piątek, 24 czerwca 2016

SONIA czyli drugie oblicze DAMY

Żeby nie było, że ta Sonia to tylko pomiot szatana. Bo w codziennym życiu, nie jest obecnie aż tak źle.
Ona ma dużo zalet, to nie jest tak, że ciągle na nią narzekam i zrzędzę.
Wiele cech w niej cenię i wiele mi się podoba, czasem nawet to przez co jest tą wredna suką.

Przede wszystkim dzięki jej wybrykom nie jest psem bezbarwnym. Jest charakterna, ma swoje zdanie, jest niezależna, wie czego chce. Nie da sobie w kaszę dmuchać i wiele będzie ją pamiętać. Już jest żywą legendą. Nie jest psem, który istniał a później będzie zapomniana. O nieee.
Dzisiaj spisuję sobie wiele z jej wybryków i za wieeeele lat będę ją wspominać z łezką w oku, tudzież istnym wodospadem łez. Nie, taki pies się nie powtórzy, nie wierzę, abym miała takie szczęście, żebym na drugą taką zołzę trafiła.



Każdy widzi w Sonii Długowłosego Owczarka Niemieckiego i każdy myśli, że taka jest. A tu psikus, bo charakterem wcale nie odpowiada tej rasie. Za to jej sierść taka milusia jest. I właśnie przy Soni można położyć się na dywanie, głową na niej i jej to nie przeszkadza, tak możemy kimać. Jak już zachwycam jej się walorami fizycznymi to ma prosty kręgosłup, który dopiero przy Gaziku zaczęłam doceniać. No i OCZY! Oczy ma najpiękniejsze w całym pso-ludzko-zwierzęcym świecie. Bursztyn, cuuuuudowny kolor bursztynu. I nie ma takich drugich.

Ale też sam jej wygląd wzbudza respekt. Teraz powinnam się kajać, że pies to taki  misiaczek powinien być. Nie. Wystarcza mi, że jej wygląd ratował życie Ciapkowi.

Idzie w dym, jeśli Ciapkowi działaby się krzywda. Mocno zintegrowała się z stadem, ale Ciapuś to jest jej guru. Nie wolno na niego nikomu szczekać, nikomu podskakiwać. Bo suka czuwa i uczy pokory. Na spacerze jak idzie Sonia i Ciap to wiele psów kieruje swoje czyny na Ciapka. A on mały i taki biedny, bezradny. Pyszczą na niego, podbiegają, próbują walić w niego łapami, dominować itp. Spokojnie, suka wkracza do akcji i pokazuje, że nie ma z nią żartów.


Przykład? Byłam z Ciapkiem na łące i został pogoniony przez 3 burki, ciut większe od niego. Rozpędzone, szczekające i nie przyjaźnie wyglądające i mimo wszystko działające jak stado. Wiałam z pól z nim, bo pewnie w najlepszym przypadku podziabałyby go te psy. W najgorszym to wolę nie myśleć. A właściciele mieli ubaw na całą okolicę. Na drugi dzień bałam się iść z Ciapkiem, więc na dokładkę wzięłam Sonię. Jak owe Paniusie zobaczyły Sonię to tym razem one zwiewały, żeby odwołać swoje psy. Jako, że smyczy nie miały to musiały zrobić odwet. I nie, nie jest mi przykro z tego powodu, tak samo jak z tego, że gdzie ona się pojawia to znajdują się smycze, a właściciele biegną po swoje psiaki. To jest ciut samolubne, ale mam dość znęcania się nad Ciapą przez inne psy.

Tzn.to jest wada, że jak Ciap pokaże jej jakiemu psu ma spuścić łomot. Ale gdy Ciapek jest w opresji to niema bata, nauczy intruza szacunku.



Podziwiam ją za to, że mimo wielkiego cielska była meeega delikatna dla szczeniaka. Skarciła go, co wyglądało dość przerażająco, ale jeden kłaczek z niego nie spadł.

Zawsze myślałam, że ona każdego pieska bez wyjątku chce killim, killim. Im więcej ją obserwuję, z biegiem lat i wspólnych ćwiczeń to nie każdego chce killim. Część po prostu jest skarcona na psiemu. Bo jak pies fika to bierze za szmaty i gleba, przytrzymuje, aż pies się nie uspokoi. Gdyby osobnika chciała zeżreć to raczej nie czekałaby, aż opadną emocje. Fakt, nie wiem ile to powinno trwać i zawsze wtedy interweniowałam. Czy dobrze? tak się teraz zastanawiam...

