy, oprócz Gazika. <br />
Pierwszym psem, do którego się przekonał to stonowana suczka mastifa tybetańskiego. Bardzo się zdziwił, jak szła koło niego, a on nie zauważył kiedy podeszła. Spojrzał na nią, a ona nie zwracała na niego uwagi. Powiedziałam "w porządku" i tak w niedalekiej odległości ona sobie szła.My też. Potem szczeniak zauważył, że helloł, na spacerze jest nowy psiak. I z iśćie szczeniacką delikatnością, przybiegła do nas. Gandi odskoczył, bo co to ma znaczyć. Ja szczeniorka pogłaskałam, a ona sama pokazywała Gazulcowi, że ma pokojowe zamiary, że chce się zapoznać i nie stanowi powodu do strachu. A jak się obwąchały to zaczęła się wesoła, normalna i zdrowa psia komunikacja. Szczeniak przełamał lody i Gandi zauważył,że przecież jest fajnie. Zaczęły brykać, zachęcać do zabawy i na prawdę było fajnie. I od tego momentu Gandi zakochał się w małym dożku kanaryjskim.<br />
<br />
Ale, ale na spacerze był jeszcze jeden samiec!<br />
O ile nie zmuszałyśmy do kontaktu, a wręcz odwrotnie, nie dopuszczałyśmy ich do siebie to był spokój. Ale samiec i szczeniak to były najlepsze kumple, znali się wcześniej i razem brykali. I jak szczeniorek poleciał do Gazika, to labrador też. I jak w dwóch obwąchiwało Gazulca to on poczuł się niepewnie, zaczął wycofywać. Nie pomagał fakt, że styl zabawy labka to poburkiwanie. I w pewnym momencie nie wiedziałam co się dzieje. I koniecznie leciałam z odsieczą do Gazika. Ale buntów nie było,stawiania się czy poburkiwania też nie. Co więcej, reszta spaceru minęła bardzo pozytywnie. Psy zaakceptowały się, każdy na swój sposób i nie było spin czy problemów.<br />
<br />
Opisałam to dość obszernie, a w rzeczywistości to trwało z 20minut. Przez następne półtora godziny było brykanie, pluskanie się w wodzie, zaczepianie i szaleństwa. Gandi cały spacer był na smyczy, ale naprawdę krzywda mu się nie działa.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://2.bp.blogspot.com/-Q7WoEVsnbFU/WU2UM_TLO8I/AAAAAAAACQk/CpwE7fJYPEQjilfyE89lNOZ0o2Y2BfmQwCLcBGAs/s1600/DSC_0049.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="425" src="https://2.bp.blogspot.com/-Q7WoEVsnbFU/WU2UM_TLO8I/AAAAAAAACQk/CpwE7fJYPEQjilfyE89lNOZ0o2Y2BfmQwCLcBGAs/s640/DSC_0049.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Prawie jak czołg w tą wodę wchodzi</td></tr>
</tbody></table>
Prawdziwą wisienką na torcie był powrót przez osiedle. Kilka domków, a na każdym podwórku pies, czasem nawet kilka. Wszystkie jak jeden mąż oszczekiwały nas. Co więcej, jeden podleciał do nas. A Gandi spokój, zero, null, nic. Ani pół burknięcia czy pajacowania. Ledwo zaszczycił te psy spojrzeniem. I taka dumna z niego jestem. Tyle lat pracy włożone w niego i zaowocowało. Normalnie, prawie w samozachwyt wpadłam. <br />
<br />
Podsumowując to była dla mnie ogromna dawka wiedzy i informacji o moim psie. Gandi taki kozak, ząbki pokazywał i ojej co to nie on, a tak naprawdę zaczął się bać towarzyszy. Widok był na początku dość przykry, ale jak widziałam jak malutkimi kroczkami przełamywał swoje lęki to pomagałam mu jak potrafiłam. Ostatecznie nawet nam to wyszło. Ba, na koniec spaceru Gandi leżał koło labradora, który wyraźnie pokazywał,że z moim paniczem to on styczności najmniejszej mieć nie chce.<br />
<br />
Soniula na spacer nie pojechała z kilku względów, ale popołudniu i posiedziała w wodzie i poszła na spacer, także była zadowolona.<br />
Jak byliśmy na dworze to Gazikowi wbił się kleszcz, po wewnętrznej stronie uda. Czyli w bardzo felernym miejscu, bo tuż przy jego świętości i męskości. Kleszczor wbił się i uschnął. Był taki malutki i w takim miejscu, że 40 minut wyciągałam go i nic, jak siedział, tak nadal tam był. Potem wyrwałam mu rękawiczkami i część została w środku. Próbowałam igłą wyciągnąć i znowu porażka. Bo miejsce zaczerwienione i pewnie obolałe i pies bardzo niechętnie godził się na moje kombinacje. No nic, zdezynsekowałam i zostawiłam. Gandi zaczął kuleć i inne atrakcje, że to wszystko skończyło się u weta na antybiotyku, bo powstało zapalenie.<br />
