środa, 17 lutego 2016

Siwa mordka


Zima sobie od nas już dawno poszła, ale zapomniała o czymś... Był śnieg, oszroniły się psiakom pyski, zima sobie poszła, a psiakom biel z mordki nie zeszła.




Soniula jak na swoje 7 lat to całkiem zacnie wygląda. Delikatnie zaznaczyła się u niej siwizna, także dobrze wygląda. No i ten jeden wiecznie biały wąs zawsze jej towarzyszy. Teraz drugi jej się klaruje.



Gandzioch, który jest najmłodszy w stadzie na najbardziej białą mordkę. W oczach iskry, a mordka wybiega mocno w przyszłość.
Zauważyłam, że ta przypadłość dotyka częściej samców niż suczki. Ahh Panowie to mają takie stresujące życie,  Panie często mają luzackie podejście do sprawy (patrz Gandi i Sonia).

Zimą Gandi ma dodatkowo problem z nosem, bo mu jaśnieje. Choć teraz wygląda lepiej niż w poprzednich latach, kiedy nie dostawał jeszcze supli.


Ciapuś, nasze stadne maleństwo, który ma 8,5 roku. Już teraz widać ośnieżenie pyska. Choć on całkiem długo się trzymał jako młodzieniaszek. Warto zauważyć, że małe psy później się starzeją. Teraz nie tylko przód ma, ale cała kufa ma drobniutkie znaczenia.



Również ważny aspekt to geny i predyspozycje rodziców. Owczarki Niemieckie często przedwcześnie siwieją. Nie jest to nic dziwnego, że stosunkowo młodym psom ona się pojawia.To jest chyba zmyłka zafundowana przez naturę. Niby siwa mordka to Pan pies jest dorosły i stonowany i poważny... Tiaaa, jasne. Nie dajcie się na to nabrać, bo pies jest młody :P


Co można zrobić w takim przypadku? hmm zapewne pofarbować. Ale ja nigdy nie odważyłabym się na taki czyn, w końcu siwienie mordki to nie jest nic strasznego. Trzeba przyjąć na klatę upływający czas i korzystać z każdej wspólnej chwili. Lub jeśli ktoś nie może zdzierżyć myśli, że piękny pychol będzie mieć taki nalot to można sobie kupić białego psa. Na białym biały nie będzie się odznaczać i kontrastować :P




Ale to nie wygląd jest ważny, a młody duch żyjący w tych ciałkach ;)

piątek, 12 lutego 2016

Luty miesiącem urodzin

Kto, kto, noo kto ma dzisiaj urodziny? Soniula! i to zacne, bo już siódme. A za czternaście dni czwarte urodziny będzie mieć Gandi.

Ciaposław jest z innej bajki, w każdym aspekcie życia, toteż swoje święto ma w czerwcu.



Sonia swoje najbardziej szaleńcze lata ma już za sobą. Ale spokojnie. Nadal biega i szaleje, jednak nie tak jak za młodości.Ostatnio prawie nogi połamałaby mi, gdyby nie Gandzioch. Biegła tak szybko i z takim zaangażowaniem, że człowiek wie, że nie wyhamuje. Mimo to krzyczałam haaaaamuuj! niestety. I z taką
prędkością, siłą i wielkością wpadła na Gandzię, mnie o włos minęła. I serio było ostro, bo oba Owczary się wyglebowały. Ale pomacałam, pocieszyłam i się pozbierały. Ma kobieta tą werwę. Głupotki nadal jej się trzymają, ale jednak to już nie jest ten szczeniak, który był nieogarnięty. Ma mniejszą czy też większość mądrość życiową. Wreszcie zaczyna docierać, że ten ktoś na drugim końcu smyczy to nie jest obciążnik, tylko obrońca, towarzysz i ktoś komu można zaufać.
Ja wieeeem, wiele nawaliłam przy niej. Była psem, gdzie wszystko po omacku robiłam. No i sama wyjechałam z domu, niby byłam na weekendy, ale w taki sposób dobrej i zdrowej relacji się nie zbuduje.
Staję na uszach i mrugam rzęsami, aby mnie słuchała, jednak to mój tata jest dla niej guru. 

I pomyśleć, że obchodzi siódme urodziny! a jak miała trzy miesiące to jej nie dawali szans na życie, widzicie jak to się można pomylić? 
Przeszłam z nią od zera do bohatera. Ileż ten pies mnie nauczył! 
Choć największe zaskoczenie to fakt, że Sonia jest długowłosa. Ot taki gratis od życia.


Gandi w końcu dorósł i zrobił się z niego poważny Pan Pies. Ale to tylko pozory, nadal jest to nieposkromiony diabełek. I to jest właśnie mój pies, pies jednego Pana. Cała reszta to tylko dodatek.Przez co ostatnio wyszły drobne problemu z... pilnowaniem zasobu, czyli mnie. Tak to jest, że nie można spocząć na laurach, a ciągle poprawiać i się doskonalić.Ten pies jest dla mnie wyzwaniem, bo jest dość nieprzewidywalny. Jak myślę, że znam go jak łysego konia to odwala numer roku, a jak jestem czegoś niepewna to wow, zachwyca mnie. Razem wiele przeszliśmy, były czasy, gdzie ja jako przewodnik i przyjaciel nawaliłam na całej linii. A on mi to wybaczył i helloł życie pędzi dalej, szybko Pańcia musimy je prześcignąć. 






