poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Kryzys wieku średniego?

No taki tytuł... i jak myślicie, którego psa to dotyczy?
a) 8 letniego walecznego Pana kundelosa
b) 6,5 letniej wrednej kobiety
czy c) 3,5 letniego samca z wysokim ego?

Otóż to Sonia teraz wywija, aż witki, cycki i wsio opadają.
No tak jest, że jak zna się psa, wręcz na wylot to człowiek sobie myśli, że NIC mnie nie zaskoczy. Ja wciąż uczę się, aby nigdy nie wymawiać, tego tajemniczego słowa. NIC, teraz oznacza WSZYSTKO!

Sonia to pies, którego mamy od szczeniaka. Od samego początku się bujam z jej humorkami i pomysłami. Nie jest to również tajemnicą, że słucha tylko mego ojca. Mimo, że ja jej daję jeść/bawię/ćwiczę i robię pierdyliard rzeczy z nią. To ona i tak woli mego ojca, który raz na dłuuugi czas ją pogłaska. Tak, człowiek ma ochotę walnąć głową w mur i pewnie zrobiłabym to, gdyby choć trochę to mi pomogło.

Choć (tfu, tfu) coby nie zapeszyć, jest ciut lepiej. Jednak praca nad sobą wcale nie jest taka łatwa. Bo wina leży po mojej stronie.

Ale to nie główny temat dzisiejszego posta.

Sonia od dawna była agresywna do psów i tylko tyle, albo aż tyle. Ja walczyłam z tym, próbuję, kombinuje. I jest postęp, jest duża poprawa, choć nigdy jej nie zaufam. Nie pomaga to również posiadanie podwórka i kojec tak ustawiony, że pies widzi co się dzieje wokół ogrodzenia.
Przerabiałam wiele metod i obecnie to połączenie awersji z smakami. To się najlepiej sprawdza i mimo krzyków jaka to zła i nie dobra jestem. I tak nadal będę to stosować, bo nie pozwolę sobie na jej cyrki i widzimisię.

I jej drugi problem to zwierzyna. Jak już poczuje/zauważy to przepadnij. Jej największy sukces to zwęszenie świni na polach. Nie dzika, tylko świni. Nakręcenie na inne zwierzaczki. Koteł? omnomnom.
No i to wsio.

Teraz dochodzimy do sedna posta...
Wiedząc, jakie Sonia m problemy, wiem czego się po psie spodziewać. Znam psa, przewidywalność, no proste jak budowa cepa. Prosto, bez komplikacji.
OTÓŻ NIE!
Sonii ostatnio odwala, po całości. I jest przez to bardziej nieprzewidywalna niż szczeniak.

Soniula NIGDY nie goniła rowerów/motorów/ciągników itp. Nigdy nie miałam z tym problemów, ZAWSZE je olewała, od szczeniaka. A teraz jak idziemy po okolicznych polach to próbuje wszystko gonić. Teraz już wiem, co planuje, dlatego ćwiczę z nią. Wiem jak i do tego się stosuję. Przy ulicach, gdzie zawsze jest tłoczno to nadal jest aniołem. Jednak moja mina jak na początku próbowała pogonić to wprawiało mnie w osłupienie. Stałam z gębą otwartą i WTF?
Zaczęło się od biegnącego chłopaka, potem lawinowo poszły rowery, ciągniki, motory. No to na stare lata zaczynamy zobojętniać jej ruch na polach.
Podejrzewam, że to się wzięło od naszych spacerów jesienno-zimowych i wczesnowiosennych. Wtedy byliśmy codziennie na spacerze i jak szłam z nią to były pustki. Toteż poczuła się tam jak Pani. A z drugiej strony, ona ma zawsze taryfę ulgową. To Panowie zawsze ledwo zipią, suce odpuszczam. No to sobie napykałam biedy. Nie ma co!