Ale już wczoraj oglądałam udo i strupek z resztą kleszcza odpadł i nastała sielanka.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://1.bp.blogspot.com/-Tc7jeveWzOY/WU2UK5Dkk7I/AAAAAAAACQg/XqCFDhKinXsyZnrD_Auqt0vwPNyy5srcgCEwYBhgL/s1600/DSC_0037.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="600" data-original-width="900" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-Tc7jeveWzOY/WU2UK5Dkk7I/AAAAAAAACQg/XqCFDhKinXsyZnrD_Auqt0vwPNyy5srcgCEwYBhgL/s640/DSC_0037.JPG" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Maksymalne możliwości wejścia Gazika do wody... ani centymetr głębiej</td></tr>
</tbody></table>
Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-83461189093237059452017-06-08T12:33:00.002+02:002017-06-08T12:33:15.975+02:00Planet Dog hit czy kit?Markę Planet Dog zna chyba każdy maniak psich akcesoriów. Zabawki te są pachnące miętą, ładnie wyglądają i kosztują krocie. Są zrobione z miękkiej gumy, elastycznie się uginają w psim pysku, a rozmiarowo też raczej każdemu przypasuje. Można więc rzec, że zabawki idealne. A jak u nas się one sprawdzają?<br />
My mamy aż, albo tylko 4 zabawki z planet doga. Niby mało, ale pacząc na cenę to i tak sporo pieniędzy na nie wydałam.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-_lud4rAhUrQ/WRIcm2-wmCI/AAAAAAAACQE/IME4IMT4WFcvVzpIJifYz7xNj8Yi81fgACEw/s1600/DSC_0117.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-_lud4rAhUrQ/WRIcm2-wmCI/AAAAAAAACQE/IME4IMT4WFcvVzpIJifYz7xNj8Yi81fgACEw/s640/DSC_0117.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Pierwsza pojawiła się u nas planetka papikowa, rozmiar M, którą dostaliśmy do testowania. Byłam nią oczarowana, bo bardzo mi się podobała, a psy zwariowały na jej punkcie. Myślę sobie, że to piłka idealna, bo taką była przez długi czas. Obecnie jest poobgryzania, nie pachnie, ale pies nadal uwielbia ją memłać i nosić i aportować. Nie jest popękana i nie ma innych ubytków jak tylko te brakujące kontynenty, nie ma również zniszczeń widocznych przez psie zęby. Również piętno czasu nie odcisnęło się na niej, bo kolory też nie wyblakły. Dodatkowo bardzo fajnie leci po dalekim rzucie w moim wykonaniu. Nie lubię jej dorabiać sznurka, więc jest zwykłą piłką do aportu, którą pies mało chętnie wymienia na inną. W rankingu najlepsiejszych piłek jest w czołówce. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-5kZUlcmDhdE/VcZqc_FFglI/AAAAAAAABxU/7H72Z2kLQ6UvG_Cyvny2beX_hUEwUPWugCPcB/s1600/DSC_0137.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="533" height="400" src="https://3.bp.blogspot.com/-5kZUlcmDhdE/VcZqc_FFglI/AAAAAAAABxU/7H72Z2kLQ6UvG_Cyvny2beX_hUEwUPWugCPcB/s400/DSC_0137.JPG" width="266" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Drugą planetkę kupiłam, gdy się okazało, że wygrałam rabat na zakupy w Toys4Dogs. Postawiłam na seniorkową. Poczytałam opinie, że psy kochają i jest bardzo fajna, to się na nią skusiłam. W końcu, jak robi taki szał, to jak mogłabym jej nie mieć. A co więcej, poszłam za tłumem i kupiłam rozmiar L. I faktycznie, jest duża, a nawet bardzo. Piłka ta jest bardzo miękka, jakby galaretkowata, ale nie jest lekka przez wielkość, dodatkowo nie leci już tak daleko. Czasami wypada psu z pyska jak za lekko chwyci czy jest ośliniona. Niestety kontynenty też się odklejają, a białe elementy nie zawsze są białe. Ale pies ma na takie detale wyrąbane i dla niego liczy się to, jak piłka leży w pysku. Mimo wielkości jest to najbardziej pożądana piłka z wszystkich. I tu wygrywa memłanie i dziamdzianie, a pieseł bardzo ociąga się, aby mi ją przynieść. Niestety Gandi tak się podkręca, że przynosi mi ją całą oślinioną, tak dobrze się ją gryzie. I mimo to, nie widać na niej żadnych rys czy tym bardziej pęknięć czy c. </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-FltophXD1xc/WRIcklE3kaI/AAAAAAAACQA/JuPkzp6lMoErfk1IQUd_EQOWb64LThwOQCEw/s1600/DSC_0068.