Sonia i Gandi to jak woda i ogień, oba są tak różne, ale doskonale się dopełniają. Sonia stateczna, zrównoważona dama. Musi przemyśleć zanim zacznie działać. W trudnych sytuacjach ma chwilowe zawieszenie, aby przeanalizować. Gandi to jest jej totalne przeciwieństwo. Wszystko szybko, szybciej, noo prędkość, że łapki nie nadążają. Najpierw reaguje, a potem zdarzy mu się to przemyśleć. On wiecznie za czymś goni, obserwuje i chce działać, tu i teraz, natychmiast. 
O ile osobno pokazują całkiem inny punkt widzenia, o tyle razem różnice między nimi są bardzo widoczne. 

Oba psiaki bardzo kocham i chcę dla nich jak najlepiej. Poświęcam im mnóstwo czasu i robię wszystko, aby lepiej je rozumieć, poznać i aby nam się dobrze żyło. Tak razem, aby nie wrócić do jakiegoś punktu wstecz, że byliśmy tylko obok siebie. Owszem Sonia i Gandi mieszkają na dworze w kojcach, na co nie mam wpływu. Z tego tytułu jest wygodnie np. nie mam teoretycznie ich kłaczków w domu. Teoretycznie, bo w praktyce to przychodzę od nich cała w kłaczkach i jest ze mnie dość duży i kosmaty pies, który się sypie. Ale to też jest spore poświęcenie, bo zimno, upał, lato czy zima ja bardzo dużo czasu spędzam na dworze. Zwłaszcza zimą jest najgorzej, ale nie narzekam i dajemy radę. 




Z okazji urodzin psiaki dostały prezenty, a jakże. Taki ważny dzień dla zakupoholika to jak balsam dla duszy. Dlatego Sonia dostała piłkę PlanetDog dla seniorów, a Gandi piłkę Jolly i JW. Tak! Gandzioch zgarnął całe dwie nowe piłki! Dlaczego? aby wyrównać wartość prezentów.
Jednak życie przewrotne jest i się psiaki same wymieniają zabawkami. Jednak nr 1 to Planetka. No tak jak przewidywałam jak tylko otwarłam przesyłkę.

Prezenty, prezeciki, prezenciątka!


Także moje dwa łowczareczki życzę zdrowia, zdrowia i zdrowia. Całą resztę biorę na siebie, czyli abyście miały szczęśliwe życie ;)  

piątek, 5 lutego 2016

Liebster Blog Award II

Tym razem zostaliśmy nominowani przez Życie z psem, za co oczywiście dziękujemy ;)


To są nasze skromniutkie odpowiedzi :)

  1. Jaki jest Twój ulubiony psi gadżet? Może to być kliker, najlepsza zabawka – ogólnie przedmiot, bez którego nie wyobrażacie sobie codzienności z psem.
    Piłki! piłeczki, piłunie :)
    Miękkie, twarde, na sznurku, piszczące, po prostu każde :)
  2. Ukochane przez psa polecenie/ćwiczenie, które sprawia mu najwięcej frajdy?
    Obrót w około własnej osi.
  3. Największa głupota jaką usłyszałeś/aś lub przeczytałeś/aś dotycząca psów?
    Surowe mięso wzbudza agresję u psów.
  4. Co Twój psiak miał wczoraj na obiad (jak nie jada obiadów to może śniadanie albo lunch)?
    Owczary na śniadanie kurze łapki, na kolację gotowane mięso (surowego mięsa TEGO gatunku nie lubią i już) Ciap surową kostkę w ramach gryzaka.
  5. Najlepsza (ironia) rada jaką udało Ci się zasłyszeć od pseudoekspertów podczas spaceru?
    Bo to jest taka rasa i muszą nosić kagańce ;)
  6. Czy pozwalasz spać psu u siebie w łóżku i po której stronie lubi spać najbardziej? :)
    Ciapek tak, śpi w nogach lub na mojej poduszce. Owczary niestety nie mieszkają w domu.
  7. Przyznaj się, czy próbowałeś/aś kiedyś psiej suchej karmy  – jak smakowała? Osobiście fanem nie jestem, ale zazwyczaj wyczuwam lekką nutkę cynamonu.
    Tak, bodaj to była rybna Purizon. No powiem, że całkiem, całkiem ;)
  8.  
     

wtorek, 2 lutego 2016

Sylwestrowe szaleństwo

Miałam zaległości z pisaniem postów, toteż stwierdziłam, że sobie ten temat odpuszczę. No, ale ten Sylwester był dość inny, więc myślę, że warto o nim ciut naskrobać. I mieć nadzieję, że więcej się taki nie powtórzy...

Ogólnie to Gandi nigdy nie bał się huków fajerwerków i petard, taki cwaniaczek odważaniaczek. Sonia bała się od zawsze, ale coraz lepiej udaje się nam wychodzenie na prostą. Ciap to tak zależy. Sonia i Ciapek to tak bardziej obrazów się bały niż faktycznych huków.