Ale w weekend odwaliła taki numer, że szczękę zbierałam z ziemi. Sonia kiler na psy, zwłaszcza na jedną suczkę, która mieszka w sąsiedztwie Nie ma opcji, aby się polubiły. Kłótnie są u nich na porządku dziennym. a w wspomniany weekend, szła owa suczka i Sonia sama pognała na koniec ogrodu, do bramy. Zawsze było szczekanie na siebie. A teraz Sonia powąchała się z nią, nadstawiała się do obwąchania. Zaczepiały się przez płot jak najlepsze psiapsiółki. I to trwało całkiem długo, bo ok. 10 minut. A jak jej ogon chodził, tak latał, jakby miał zaraz ulecieć. Nawet jak tamta suczka na nią szczekała to u Soni nie było cienia wrogości czy chęci odszczeknięcia czy robienia burdy. I to zadowolenie czy szczęście na pysku mej suki. Nie wiem co jej się stało. Rozstały się w zgodzie.
Niestety na drugi dzień wszystko wróciło do "normy". Podejrzewam, że tu wina leży w Ciapku i Gandzim. Jak całe stado hałasuje to nie można być gorszym. Ale jak spotkała się z nią sama, oko w oko to od razu takie dobre znajome. Warto nadmienić również, że na ogrodzie był mój tato. Przy nim jest grzeczniejsza. No, ale jak sobie wyrobić u niej taki autorytet jak ma mój ojciec?
Co jest kluczem do sukcesu?
Ciągle nie rozkimałam tego. Także wszystkie pomysły chętnie wysłucham i odniosę się do nich.

No to Sonia daje nam popalić... Mam nadzieję, że to przez upały. Spowolniłyśmy trochę, ale widzę że oszczędzanie psów nie wyszło mi na dobre. Natomiast odseparowanie jej od Panów ukazało jej całkiem inną stronę. Muszę to wziąć pod uwagę.


wtorek, 25 sierpnia 2015

Planet Dog Pup Orbee® Ball

Świrnięta trójca testowała dla Top For Dog... piłkę planetkę, czyli Pup Orbee® Ball PlanetDog. O piłce tzw. planetce jest dość głośno wśród dogosfery, jak i wśród zakręconych psiarzy. Pierwsza myśl, która mi się kojarzyła z tą piłką to wysoka cena. No bo przecież piłka jak piłka. O jakże się myliłam!
Cena skutecznie studziła moje zapędy, aby ją kupić. Wydać ok. 60zł na piłkę, która może nie przypasować psu jednak trochę boli. Dlatego jak dowiedziałam się, że jest możliwość jej przetestowania to od razu się zgłosiłam.
Testowały Sonia z Gandim. Ciap nie chciał się nią bawić, bo była duża i pachniała i była Owczarów.
Dostaliśmy ją od firmy Tricky Pick, dziękujemy!
No jak ta piłka się u nas sprawowała? obalamy wszelkie mity! Czas na samą prawdę :D


Piłka ma kształt kuli ziemskiej. Fioletowy to odpowiednik oceanów, a turkusowe są kontynenty. Dzięki wypustkom o wiele łatwiej jest piłkę chwycić, zwłaszcza gdy jest ośliniona. Niestety jest i zła strona, mianowicie jest podatna na brud. Ziemia plus ślina przylega do zabawki i trochę ciężko jest się tego pozbyć. Ale szybko się ją myje samą wodą i nie ma problemu. Ma także dwie dziurki dzięki czemu jest bardziej elastyczna i można przez nie przewlec sznurek.



Jest bardzo miękka i bez problemu można ją zgnieść, co dla psów uwielbiających memłanie czyni ją bardzo atrakcyjną. Do tego widać również jak jest gruba. Psi ząb nie jest w stanie się na tyle przebić, aby zrobić w niej dziurę. Tzn. moim mimo wszelkich prób nie udało się to. Ba nie zrobiły ani jednej rysy! Ciągle wygląda jak nówka nieśmigana.


W trawie również można ja znaleźć:

A czy pływa? Niestety przez susze, woda w oczku nam wyschła. Ale sprawdziliśmy to na inny sposób:

Piłka pływa! fakt, że tylko trochę wystaje znad wody, ale jest niezatapialna.

Przez piłkę można przewlec sznurek. Ja to zrobiłam nieudolnie, bo przecież ta piłka jest miękka i elastyczna! no i węzeł podczas przeciągania przeszedł przez obie dziurki. JEDNAK jeśli ktoś się uprze to polecam przewlec sznur i go razem związać, aby powstała pętelka. Wtedy nic się nie puści podczas szaleńczej zabawy.


No to dość opisu, przejdźmy do testów przez moje dwa Owczarki Niemieckie.