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-FltophXD1xc/WRIcklE3kaI/AAAAAAAACQA/JuPkzp6lMoErfk1IQUd_EQOWb64LThwOQCEw/s640/DSC_0068.JPG" width="426" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-OrRJNEUmNQk/WRIcjDuio0I/AAAAAAAACP8/UuCmjN4YsTsjt3bp7M9c-ePtim4kHoEigCEw/s1600/DSC_0091.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://2.bp.blogspot.com/-OrRJNEUmNQk/WRIcjDuio0I/AAAAAAAACP8/UuCmjN4YsTsjt3bp7M9c-ePtim4kHoEigCEw/s640/DSC_0091.JPG" width="426" /></a></div>
<br />
<br />
I trzecim zakupem były warzywka, które Poczwarusie dostały na urodzinki. Poszłam w nie w ciemno, skoro obie piłki bardzo dobrze sprawdziły się do memłania, to zaszalałam. Bakłażan i marchew pojawiały się u coraz większej ilości maniaków, więc byłam pewna, że i u nas się sprawdzą. Niestety, moim psom nie przypasowały. Owszem na początku był szał i fajerwerki, ale ta fascynacja szybko uleciała, a zabawki zamiast być używane, leżały w kącie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-iFgzOTU7I9A/WRIcnkvQqkI/AAAAAAAACQQ/WQAXusGCLrUGhKzjqpm_cPPSdf1nqUpbQCEw/s1600/DSC_0119.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://4.bp.blogspot.com/-iFgzOTU7I9A/WRIcnkvQqkI/AAAAAAAACQQ/WQAXusGCLrUGhKzjqpm_cPPSdf1nqUpbQCEw/s640/DSC_0119.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-aJx7bYK3mVU/WRIcozk8JDI/AAAAAAAACQQ/fEfkKNrDToA5I4YQOA5D4G-JyR60cQuvACEw/s1600/DSC_0120.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://3.bp.blogspot.com/-aJx7bYK3mVU/WRIcozk8JDI/AAAAAAAACQQ/fEfkKNrDToA5I4YQOA5D4G-JyR60cQuvACEw/s640/DSC_0120.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Do aportowania się nie nadają, sznurka też nijak nie idzie przewlec. Także nie podniosę w ten sposób ich atrakcyjności. Ale można wsypać przysmaki/suchą karmę czy co tam do popularnego konga wrzucamy i pies musi się trochę pomęczyć, aby dostać się do dobroci. Pod tym względem wygrywają z kongiem, bo są elastyczniejsze i milsze w pysku. Jednak puste leżą i się kurzą. A materiał mają podatny na przylegający kurz, choć wystarczy wodą opłukać i są czyste. Cóż, ostatecznie ich nie sprzedam,bo jestem maniakiem i serce pękłoby mi, także od czasu do czasu będę kombinować, aby łaskawe państwo rzuciło przychylnym okiem na te zabawki. Ale kolorki i wygląd mają bardzo fajny. I rozmiar z tej serii Panet Dog to właśnie przypasowały marchew i bakłażan. Może wygodniejsze byłyby karczoch czy truskawka? nie wiem, ale przejechałam się na tych dwóch i więcej raczej nie kupię, mimo bardzo ładnego wyglądu. No i nie ma co, chociaż na zdjęciach się ładnie prezentują, a to zawsze jakiś plus. Mimo okazjonalnego dziamdziania, nie są zniszczone, więc to też jest zaletą, bo mieliśmy też takie zabawki, gdzie pies ledwo wziął do mordy i się rozleciała.<br />
<br />
Ostatecznie planetka dla szczeniaków i seniorów to był strzał w dziesiątkę. Jedne z najlepszych nabytków. Co więcej, z biegiem czasu nie traciły na atrakcyjności. Natomiast przy warzywkach się grubo pomyliłam. Będąc pewnym jakie moje psy mają preferencje i praktycznie każda zabawka jest brana do pyska, posłuchałam opinii innych. I tu moje psy pokazały mi, że bez względu na wszystko, nie wszystkie zabawki im pasują. A te warzywka może spodobają się kolejnym moim czworonożnym pociechom...w końcu u wielu psów się sprawdzają. Zobaczymy. Nauczka na przyszłość? pewnie nie, bo ja uwielbiam kupować psie zabawki.<br />