To jest nasza stadna opiekunka. Jaki pies zapiszczy, zbyt się pobudzi i wydaje dziwne dźwięki. Sonia z całą powagą sprawdza co się dzieje. Podchodzi, wącha. Gazika uspokaja, jak zaczyna piszczeć z emocji. Kiedyś leżała pod drzewkiem, a Panowie na drugim końcu ogrodu. W okolicy był coś jak pisk, skomlenie czy coś w ten deseń. Poderwała się na cztery łapy, zostawiła swoją piłkę i poleciała obwąchać Ciapka i Gazika.



Ale też jak były konflikty na linii Ciapek-Gandi to wchodziła pomiędzy nich i ich uspokajała. Rozładowała wiele konfliktów między nimi. I zawsze Gandzioch obrywał za pajacowanie.

Nigdy nie miałam najmniejszego konflickiuku na linii Ciapek-Sonia.Owszem Sonia staranowała Ciapka, przez co miał np. wybitą łapę, ale nigdy nie zrobiła tego specjalnie.

Jest bardzo mizialska, uwielbia głaskotki.
Nie boi się weterynarzy, a wręcz domaga się głaskania. Wtyka wszędzie swoją mordę i oczyskami prosi o głaskotki. Oczywiście jest nie zrozumiana przez cały świat, za co mi jej szkoda. Bo ona nie chce zrobić krzywdy, a jedyne co dostaje w zamian to pacanki w głowę. Podziwiam ją za to, że w poczekalni u Weta potrafi iść spać.

Uwielbia się uczyć za jedzonko, a ulubione komendy to takie, że gdzieś, na coś może wejść. To sprawia jej ogromną frajdę. Zje wszystko, co nie dałabym jej to to pochłonie. Owoce, warzywka, mięsko, makaron... kluski, naleśniki, chlebek suchy. I nie ma rewolucji żołądkowych. Nawet jak zżarła cała trójca padnięte ryby. Ciap i Gazik miały dziwne kupale, a Sukę nic nie ruszyło.

Idąc z nią na spacer, odpoczywam. Idziemy sobie łapa w łapę, bez ciągłego zwracania uwagi na psa. Trupta sobie kolo mnie, łapa w łapę, bez ciągłej kontroli jej. Muszę jedynie uważać na polach na pojazdy.. no i psy...

Lubi wodę, nie ma żadnej awersji do niej.

Jest psem myślącym. Obmyśla plan a nie idzie w ciemno. Np. zabawka wpadła do wody to nie wskakuje na gwałt do wody tylko patrzy i myśli. O z tamtej strony bliżej jest zabawka to tam pójdzie.



Mam do niej ogromny szacunek. Boi się biedna burzy, odczuwa wtedy ogromny stres, chodzi w kółko po kojcu, próbuje się z niego wydostać. Ale wystarczy wziąć ją do domu to idzie spać. Wali za oknem, że człowiek zaczyna się modlić, a pies chrapie.

Soni trzeba pokazać jak ma się zachować, a życie staje się łatwiejsze.

Zadziwia mnie jej tok myślenia i kombinowania. Jak ja coś powiem to szuka innego wyjścia z sytuacji. Przecież na pewno istnieje jakieś obejście zasad. 

Nie niszczy zabawek, zanim Gandi się pojawił to miała najzwyklejsze piłki gumowe i piszczące z Trixie i żadnej nie zniszczyła. Dopiero Gazul jej pokazał jak to się robi, choć nie praktykuje. Jedyne co to daje upust dzikiej naturze to wszystkie pluszaki i mopy rozrywa w oka mgnieniu.

Zrobiła też ogromny postęp, jeśli chodzi o swoje strachy i lęki. Do dzisiaj pamiętam jak wpadała w galop, bo trawa zaszeleściła. Kilka dni temu byłam z nią na spacerze na polach, gdzie plony już są ciut wysokie i zielone. Drepamy sobie, aż tu obok nas poderwał się jakiś ptak do lotu.Narobił tyle hałasu, że włosy stanęły mi dęba i aż mnie zmroziło.Wystraszyłam się nie na żarty. A Sonia? zero strachu! ba, podskoczyła i wypruła za ptaszkiem. Aż nie dowierzałam.

I najważniejsza jej zaleta: JEST KOBIETĄ, więc bez kiwnięcia palcem mogę kupować jej różowe akcesoria. Kiedyś miałam obiekcje, że ONkom nie wypada, że to i tamto.. aż nie pukłam sobie w łeb. Mój pies, moja ślicznotka i jak na kobietę przystało, w różu będzie chodzić! już zawsze... no chyba, że wpadnę po uszy w inny kolor <3

Jak widać, zachwycam się Sonią i jej wyglądem i niektórymi cechami charakteru. Obecnie jej bliżej do kobiety z pazurem niż wrednej suki, no ale ksywka przyległa do niej jak przywara. Kocham tą wariatkę!