Soniuli rzuciłam piłkę, pobiegła po nią i już pokochała. Gandzi oczywiście zauważył, że ONA ma coś NOWEGO. No i chodził, knuł, no jak jej to porwać. Jak się Sonia na chwilę zgapiła to Gandi podbiegł, gwizdnął i uciekł. Odszedł na bok i memłał ją. Jak ją zostawił, odszedł na kawałek i wrócił i było wielkie O! Stał i robił pochody do niej, wąchał i co? Piłka pachnie miętą, czego wcześniej nie zauważył.

Piłka Planet Dog bardzo fajnie się odbija, często zmienia kierunek po odbiciu, dlatego pies musi być skupiony. Podczas zabawy są różne zwroty akcji, szybkości, łapania w locie. A piłka i tak czasem potrafi psa oszukać. Zabawnie to wygląda. Do tego, piłka podczas rzucania wydaje charakterystyczny świst.

Kto dogoni piłkę?

Maaaaam ją

Złaaapię ją!


na cwaniaka

Muszę skoczyć, aby ją dopaść

Również z sznurkiem jest ona atrakcyjna, nawet dla Sonii, która miga się od zabawek tego rodzaju...


Sonieł też umie się przeciągać!

Idealnie pasuje do psiego pyska

Zmęczony pies, z wywalonym jęzorem. Czego chcieć więcej?

Nasza opinia:
Ta piłka to totalny fenomen. Zrobiła ogromną furorę w stadzie. Psom bardzo się podobała, braliśmy ją codziennie na dwór, po kilka godzin dziennie, przez kilka tygodni. Było dużo memłania, aportowania, gryzienia i zabawy i ZERO zniszczeń, ubytków czy zmniejszenie atrakcyjności. Wręcz przeciwnie, piłka nadal jest tą naaaj. To jedyna piłka, po którą biegną oba Owczary. Zawsze u nas, nie wiadomo jak fajna jest piłka biegnie jeden pies, bo tak są nauczone. Tu nauka poszła w las.
Cena jest wysoka, jednak patrząc na wytrzymałość, kształt i atrakcyjność, myślę, że jest warta swojej ceny. W końcu piłek nie kupuje się codziennie, a jest to inwestycja na lata.Zmieniałam zdanie o tej piłce diametralnie, dlatego kto wie... może kiedyś kupię im drugą planetkę...
Jestem pewna, że moje psy ją wręcz kochają.
Piłkę można zakupić tutaj: Tricky Pick

Dziękujemy, że mogliśmy przetestować piłkę planetkę :)

i tutaj dość skromny filmik.


Jeśli ktoś ma okazję ją kupić, czy chce zrobić psu super prezent, albo ma wiele innych powodów to polecamy. Jeśli ktoś ma wątpliwości czy ta piłka jest fajna, lubiana, czy warto wydać tyle pieniędzy to my potwierdzamy, że warto. Jeśli macie jakieś pytania to śmiało piszcie, pytajcie :)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Dolina Noteci-mix 5 smaków

Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z zwierzakowo.pl.
http://www.zwierzakowo.pl/

Dostaliśmy do testów mokrą karmę marki Dolina Noteci i uwaga! to było 5 puszek i każda innego smaku.
Można je kupić TU



Najpierw przedstawimy informacje ogólne z opakowania:



Skład: każdy smak ma bardzo podobny skład. Bogata w kurczaka/jagnięcinę/wołowinę/dziczyznę/indyka ma tyle samo procent. 
Oraz dawkowanie. Taki Ciap dziennie musiałby zjadać ok. 0,75 puszki. Natomiast jeden owczar ok. 2puszek dziennie. Jak na owczara to całkiem dużo.

Każda puszka ma bardzo podobny wygląd. Każda również intensywnie, ale dość ładnie pachnie.

Cała puszka



Pytanie, jak my wykorzystamy tą mokrą karmę i do czego możemy ją potrzebować?
Do naładowania KONGów, zwłaszcza podczas ostatnich upałów. Naładować, zamrozić i patrzeć jak psy są zajęte przez dłuższą chwilę.



Moje psy są na BARFie i najważniejsze suple dostają wieczorem. I czasem bywa tak, że na wieczór dostają kości i preparatu na stawy nie ma jak dać, a samego nie zjedzą. Czasem dorzucam, jak mam surowe jajko.