I znajdę idealne do memłania w domu, na wyciszenie. Taki mam teraz cel.Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-68780742656445877432017-05-03T22:07:00.001+02:002017-05-03T22:07:01.466+02:00Seminarium z p. Agnieszką BoczuląTakże byłam, widziałam, zobaczyłam i wyciągnęłam bardzo dużo wiedzy. Ale zacznijmy od początku...<br />
<br />
Na szkolenie psów byłam obrażona kilka ostatnich miesięcy, a nawet lat. Po ciągu niepowodzeń, gdzie miałam problem z psem, a szkoleniowcy nie potrafili/nie chcieli mi pomóc. Odpuściłam temat całkowicie, wysiadłam. Ot zaszyłam się w naszym ogrodzie, naszej bezpiecznej przystani, tupnęłam nóżką i postanowiłam nie jeździć na szkolenia.<br />
<br />
I tak sobie żyłam z psami... Aż nadszedł styczeń i odszedł Ciapek. I stwierdziłam, że coś muszę zrobić. I tak wpadło mi w oko, że będzie zorganizowane seminarium pod Poznaniem z p. Agnieszką Boczulą. Nazwisko bardzo znane w Owczarkowym towarzystwie, także zanim dobrze podjęłam decyzję to już miałam głosy, że WARTO. No to się zapisałam, a dopiero potem sobie pomyślałam, co zrobiłam. No i pojechałam jako obserwator, uzbroiłam się w zeszyt i długopis i muszę powiedzieć, że to była jedna z najmądrzejszych decyzji.<br />
<br />
Poznałam nowe osoby, z którymi można godzinami rozmawiać o psach. W końcu psiarz z psiarzem się dogada. Spotkanie z różnymi psami, które wymagają innej pracy i podejścia, a jednocześnie każdy z nich chciał współpracować z człowiekiem. Taka fajna odmiana, jeśli ktoś siedzi tylko w Owczarkach Niemieckich. <br />
<br />
A jeśli chodzi o wiedzę, którą wyciągnęłam to takie podejście do psa, aby każdy zrozumiał ( i pies i człowiek), o co chodzi. Aby też szkolenie było jak najbardziej zbliżone do naturalnego. Wytłumaczenie psu najprostszą drogą, aby wiedział co i jak ma zrobić, a przy tym wytłumaczenie nam, ludziom, skomplikowanego mechanizmu, co tam piesek sobie w główce myśli. I często to bywa tak, że nam się wydaje coś innego, a pies wyraźnie pokazuje, co jest nie tak. Każdy problem był przeanalizowany, znalezienie rozwiązania i przede wszystkim przećwiczenie tego. Czyli po prostu praca, praca i jeszcze raz praca z psem. Na tym to wszystko się opiera. Połączenie teorii z praktyką. I co najważniejsze, aby dobrać metodę do psa, a nie odwrotnie. Niektóre rzeczy wykorzystam i wprowadzę do moich łosi.<br />
<br />
Część rzeczy znałam i stosowałam jak Gandi był mały, czyli nakręcanie na zabawkę, samą zabawę czy uczenie prostego chodzenia przy nodze. W każdym razie, cały przekaz był dla mnie jasny, bo podstawy w podejściu do psa znałam. Ale też były dla mnie nowości, których nie znałam i w życiu nie spodziewałabym się, że to jest tak istotne w szkoleniu psów.<br />
<br />
Do tego p. Agnieszka jest osobą bardzo otwartą na pomoc innym, doradzi i porozmawia. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na to semi, bo spędziłam bardzo efektownie ten dzień. Pojechałam z pewnymi dylematami i dostałam bardzo cenne rady. Widziałam też metody szkoleniowe i radość psów, że współpracują z człowiekiem, jaka to jest wielka radość psio-ludzka. I ciągłe szkolenie, polepszanie relacji, kombinowanie, spędzanie wspólnego czasu, który jest podparty na dobrociach, ale w zaawansowanej formie, że aż mi się łezka zakręciła. Także chyba wracam do ćwiczeń. A nie tylko pitu, pitu, żeby coś porobić. Bo i mi tego brakuje, jak szlifowałam posłuszeństwo i psu, który aż się pali, aby coś porobić. Do tego muszę postawić z Gandziochem na socjal. I koniecznie zacząć pracę nad aportem regulaminowym, bo aż wstyd się przyznać, nadal leży on nie ruszony. Wiem, wiem, powinnam to zacząć już dawno, ale brakło mi chęci i motywacji. A teraz muszę się za to wziąć, jak jestem na fali. Złapałam też bakcyla i kusi mnie zapisanie się na jeszcze jakieś fajne semi, których jest coraz więcej. Warto zdobywać wiedzę i być otwartym na nowe rzeczy. Także polecam wszystkim, jeśli ktoś ma możliwości i chęci to naprawdę warto.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-HsnWLhdowhA/WQov3Biu5ZI/AAAAAAAACPo/b7DchbM09wMZn01Mnp0zbED97S8eerB2QCLcB/s1600/DSC_0029.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="426" src="https://1.bp.blogspot.com/-HsnWLhdowhA/WQov3Biu5ZI/AAAAAAAACPo/b7DchbM09wMZn01Mnp0zbED97S8eerB2QCLcB/s640/DSC_0029.JPG" width="640" /></a></div>