I tak jak od dwóch tygodni przed walili hukami to nie było problemu. Pies ewentualnie rozglądał się, ale bez szału.

Aż w południe w Sylwestra, gdzie było pięknie i widono... tuż koło nas odpalili całą serię tych świszczących. To był armagedon. Jak były pierwsze to było ok, ale jak wystrzelił cały rząd to Ciap ogonek niżej i przybiegł do mnie, Sonia też blisko się trzymała. Gandi na początku było ok, a potem zaczął szczekać i burczeć pod nosem. Aż nie złapał fazy, bo kogoś wina to musi być i odbiło się na Ciapku. Zaczął na niego polować, ale szybko słowo NIE i zawołanie go i uspokoił się. Ale ja widziałam co się święci i jak najszybciej chciałam dostać się z nimi do domu, bo to było lepszym wyjściem niż kojec. I w połowie drogi jak poszła seria tuż nad psimi głowami to psy spanikowały. Bo nie dość, że było głośno to i rozbłysk był niepokojący. W końcu psy nie rozumieją co się dzieje. Doszło do tego, że Gandi nie chciał wziąć do pyska ulubionej piłki czyli Panetki. Co więcej, zaczął jej się bać, bo skojarzyła mu się z tymi fajerwerkami. Wzięłam je do domu i jak się uspokoiło to wypuściłam je na dwór i Gandi, który był odważniakiem, teraz miał ogon dość nisko, Sonia też z za muru nie chciała wyjść. Ciapka zostawiłam w domu, tak na wszelki wypadek. I już wiedziałam, że ten Sylwester będzie ciężki.

Ale ja nie spanikowałam i po załatwieniu potrzeb wzięłam je do domu, porozdzielałam je do legowisk i dostały po piłce do memłania. I już planetka była fajna i superaśna i chwilowy strach minął. I tak ciągle już sobie siedziały w domu i co jakiś czas wypuszczałam na siuśki i z każdym wyjściem było coraz to lepiej. Czyli załatwienie co mają zrobić i Sonia od razu czekała pod domem, a Panowie mieli ważniejsze sprawy do załatwienia. Nie uniknęłam, aby w tym czasie nie było strzelania. I tu coraz mniej zwracały na nie uwagę.

Wieczorem powiesiłam koc w okno, żeby psy nie widziały kolorowych rozbłysków, zwłaszcza Ciap. I tak sobie psiaki siedziały 4 godzinki po czym zgasiłam światło. Zaświeciłam i o matulu! Miałam zmasowany atak na koc, którzy przedstawiał 3 Husky Syberyjskie. Mam hopla na punkcie gadżetów z psim motywem, toteż konieczne było posiadanie takiego koca. I Ciap zaczął nas bronić, szczekać, burczeć i fukać na złe psy na kocu. Podleciał Gandi i burczał... na Ciapka, bo co on odwala, no helloł? I na koniec przyleciała suka je rozgonić. Tłok się zrobił, a Ciap uspokoił się dopiero... po ściągnięciu koca.

Sama godzina 0:00 minęła całkiem dobrze. Tradycją u nas jest, że psy dostają pyszne, zamrożone kongi i tak męczyły się dobrą godzinę. Sonia i Gandi miały pastę z wątróbki z indyka, a Ciap mokrą karmę o smaku koziny plus różne, różniaste dodatki.





Nazajutrz Gandi miał problem z przewodem moczowym. Dostał przez kilka dni tabletki i wyszliśmy na prostą. Ciapkowi ciekło z oka, przemywanie dało efekty i oczko doszło do siebie, a suka... suka po prostu wykulała się w Nowy Rok w śniegu, przeciorała się w każdym metrze kwadratowym ogrodu... i co? a no leciało jej litrami z ucha.Także ten piękny rok zaczęliśmy cudnie. Podejrzewam, że Gazika strach miał również podkłady zdrowotne. Bo on tak ma, że jak go coś boli to zmienia się o 180 stopni i z wesołego pieska robi się siódme nieszczęście, a przewód moczowy lubi boleć.

W każdym razie 2 tygodnie później było światełko do nieba i również było strzelanie, o czym zapomniałam. Poszłam akurat z kolacją do psów, a tu masz, odpalili dyskotekę. Popatrzyłam na Gandzię, a on miał wyrąbane. Przemierzył podwórko jak zawsze przed kolacją, poobczajał swoje sprawy, z ogonkiem wysoko i z uśmiechem przybiegł do mnie jak go zawołałam, króciutkie komendy z wesołością wykonał i dostał kolację. Także ogromny kamień z serca mi spadł, bo na serio bałam się, że on zacznie mi się bać fajerwerków.A w jego przypadku to jest wielce niewskazane.

Bo nawet jeśli pies się nie boi, to w którymś momencie życia coś się może popsuć. Słyszałam o takich przypadkach i dlatego zaczęłam się martwić. Ale (tfu, tfu) oby to było jednorazowe i zobaczymy za rok jak to będzie.