Jesteście ciekawi czy smakowało?

i Ciapka wzrok pełen wyrzutu, że tyko Owczary zajadają się takimi smakowitościami ;)

Łyżka Doliny Noteci i co zrobi Gandi?

Ammmmmm 

Ciap wykiwał Owczary i sam się dobrał do puszki.



Moje psy dostawały mokrą karmę okazjonalnie. Jako dodatek do codziennej diety lub normalny posiłek. Karma zjadana była z dużym smakiem. Jak tylko słyszały otwieranie puszki to szybko budziły się z snu i pędziły do kuchni. Wygląd całej karmy jest taki jak na zdjęciu, czyli mielonka z kawałkami mięsa, marchewka i ryż. Dobrze przyglądając się karmie, to wszystko jest widać.
Smakowitość? O to, ze Sonii będzie smakować to byłam pewna. Ale Panowie są dość wybredni i czasami do nowego jedzenia podchodzą z rezerwą. Przy tej karmie nie było z jedzeniem u nich problemów, co widać na powyższych zdjęciach. Jak ma się sprawa z alergikami? Nie wiem. Ciap już przed testowaniem miał napad alergii, także nie sprawdziłam jak reaguje na tą karmę. Dlatego też on jej nie testował, tylko tyle ile zdążył przed owczarem gwizdnąć.
U psów nie wystąpiły żadne problemu z trawieniem czy przyswajaniem karmy. 
Zaletą na pewno jest zapach, smakowitość i wygodna. Chcesz karmić mokrą karmą, ale nie wiesz jaką? Nie masz jedzenia na kolację czy do suplementów? wyjeżdżasz na kilka dni? Nie masz nadzienia do KONGa? Chcesz dosmaczyć psu karmę, albo urozmaicić posiłek psu? Dolina Noteci jest stworzona dla Ciebie! Nie zauważyłam różnicy w zjadaniu różnych smaków, wszystko im smakowało.
No i cena, z jednej strony jak na mokrą karmę jest atrakcyjna, w zwierzakowo.pl za 5 puszek po 800gram można kupić za 36,00zł. Co wychodzi na jedną puszkę 7,20zł. Taniej chyba nie znajdziecie.

Psu nie robi to różnicy, ale miło byłoby gdyby było więcej kawałków mięsa. 

Czy kupimy kiedyś tą karmę? myślę, że tak. Warto mieć jakąś puchę w zapasie. U nas to właśnie przede wszystkim dodatek do suplementów, bo co to za radość z jedzenia samego proszku i płynów, które są niezbędne, a psu nie smakuje to. No i jako wypełniacz KONGa, bo wiem, że psu smakuje i jest to jedzenie dedykowane dla psów. Zwłaszcza jak robi się nałogowo, mrożone podczas upałów. Sklep zwierzakowo.pl uratował nam życie tymi puchami.

I jak Dolina Noteci smakowała moim psom? 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Alergia

Chyba mamy nawrót choroby... Ciapek od jakiś 3 tygodni zaczął się drapać, najpierw dość mało, bo po bokach, obecnie ma ciągle mokre pół dupki.

Co się dzieje? nie wiem
Jak zaczął się drapać to wyczyściłam mu gruczoły i bez zmian. Po tygodniu znowu sprawdzałam, czy aby dobrze to zrobiłam za pierwszym razem. Jeszcze trochę tam było, ale znowu brak poprawy. No to podejrzewałam, że wina leży w karmie. Je Greenwoods'a jagnięcina i ryż i z dodatkiem Acany pacyfica.
Pierwsza myśl, odstawić Acanę, bo to ją ledwo co zaczęliśmy. I nic, zero poprawy. Odstawiłam Greenwoods'a na rzecz purizona łosoś i jagnięcina. A pies jak się drapał tak się drapie. Mam jeszcze 2 opcje, co do karmy a potem nie wiem co robić...
ale czyżby uczulił się na jagnięcinę? proszę, byle nie to... 
Może spróbować z różnymi gatunkami mięsa w karmie Wolfsbut albo spróbować BARFować z nim, mieszankami z aspolu. Pomysłów mi zaczyna brakować.