Nooo, a moje pieski zostały w domu i intensywnie leżakowały. Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-36976248127846786792017-04-26T22:55:00.001+02:002017-07-25T12:27:01.281+02:00Choroba nie wybieraTak to zazwyczaj jest, że jak jest dobrze to to szybko się sknoci i jest źle. Można nawet rzec, że już się przyzwyczaiłam, że co jakiś czas odwiedzamy naszą Panią weterynarz, pewnie z obawy, aby o nas nie zapomniała. Część zabiegów sama przy psach robię, ale z znaczną większością jednak pędzę do naszej Pani doktor. Lepiej dmuchać na zimne, bo im dłużej zwleka się z jakimś problemem to on się powiększa. I później zamiast naderwanego pazura mamy poważne zapalenie.<br />
<br />
W pewną sobotę rano Ciapek spał jak zwykle u mnie na łóżku. Zwinięty był w kulkę w rogu łóżka i nic nie zapowiadało problemów. Aż chciał się rozciągnąć i skończyło mu się łóżko.Po prostu z niego spadł, dość nieszczęśliwie, bo na kręgosłup. Wstał, otrzepał się i z powrotem hycnął na wyrko. I było normalnie. W weekend były małe epizody jak to, że rozpędził się i nie trafił na rodziców wyrko czy przy zbieganiu z schodów, poplątały mu się łapki. Zrzuciliśmy winę na wiek, no i to nie był pierwszy raz jak w przypływie szału coś mu nie wyszło.<br />
<br />
Aż nadszedł poniedziałek, a mój Ciapuś był nie wyraźny. Chodził zgięty w pół, a raczej leżał, bo chodzenie sprawiało mi bardzo dużo bólu, trząsł się, nie jadł, nie pił, stękał, jak go dotykałam. Pojechaliśmy do naszej Pani doktor i po badaniu dostał zastrzyki i tabletki do domu. Po prostu stłukł sobie kręgosłup.<br />
Prześwietliliśmy kręgosłup, zbadaliśmy krew.I jedynie wyniki wątroby były trochę podwyższone.<br />
<br />
I się zaczęło. Moje miejsce na spanie zostało przeniesione na dół, porozkładane psie kocyki i co chwilę wychodzenie na dwór.<br />
<br />
Jak się polepszyło to wróciliśmy do mojego pokoju. Ale leki się skończyły a pies nadal miał nie prawidłowy kręgosłup. Kolejne zastrzyki i była lekka poprawa. Tzn. był zwolniony i nie chodził idealnie, ale trochę się kręgosłup wyprostował tzn. nie był już zgięty w pół.<br />
<br />
Potem zauważyłam problemy z główką, była przekrzywiona na prawą stronę, oczko było dziwne. Tzn. nie mrugał nim, nie widział na nie, nie wodził wzrokiem za przedmiotem. I prawa tylna łapka zawodziła. Najpierw była opcja, że coś ma w uszku, ciało obce. Ale dostał głupiego jasia, dobrze oglądnięte i tylko kilka kłaczków było. One nie spowodowałyby takich problemów. Czyli problem neurologiczny. Przy okazji miał zrobione USG, obcięte pazurki, pobraną krew. Wskaźniki wątroby spadły i były prawie w normie. Okazało się, że miał trochę otłuszczoną wątrobę, co jest normalne w tym wieku. Czyli wszystko OK.<br />
<br />
I w ten sam dzień, Ciapek miał pierwsze dwa ataki padaczki. Wieczorem w środę 4 stycznia. Pierwszy trwał ponad 10 minut. Przez 10 minut psa wyginało w różne strony, z pyska leciały litry śliny. Ale doszedł do siebie, a po dwóch godzinach, na spacerze był kolejny atak. Dostaliśmy kolejne leki.<br />
<br />
I przy każdej stresującej sytuacji była obawa, ze znowu dostanie ataku. Kolejny pojawił się, jak goście pojechali. Potem były delikatniejsze, bo czasem wyginało psu głowę do tyłu i miał wzrok rozbiegany. Po zakryciu oczu ręką, szybko dochodził do siebie. Takich incydentów było sporo. Czasem wiedziałam, że ma atak, bo głową w coś uderzył, ale to trwało z 3 sekundy.<br />
<br />
