poniedziałek, 9 maja 2016

Jak Sonia została WREDNĄ SUKĄ?

Plus wszystkie jej wady.

Od zawsze tak na nią mówimy, ale cóż na pewno sobie godnie zapracowała na taki przydomek.

Gdyby kochała cały świat byłaby nazywana pluszakiem czy innym miłym stworzonkiem, ale to jest Sonia.

Gdy ją 7 lat temu przywieźliśmy to miała być opcja, że na pewno suczka. Bo są łagodniejsze, łatwiejsze w ułożeniu, mniejsze i na pewno nie są zakapiorami. Tak, to tyle z teorii.

Sonia od małego miała coś za uszami, z czasem, gdy uszy rosły to jej grzeszki też.

O ile na początku rozrabiała jak to zwykły szczeniak i nic nie wskazywało, że to kawał suki będzie. Ot do upadłego kopała w misce z wodą. Tam wiecznie było błoto zamiast wody, codziennie wymieniałam wodę to ona tyle samo musiała nasypać z powrotem ziemi. Ot milusi szczeniak, rozrabiaka.

Ulubione zajęcie Soniuli za smarkatych lat

Bywała upierdliwa dla reszty stada, ale jak walnęła focha to Panowie obok niej grzeczniutko siedzieli.

Sonia rosła i dawała czadu.

Na spacerze potrafiła mi zwiać i iść tropić zwierzynę... a co wytropiła? świnię, a dokładniej to zagubionego warchlaczka i nie po to, aby go uratować, na pewno nie to miała na myśli.

Imprezy się zaczynały, gdy na horyzoncie pojawiał się pies. Na początku to każdy był wrogiem i potrafiła z KAŻDYM wdać się w pyskówkę. Nawet jak miała cieczkę to pogoniła każdego psa, oczywiście samców też daleko. Była nietykalska, nawet na nią samce patrzeć nie mogli. Co akurat pochwalam, bo stosowała naturalną antykoncepcję. Nawet po cieczce, znajomy samiec nie mógł jej powąchać.

Pies na nią krzywo spojrzał, szczeknął, nie znał JEJ zasad? to bach, już go zglebowała i uczyła szacunku, jaki panuje w stadzie.

Ona nawet szczeniakowi nie odpuściła. Pierwsze spotkanie z Gazulcem i chciała go pożreć.

Zawsze sprawiała wrażenie powolnej, ale to tylko pozory. Bo ona najpierw ocenia sytuację, chwilowe zamrożenie czasu, a potem opracowała sobie w główce plan i jakby nic normalnie funkcjonuje, usypia moją czujność. I wtedy niczym potwór z oceanu wynurza swój plan i działa. A to pogonić kota, a to jakiś pies jej nieprzypasował. Niski chód na łapach, wpatrywanie się... a potem wyskok i zdziwienie, przecież ona na pewno chciała grzecznie minąć tego psa. No taki jest tryb działania Soni.
Z stoickim spokojem wszędzie idzie, przecież ma czas. Ale jak sobie coś upatrzy, żeby kogoś pogonić, coś sknocić to ma turbodoładowanie. Błyskawica, strzała. Rozpędzone 35kg, byleby wyhamowała albo mnie ominęła.

Bieeeegnę, uciekać na boki!



Zawsze brała to co chciała. Nie interesowało jej, że TO ktoś może jeść, czyli np. ja, inny człowiek czy zwierz. Ona ma ochotę na to, co w misce Ciapka to sobie to weźmie. My jej nie pozwalamy to się wpatruje w jedzącego i wtedy każdy odstępuje jej swój posiłek. Nawet Ciapuś, nasza alfa w stadzie.

Z premedytacją wżera nam owoce z ogródka. Kto nie zdąży przed nią, ten gapa :P

Ktoś ma fajną zabawkę, albo co gorsza ktoś jej gwizdnął sprzed nosa? No to życzę powodzenia. Będzie łazić, dosłownie krok w krok, prześladuje, osacza ofiarę. I czeka, czeka aż ofiara nie wytrzyma napięcia i sama jej odpuszcza zdobycz. Doskonale to widać, jak Gandi przechwyci jej piłkę. On odchodzi na bok, ona za nim, nisko na łapach drepta. Gandi odejdzie na drugi koniec ogrodu? ona za nim. Gandi się położy, ona obok. I świdruje go oczami. On znowu zmienia miejscówkę, a ona za nim. Piłka została na sekundę porzucona, to ona idzie z impetem po nią.

Jak Gandi ma swoją piłkę to nie zwraca uwagi na inne. A co robi suka? ma swoją owszem, ale wszystkie inne zgarnia i się kolo nich położy. I tak potrafi mieć jedną swoją i 2 Panów i sobie leży, z siebie zadowolona. I nikt jej nie zabierze ich.