Wymyśliłam, aby wstąpić do weta po tabsy na odrobaczanie, bo dawno nie był. I chyba czeka nas kąpanie i ponowne zakrapianie na pchły i kleszcze. Mimo, że żadnej pchiełki nie znalazłam to wcale nie wyklucza to faktu, że jej tam nie ma. Trzeba zrobić generalne porządki...

i tak teraz co chwilę jest drapanie/lizanie/siorbanie/gryzienie i od nowa... chyba zaopatrzę się w jakieś tabletki...


Ps. właśnie był u nas kurier i przywiózł nam karmę, może teraz będzie lepiej... OBY!


środa, 12 sierpnia 2015

Przysmaki Kingsmoor OsteKræs

Teraz testowaliśmy dla TopForDog przysmaki dla psów Kingsmoor OsteKræs

Dostaliśmy takie pudełko 200gramowe.


Przedstawiony skład:

Skład prezentuje się bardzo fajnie, nie ma tam zbóż i jednak mięsko i ich pochodne jest na pierwszym miejscy. Również na plus przemawia w składzie owoce oraz fakt, że te przysmaki są serowe i w składzie widnieje ten ser, a nie aromaty.I warto również zaznaczyć, ze jest bezglutenowy.
Niestety trzeba uważać na alergików, bo nie ma napisanego jakiego mięsa użyto. Fakt, ze Ciap zjadł kilka smaczków i nic mu nie było, jest pozytywnym zaskoczeniem.

oraz krótki opis:

Bardzo fajne otwarcie:

A tak z bliska wyglądają smaczki:



Moje odczucia:
Przysmaki mają formę małych, ok. 1-1,5cm pałeczek o średnicy ok. 0,5cm. Są koloru jasnego brązu, a ich konsystencja jest twarda. Przysmaki nie kruszą się i nie brudzą rąk. Intensywność zapachu jest średnia, czyli jest dość wyczuwalna, ale nie jest to mocne odczucie.

A jaka była reakcja psów?
Tak ciężko się kontrolować, aby nie spróbować...

... oj no musiałem, tak mnie kusiły te smaki!

Wielka morda Owczara kontra małe smaki

I Sonia zassała te małe pałeczki
Na pewno im smakowały! bardzo je kusiły, oj bardzo. Próbowały te zbóje mi podkradać smaki jak zostały same na stole. 
Ja wiem, ze każdy ma różne podejście co do smaków. Jednak ja podaję owczarom małe przysmaki, dzięki czemu mogę dać im ich więcej. Pies nie je ich zbyt długo, ma go na tzw. raz. Dla moich potworów okazały się bardzo atrakcyjne i fajnie motywowały psa. I na pewno poczuły, że jedzą coś i to coś jest bardzo dobre.

Aż mnie naszło na dobre spożytkowanie przysmaków Kingsmoor i tak oto uczyłam psy wchodzenia na różne rzeczy. Patrząc, że to była ich pierwsza sesja, myślę że poszło im całkiem, całkiem. Co to z psa nie zrobi dobra motywacja :)

Weszłam? to ŻĄDAM smaka!
Pańcia! robim co mogim, ino dej smaka!

i bardzo króciutki filmik :)

Podsumowanie:

Plusy:
- skład
- smakowitość
- wielkość
- konsystencja
- obszerna informacja o produkcie na opakowaniu w języku polskim

Minusy:
- nie ma informacji jakie mięso zostało użyte, toteż trzeba uważać na psich alergików

Można je zakupić tutaj: http://www.kingsmoor-polska.pl/index.php/smakolyki-sklep/ostekraes-detai.
Na FB jest informacja, że te przysmaki będą wycofane z oferty, a w ich miejsce zostaną wprowadzone inne. Także polecam śledzić FB Kingsmoor Polska, gdzie na pewno taka informacja zostanie zamieszczona, o ich dostępności.

Świrnięta trójca poleca wszystkim psiakom, które lubią się uczyć. A jeśli nie lubią to istnieje szansa, że to się zmieni :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Szczeniaczek

Na fb krążą co chwila zdjęcia słodkich szczeniaczków.
Prawda, że uroczy?