Skoro ataki pojawiały się, jak pies się zdenerwował to dostawał tabletki na uspokojenie, dość silne. Chodził pijany. Wpadał na ścianę, na choinkę. Chore oczko ropiało, i wpadały mu igliwia. Cały czas nie chodził po schodach, z czasem progi w domu były problemem.<br />
<br />
Nie jadł niczego twardego jak karma, więc dostawał gotowane jedzenie, od końca grudnia.I to z ręki, bo miał problem z jedzeniem z miski. Głowa mu kiwała się na strony, trafienie w jedzenie nie było najłatwiejsze. Ale apetyt mu dopisywał, zjadał śniadania i kolację i mogę powiedzieć, że w sporych ilościach. Nie wybrzydzał jak przemycałam mu tabletki.<br />
<br />
Mniej więcej od czasu ataków padaczki doszły trzęsiawki. Były mrozy i po każdym powrocie z dworu pies trząsł się, zawijaliśmy go w kocyk i w jakąś moją bluzę i czekaliśmy aż się uspokoi.<br />
<br />
Później znowu wrócił wygięty kręgosłup. Pojechaliśmy do innego weta, który stwierdził porażenie prawej strony pyszczka, że na to oczko nie widzi, a drugie też nie najlepiej. Ogon klapnął. Z chodzeniem było gorzej. Miał jakby sztywność karku, bo nie mógł się położyć wygodnie. Tylko rzucał się na podłogę. Nie mógł się spokojnie położyć. Na dworze zaczął chodzić w kółko, zanim trafił na prostą, żeby iść dalej.<br />
I kolejne leki.<br />
<br />
W czwartek nawet nie cieszył się, że Pańcio przyjechał, nawet głowy nie podniósł.<br />
<br />
W piątek rano tj.20 stycznia, wyniosłam go na dwór, zrobił dwa kroczki, siku i wróciliśmy do domu. Położył się i już nie wstał, nie reagował. Pojechaliśmy do weta i skoro pies je (rano i wieczorem po gotowanym skrzydełku indyka), robi siku i koopę i co najważniejsze, chodzi. Zrobił 3 kroczki w gabinecie to dostał 4 zastrzyki i dalsze leczenie.<br />
<br />
Była poprawa, ale nie na długo.<br />
<br />
Niestety w niedzielę wieczorem, wlazł pod suszarkę z ubraniami i dostał atak. Zaczął błądzić, nie wiedział gdzie i po co idzie. Położyć się nie mógł wygodnie, prosto chodzić nie mógł, tylko zarzucało go na boki. W poniedziałek rano kolejny. Zrobił siku i leżał. O 12.45 dostał bardzo silnego ataku padaczki, pierwszy raz skomlał i piszczał, do tego oddał mocz. Jak już wrócił do siebie to oczy miał nieobecne, leżał na kocyku i zero reakcji. Dosłownie po godzinie było taki sam atak. I już nie było żadnej reakcji. Leżał jak warzywko. Nawet oczami nie ruszał. I podjęliśmy najgorszą decyzję, pozwoliliśmy mu odejść, przy nas, w jego domu, na naszych rękach, <br />
<br />
On tak strasznie cierpiał...<br />
<br />
O. 14.40 jego serce przestało bić...<br />
<br />
<br />
I tak w niecałe 1,5 miesiąca z zdrowego psa, pełnego energii i chęci do życia zrobił się totalny wrak. Bardzo szybko się zestarzał. I odszedł od nas.<br />
<br />
To nie jest tak, że od samego początku po równej pochyłej się staczał. Nieee, były poprawy. Kręgosłup przestał wystawać, poprawiało się z chodzeniem, nawet główka się wyprostowała, ogonkiem zaczął machać. Raz nawet wszedł po schodach do góry. Dlatego ciągle się pocieszaliśmy, że z tego na pewno wyjdzie. Przecież są poprawy. Był czas, ze ataki się uspokoiły, zaczął więcej jeść, bo np. zjadł 1,5 skrzydła na jeden posiłek. Jak przy sikaniu podnosił łapkę, jak pogryzł twarde psie ciastko. Jednak choroba postępowała, najpierw jedno oczko, potem drugie. Wyniki miał dobre, bo kręgosłup ostatecznie był zdrowy, narządy przy badaniu USG prawidłowe, ciut tylko wątroba otłuszczona. Nawet wyniki z krwi, gdzie wskaźnik wątroby był ciut podwyższony wrócił bliżej normy.<br />