Gandi z Sonią ścigają się po zabawkę, to suka całym cielskiem pakuje się w Gazula. Jak chce ujść z życiem to odstępuje jej zabawkę.

Słodki szczeniaczek bawi się zabawką? no to mu zabierze. Sonia leży i nie ma zamiaru się z nikim zadawać to burknie. Jak pies ignoruje jej ostrzeżenia to pogoni intruza.Wyskakuje z zębami, aby nastraszyć ale nie zrobi wtedy krzywdy. Nawet Ciap uciekał z piskiem, bo ona na niego nakrzyczała. Bo teraz to ona sobie odpoczywa.

Ha, ale nie każdą zabawkę Pani lubi, oj nie! Z sznurkami jej nie pasują, bo nie. Twarde i ciężkie też nie. Kiepsko odbijające się, szarpaczki i inne wydziwiania odpadają. Ale jak zabawka jest nowa, jak Gandi się nią bawi, albo wygrzebana z czeluści. Albo po prostu ma głupawkę to wtedy takie piłki są faaajne. Ileż piłek dla niej kupionych dostał Gandzi, bo ona absolutnie, w żadnym wypadku do pyska jej nie weźmie. A potem łazi i zrzędzi i zabiera bo to przecież jest JEJ ulubiona, no heelloł!

Nie odpuści kotu. Jak była młodsza i na noc wypuszczana na podwórko to kiedyś całą noc kota potrafiła przytrzymać poza podwórkiem. Koteł niech siedzi na płocie, a ona się położy obok i będzie pilnować. Nawet koty dostosowały się do jej zasad i zawsze szybciutko do domu na noc wracały.

Wszystko musi mieć na oku. Owszem relaks, relaksem, ale otoczenie trzeba kontrolować. I to takie niepozorne, bo leży i dziamdzia zabawkę, ale na najmniejszy szelest podnosi głowę, uszy nastawione i nasłuchuje. I PACZY, bo a nuż jakiś pies koło płota pójdzie.

Bardzo czujne oczyska, baaardzo


Uwielbia się kulać... zawsze jej wtedy sprawdzam uszy, ale często ma czyste. Ale jak się wykula w błocie czy w wodzie, śniegu to potem są zawalone.

Nie lubi się przeciągać, wiele ją uczyłam i męczyłam się i NIC. Ale jak Pani Sonia ma dzień to potrafi się szarpać wręcz zawodowo. Jeden chwyt i na zabój trzyma. Tylko to się zdarza baaardzo rzadko.

Do tego jest strasznie uparta, jak sobie coś upatrzy, no to nie ma bata.

A nie daj Boziu jak ona coś przeoczy, wtedy jest istny armagedon . Coś nowego, kogoś obcego. Panowie przyjmą to do wiadomości, a suka nie. Jest wtedy bardzo zła, więc bójcie się narody. Będzie biegać, będzie sprawdzać i nie przetrawi, że coś przeoczyła.
Przykład?
Na ogrodzie były w odwiedzinach 2 dzikie kaczki. 3 psy przeleciały koło nich i ani psy ich nie widziały, ani kaczki psów. Owczary szalały na ogrodzie, kaczki moczyły kuperki. Dopiero jak wzięłam aparat i pokazałam im, że mamy gości to Panowie, zrobili WOOOW. Suka aż własnym oczom nie wierzyła, że ktoś ośmielił się wejść na jej teren. Podbiegła do oczka, kaczki się spłoszyły i poleciały. Panowie zapomnieli o sprawie, ale suuuka NIEEE. Biegała w około oczka, węszyła, niuchała, właziła w krzaki. Na końcu wlazła do wody i niuchała, gdzie one pływały. Serio, od samego patrzenia na jej kombinacje ja się zmęczyłam.

Suka nie pyta czy coś może. Ona ma ochotę wejść na łóżko to na nie wejdzie, będzie się rozpychać, uczapli doopę i idzie spać. A Ty Pańcia siedź wciśnięta w kącie, w końcu Ciebie nie pytała o zdanie.

Z pełną premedytacją omija nakazy, zakazy i ogólnie nawet się z tym nie kryje. Miała "zostań" no miała, ale sobie poszła. Początki szkolenia to przeprawa jak przez poligon.

Z Gaziem się popstrykała, ryknę koniec. Gandi sobie pobiegnie, w końcu koniec akcji. Suuuuka zanim odpuści to ja się nieźle napocę. Nie raz kończyło się glebowaniem, albo zamykaniem w kojcu, bo się zawiesiła i koniec.