Wszystkie małe kluski są tak piękne, słodkie, rozczulające, kochane, małe i ahhh same cudowności. Zwłaszcza jeśli są to malutkie Owczarki Niemieckie. I co takie zdjęcia robią z ludźmi...aż chce się mieć takie maleństwo i miziać, przytulać i ahhh. Sama słodycz. I jak się naoglądam takich zdjęć to potem chodzi na mną wizja, a może wziąć kolejnego psa?

Niewiniątkooo...


A potem jest wielkie BUUUUUUUM! Bo wracają wspomnienia, co to miałam z tymi naszymi psami jak były szczeniakami.

Ja wiem, wiem. Są różne psy, grzeczniejsze i te mniej. Z różnymi pomysłami, takimi bardziej i mniej szalonymi. Uparte i bystre, a inne spokojne i wpatrzone w człowieka. Często w domu, gdzie zagościł szczeniak jest wiele radości i szczęścia. Nowy członek rodziny, na wiele lat, taka biała kartka i wszystko od nas zależy jak się go wychowa. I teksty im skorupka za młodu....

Cóż mieliśmy wiele psów, prawie wszystkie od szczenięctwa. Zawsze pamiętałam jak to było. Szczeniaka to mega radość, poświęcanie mu wiele czasu, spędzanie fantastycznie życia i na koniec, najsmutniejsza cześć psiego życia-odejście.

W tym poście chcę powspominać, albo raczej poużalać nad tymi szczenięcymi czasami. Jak wyżej napisałam, mieliśmy wiele psów, ale to ten ostatni dał mi tak popalić, że byłam taka bezradna, zapłakana i załamana. No żebym z takim gunglem nie potrafiła sobie poradzić? Ano tak było. Podeszłam do sprawy jako osoba mająca poukładane w głowie, wiedziałam jakiego psa chcę, trochę na niego czekałam i to tak najbardziej świadomie. Oh jak go poznałam to wpadłam po uszy, w końcu to ten pies jest. Od pierwszego spotkania z nim, powinnam wiać gdzie pieprz rośnie, ale nieee. Gdzie ja wtedy miałam rozum??

Już takiego szatana przywiozłam, zdjęcie na drugi dzień zrobione...


Pasmo trudu, nieszczęść i co tam jeszcze... a przecież miało być tak pięknie...
Ciapek był zawsze dość grzeczny. Dostawał kromkę suchego chleba i to załatwiało problem gryzienia czegokolwiek. Lubił spacery i nie sprawiał problemów. Jedyne co to LIZAŁ, uwielbiał lizać po rękach, po twarzy.
Sonia miała znowu problemy zdrowotne. Ale była wesołym pieskiem, trochę rozrabiała czyli kopała dziurę czy nasypywała ziemi do wody.
Barry czy Dżeki też nie robiły takie destrukcji wokoło siebie. Ale w końcu trafiło się na takiego psa jak...


GANDI

Kradziej, był strasznym kradziejem. Zwijał wszystko w mega szybkim tempie. Łącznie z Ciapka kolacją. Co chwilę na niego patrzyłam, bo on ciągle z czymś paradował po domu, ciągle. I coraz mniej mnie to śmieszyło... taki nieporadny szczeniak uroczo wygląda z ciągnącym dużego misia. Jednak ten sam szczeniak biegnący z moją ulubioną, wyjściową bluzką, workiem z wszelkimi drobnymi śmieciami czy znalezionymi niebezpiecznymi rzeczami to mina mi rzedła. Potrafił przejść przez szczebelki w płocie, bo tylko jedna była ciut większa. A on to bez problemu znalazł i sobie poszedł za moją siostrą na spacer.





Zżeranie kup, no to była moja klęska. Po mimo podawaniu tabletek, żwaczy i nabiału... pomimo, że sam zakopywał mięso z kośćmi i śmierdzące zjadał, to jak widział coś na swojej drodze to aż rwał się do tego. Ba, był czas, że szliśmy po asfalcie i skakaliśmy od plamki do plamki, bo to na pewno jest coś do zjedzenia. Na łąkach jak już coś znalazł to miał mnie w poważaniu. Odchody czy to końskie, psie czy kocie, nieważne! wsio znikało szybciej niż jak ja się rzucałam na psa, żeby mu to wyciągnąć z pyska. Doszło do tego, że brałam go na znajomy teren, gdzie nic nie powinno być, a ten gamoń i tak coś znalazł. Myślałam, że nigdy tego nie przeskoczę, a tu po 3 latach pies wącha i na moje ciuchutkie "zostaw" odchodzi. Juuuupi!