Przez problemy z chodzeniem obijał się o ściany, meble. Przez sztywność karku nie mógł wygodnie się położyć.Tylko bardziej rzucał się na podłogę. Przy atakach padaczki też obijał się. Na dworze czasem chodził w kółko, zanim dopiero wystartował na prostą. Chodził powolutku, potykał się i przewracał. Był ciągle asekurowany. Wszystko było zdrowe, oprócz głowy. Im dalej w las, tym miał więcej książkowych objawów guza mózgu. Przy delikatnym głaskaniu po głowie widać było, że głowa go boli, a dotyk trochę mu pomagał. Najbardziej zmyliło mnie zachowanie psa. Byłam pewna, że przy guzie mózgu pies będzie wykazywać agresję do otoczenia. A u nas było odwrotnie, stał się spokojniejszy, nie reagował agresją na nic, czy to ktoś do domu wszedł, czy u weta czy w jakiejkolwiek innej sytuacji.<br />
Aby potwierdzić czy to był na pewno guz, trzeba byłoby wykonać specjalistyczne badania jak rezonans czy tomografia. Nie zdążyliśmy. Została jeszcze jedna opcja, a mianowicie sekcja zwłok, ale nie chciałam. <br />
<br />
Niech biega szczęśliwy i bez bólu w Tęczowym Moście. <br />
<br />
Czułam się zobowiązana, aby takiego posta stworzyć. Pierwszy post na naszym blogu bez zdjęcia...Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6138564820181652649.post-58079828634840988112017-04-05T22:19:00.000+02:002017-04-05T22:19:16.773+02:00Psie imprezyPrzy okazji niedawnych urodzin Soni i Gazika, chciałam poruszyć pewien temat. Ot moje przemyślenia, które chciałabym sobie jakoś uporządkować.<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Czy kupowanie psu prezentów, pieczenie tortów i świętowanie z psem to gruba przesada, zaspokojenie własnych ambicji czy potrzeba serca?</b></span><br />
<br />
Jasne jest to, że pies nie wie, że to akurat dzisiaj wypadają jego urodziny, ba on nawet nie wie co to jest. Także, jeśli ktoś tego dnia nie świętuje to psu przykro nie jest.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-1oKNCBbovJc/WOVM8xticQI/AAAAAAAACPE/AoZHQQB3ZcwMBf9ZfkZvsIJSde8U_4oFwCLcB/s1600/bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.bmp" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://2.bp.blogspot.com/-1oKNCBbovJc/WOVM8xticQI/AAAAAAAACPE/AoZHQQB3ZcwMBf9ZfkZvsIJSde8U_4oFwCLcB/s640/bez%25C2%25A0tytu%25C5%2582u.bmp" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Jedni kupują multum obroży, szelek, zabawek i smaków. Drudzy wezmą psa na długi spacer, wyczochrają za uszkiem, poleniuchują razem na kapanie przed telewizorem. Inni zrobią kompleksowe, coroczne badania psu. W sumie ogranicza nas tylko wyobraźnia. Pytanie czy pies z wszystkiego się jednakowo cieszy czy po prostu urodziny to tylko pretekst, aby samemu sobie coś kupić.<br />
<br />
Wiadome jest, że psu jest bez różnicy jakie szelki czy smycz będzie na dzielni nosił. O ile tylko nie powodują u niego dyskomfortu. Ot czy to będzie kolejna para szelek, różniąca się kolorem, dopasowania do najnowszych trendów czy to za miliony monet, jeśli psu będzie wygodne to będą mu się podobać. Albo wręcz odwrotnie, jeśli pies nie lubi szelek to i kolejne go nie uszczęśliwią. Także moim zdaniem, akcesoria spacerowe są dla nas prezentem. Jednocześnie fajnie jest kiedy pies ma coś znoszone i dostaje coś nowego.<br />
<br />
Ale jeśli rzecz idzie o smaki czy zabawki, czyli coś, co pies sam z siebie korzysta jest moim zdaniem właśnie prezentem dla psa. To sprawia mu o wiele większą radość tzn. widzę to po moich psiakach. Wow, nowa zabawka... łaaaał. A jedzenie gryzaków, które dostają okazyjnie to mniamciuuuu, pychotka. To u nas największy szał robi, także wiem w co u nas trzeba celować. I tu już psu jest obojętne czy zabawka będzie droga, znanej firmy czy samoróbka w domu typu piłki bosmanki, maty węchowej czy łamigłówek. Tak samo mogą to być gryzaki suszone kupowane w wyspecjalizowanych sklepach czy wykonanie własnego tortu czy jakiegoś przysmaku, gdzie przepis można bez problemu znaleźć w internecie. <br />
<br />
Dla psa nie jest ważne ile wydaliśmy na jakąś rzecz, ale doceni nasz wysiłek. Albo też nie, jeśli nie trafimy w preferencje psiaka np. zabawką, która nie spodoba mu się. Także tu sprawdzi się to, na ile znamy psa. Tak samo, albo bardziej będzie szczęśliwszy, jeśli poświęcimy mu dużo czasu, wspólnego czasu, gdzie jesteśmy tylko MY, czyli ja i pies. Tak niewiele a tak dużo. Bo to jest najważniejsze dla psa, bo po to urodził się pies. Aby być blisko człowieka.<br />