Tak samo na polach włącza funkcję obrona stada. Zanim dojdziemy na pola to wszyscy mogą koło niej przejść i nic nie widzi, nikogo nie zaczepia. ALE na polach jak ktoś idzie hen za nami to już ochrania tyły. Namierz cel, idzie za mną i ogląda się gdzie jest intruz. Próbowała nawet pogonić ludzi czy ciągniki. Sonia "siad", Sonia siedzi. Przed nami przejeżdża traktor z bronami do orania ziemi i paczę, a tam pies leci i próbuje ten metal chwycić w zęby. No zgadnijcie, kto to był.

Ktoś nie zwraca na gwiazdę uwagi? to próbuje podszczypnąć.

Do tego kawał psa z niej jest.. waży ponad 35kg, rozpędzonego, wkurzonego cielska o wadze 35kg. Jak się wpieni to przeciorać potrafi konkretnie.

Ona kocha jeść, kooooocha całym swym sercem. Ale jak ma fazę to czasem jej mięsko z wołowinki nie smakuje, a to dziczyzny nie zje. Jednak daj jej kość to omen nomen BOSKIE żarło, milordzie. No gdzie tu logika?

I wylizywanie wszelkich otarć, malusich ranek jak i rana po operacjach. Nawet, jak już, już ma zagojone to ona MUSI do tego się dostać i rozlizać. Pilnowałam jej kilka dni non stop, opatrunki i inne bajery. Na minutkę została SAMA, niezabezpieczona, żeby sobie odpoczęła i co? pędem do weta na kolejne szycie. 

Serio, nie mam z nią łatwego życia. Opisałam pewnie jeden malutki procent wszystkich jej pomysłów. Przez 7 last nazbierało się tego, oj nazbierało. Pracujemy nad sobą, ja uczę się jej i wiem na co ją stać, a ja dla niej przestaję być odważnikiem na końcu smyczy. Wiele z tych akcji było w jej młodszych latach, teraz jest stateczniejsza, mądrzejsza i lepiej się dogadujemy, ale nadal ma swoje chore akcje. Ale to już jej stan obycia. I coraz mniej mi to przeszkadza, grunt to ją zaakceptować taką jaką jest. A jak ktoś dziwnie patrzy na jej pomysły to mu odpowiadamy tylko: no co, to jest wredna suka i pogódź się z tym.
Właduje się na łóżko, ok. Ale na komendę schodzi i dopiero na moje zaproszenie może umościć doopkę na wyrku i iść spać. Bójka z Gazikiem? obecnie się skończyły, ale czasem coś tam próbuje iskrzyć to się wydrę i odpuszcza. Nauczyła się jeść w stadzie, wie, że nie kradniemy z pysków zabawek. Ale jak łazi za Gazulcem to już nic nie mówię. Dopóki nie wyskakuje z zębami to siedzę cicho. W końcu nie chodzi o to, aby wszystko psu zabronić, niech sobie będzie tą indywidualnością, ale jedyne co to przestrzegamy głównych zasad, a przede wszystkim w stadzie ma być porządek.

Nad wieloma rzeczami ostro pracujemy. Startowanie z zębami do psów czy pogonie na polach to kategorycznie tępię. Są sytuacje, gdzie wymagam posłuszeństwa. Ale też na część po prostu macham ręką, bo taki jest po prostu urok Sonii. Biegnie rozpędzona i przetrąci Ciapka czy Gazika? no nic wymacam, posprawdzam czy nic się nie stało i tyle. Zeżre komuś posiłek? odliczę jej od kolacji. Staram się jej być dla niej atrakcyjna i zaczęło nam to wychodzić. Ma swoje upodobania żywieniowe czy zabawkowe? nie zmuszam jej, po prostu podczas kupowania, biorę wszystko pod uwagę.

Część z tego jaka była, spowodowane było złym czy niedostatecznym wychowaniem, więc to JA ponoszę za to winę. Część z tego jest spowodowana jej charakterem. Cóż widziały gały co brały. U "hodowcy", gdy po nią pojechaliśmy to wszędzie wlazła, każdego zaczepiała, a potem poszła mordę wsadzić do jakieś puszki. Zaglądała pod samochody, na swoją mamuśkę uwagi nie zwróciła. A jak tylko do nas przyjechała to szalała i biegała, mimo że łapki plątały się jej. No właśnie, miała zdeformowane łapki a zachowywała się, jakby to było normalne, nie sprawiały jej problemu. Biegła, biegła i potknęła się. Pozbierała się i poleciała dalej.

A już w następnym poście napiszę o jej zaletach, w końcu trochę się uzbierało ich na jej temat.