Ciekawski pies, wszędzie nochala musiał wsadzić.Każdy zakamarek sprawdzić. A ja nie nadążyłam za nim.

Mała, słodka kuleczka no to pierwsze spacerki i poznawanie psów i co? katastrofa. Jak zauważył psa to się prężył, twardo szedł na psa. Ogon wysoko uniesiony, poburkiwanie i ten chód, tak sztywny, że ja na smyczy czułam każdy jego krok. A co robiły inne psy? wszystkie kładły się ulegle lub zwiewały do właścicieli, a ten tyko stał. Baa jak wąchał krzaczek trawy i podszedł inny, dorosły pies to poważnie naburczał na niego. Tak pies, który miał 10 tygodni. Psst jak skończył 3,5 miesiąca to podnosił już nogę do sikania i tak do dzisiaj zostało.


Pies z wiecznym speedem. Bieganie to jest to. Najpierw robi, a potem myśli.

A może on jest spokrewniony z jakimś kangurem??
Jak to szczeniak, czyli podgryzanie, uczenie wszystkiego, socjalizacja, szkolenie, wychowywanie, żywienie. Dopiero wtedy docenia się statecznego, dojrzałego psa, który już ma poukładane w głowie. I tu też ZONG, bo dorosłym też odwalało przy szczeniaku. Udzielała im się głupawka, odchylenia od normy. Pańcia zwraca uwagę na gówniarza? to dorosłe pokazywały, że też nie są aniołami.

Do tego był upierdliwy do mnie i do Ciapka i Soni. One miały go dość, ale ten oczywiście nie zauważał tego. Był męczący i absorbujący. Zawsze w centrum uwagi, cisza zwiastowała problemy. Patrząc z perspektywy czasu, to on był tym brakującym ogniwem w naszym stadzie. Wiele się pozmieniało, ale nie żałuję.


Był czas, że byłam tylko problemem na drugim końcu smyczy, pokazywał jak bardzo ma mnie w poważaniu, jak stawiał na swoim. Uparty szaleniec. Awanturnik. Oczy trzeba było mieć dookoła głowy. Długa, cierpliwa, żmudna praca, pokazywanie, że człowiek jest fajny. Nadal uwielbia skakać w około mnie.
Swego czasu długo miałam uraz do szczeniaków, nawet sobie powiedziałam, że nigdy więcej. Ale już mi to przechodzi. Jednak wygląd szczeniaka jest bardzo złudny i mimo wszystko one są fajne, ale u kogoś.

Rósł, rósł i coraz bardziej odbierał od normy....

Przypuśćmy, że to jego oficjalna "normalna" facjata...






Naszło mnie dzisiaj na wspominki... jak było ciężko, jak się namęczyłam... baa miałam propozycje, aby go sprzedać... jednak w końcu to był TEN pies, mój, wybrany, wychuchany...Mimo wszystko trzeba się było spiąć i stanąć na wysokości zadania. Ten pies mi zaufał i należało być dobrym przewodnikiem dla niego, mimo wszystko... Wiele dzięki niemu się dowiedziałam, zmieniłam podejście, priorytety... Widząc szczenię najpierw rozum się u mnie odzywa, a dopiero później serce, że to przecież taaakie kochane psie dziecię.
Pies dorósł i problemy ze szczenięctwa zostały zażegnane i przyszły nowe. Łatwiejsze czy trudniejsze? zapewne inne, z którymi trzeba się zmierzyć. W każdym razie tak szybko nie planuję szczeniaka. Noo zawsze może być jeszcze trudniejszy gagatek :D

Krótki przegląd filmików, aż mi się łezka w oku zakręciła... co to były za czasy... bo mimo wszystko to minęło i nie wróci. Gandzia już nie będzie śliczną kulką, tylko dorosłym Panem psem. Choć czasami zachowuje się, jakby jego rozwój zatrzymał się tuż po przybyciu do naszego domu :D




 

 


Największy sentyment mam do tego filmiku... to jest mój ulubiony... jednocześnie ukazuje, dlaczego Sonia jest nazywana Wredną Suką... :D