<br />
Wykonywanie badań kontrolnych to jest temat dość drażliwy. Nie każdy je robi, nie każdy chce, a to tyle pieniędzy kosztuje itp.Ale zamiast czasem kupować pięćdziesiątą obrożę to lepiej psa przebadać. Wszak zdrowie jest najważniejsze.<br />
<br />
<b>W takim razie czy poprzez sprawianie psu niespodzianek jest bardziej uczłowieczaniem psa?</b><br />
W pewnym sensie tak, to jest domena ludzka świętowanie ważnych wydarzeń z życia. Ale czy w tym przypadku dzieje się komukolwiek krzywda? NIE. Psu nie dzieje się krzywda jak dostanie psi tort, rzeczy przeznaczone specjalnie dla niego czy zostanie mu poświęcony czas. Ba, wtedy pies jest zadowolony, szczęśliwszy. Dlatego zachęcam do celebrowania każdej uroczystości.<br />
<br />
Ja nie neguję żadnej postawy o ile psu nie dzieje się krzywda. Sama uwielbiam sprawiać prezenty moim psom, mam z tego ogromną radość, a jak pies się z tego cieszy to cel jest osiągnięty.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://3.bp.blogspot.com/-u_-3TcBWzos/WK8DAgrfnII/AAAAAAAACNU/5QyWbf62UhwtU8fopHQd_l8pINq5hzR6ACLcB/s1600/DSC_0001.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="640" src="https://3.bp.blogspot.com/-u_-3TcBWzos/WK8DAgrfnII/AAAAAAAACNU/5QyWbf62UhwtU8fopHQd_l8pINq5hzR6ACLcB/s640/DSC_0001.JPG" width="425" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">W tym roku urodziny sponsoruje planetdog</td></tr>
</tbody></table>
Jednocześnie nie rozumiem ogólnego sprzeciwu społeczeństwa, że jestem dziwakiem czy innym wynaturzeniem, bo to pies jest. Bo pies nie rozumie, że ma urodziny. Owszem, ale cieszyć z podarunku to się potrafi. Czy na prawdę ludzie nie mają innych zmartwień, tylko wyrażanie swojej opinii, jeśli ktoś po prostu różni się od innych? Bo ma inne spojrzenia na psa. Gdzie pies to pełnoprawny członek rodziny a nie tylko na łańcuch i do budy. <br />
<br />
Dlatego moim zdaniem, świętowanie z psem jest bardzo fajne i miłe. Pokazuje jak człowiek jest silnie związany z psem, że to nie jest tylko pies jako istota żywa, ale to jest przede wszystkim nasz przyjaciel.<br />
<br />
No i najważniejsze, o ile jest to wszystko robione z potrzeby serca, że chce się psu zrobić przyjemność, a nie tylko po to, aby na FB można było się pochwalić, jak to Pimpuś jest rozpieszczany. Bo nie ma nic gorszego, jak bycie nie szczerym, jak robienie wszystkiego tylko i wyłącznie pod publikę, aby czekać na poklask.<br />
<br />
I chcę zwrócić uwagę, że nie liczą się tylko kosztowne rzeczy, bo dla kogoś, a w szczególności dla psa zamiast kupowanie kolejnej zabawki ważniejsze jest wspólne spędzanie czasu i to należy uszanować. W żadnym wypadku negować czy krytykować.<br />
<br />
I najważniejsza kwestia! ja jestem (jeszcze) młoda, obracam się w młodym towarzystwie, więc rozpieszczanie psa jest naszą domeną. Nie wiem czy za parę lat, jak dopadnie mnie szara, zwykła rzeczywistość to czy nadal będę pamiętać o psich urodzinach. Tak samo, jeśli moje stado powiększy się o kilka psów, czego nie planuję, ale życie pisze różne scenariusze to czy będę o tym pamiętać? nie wiem. Tak samo, jak byłam młoda i nawet nie pomyślałam, kiedy psy miały urodziny. No wstyd, jednak na moje wytłumaczenie jest fakt, że prezenty psiaki dostawały bez okazji. Ale święta bożego narodzenia są hucznie reklamowane co roku, więc mam nadzieję, że o tym nie da się zapomnieć.<br />
<br />
A jak jest u Was? Świętujecie psie urodziny? kupujecie prezenty czy raczej wolicie fajnie spędzić czas? Albo myślicie, że to fanaberia jest? Kalynahttp://www.blogger.com/profile/04723257523434672283noreply@blogger.com16