poniedziałek, 29 grudnia 2014

Sylwester







Coś się kończy, coś zaczyna. Hucznie wszyscy witają Nowy Rok. Piękne fajerwerki, szampańska zabawa, ale czy dla wszystkich?

Nikt z imprezowiczów nie myśli o zwierzętach, które nie rozumieją tej ludzkiej zabawy. Dla psów to nie jest pokaz zimnych ogni, dla nich to seria huków i dziwnych obrazów. Jedne psy totalnie ignorują, drugie są zaciekawione, a inne wręcz umierają ze strachu.

Co zrobić, aby pomóc psu w tym ciężkim okresie?
Najlepiej zostać z psem w domu, czy poprosić kogoś o zostanie, jeśli pies się mocno boi. Hoteliki dla psów, petsitterzy czy może ktoś z rodziny nie ma planów na tę noc.Albo imprezę sylwestrową po prostu obchodzić w domu. Dla zwierząt jest to najgorsza noc w roku, dlatego warto zadbać o swoich milusińskich.

Iść rano, do południa na długi spacer, połączony z super zabawą, wygłupami. Taki bardzo psi dzień i wrócić zanim ściemnieje. Nie puszczać luzem psa i nie chodzić w miejscach często uczęszczanych, zwłaszcza przez młodzież i osoby potencjalnie strzelające petardami. Warto trochę ciaśniej zapiąć obrożę czy szelki i smycz trzymać pewniej niż normalnie. I koniecznie założyć psu adresówkę!
Tak zmęczyć psa, aby wieczorkiem był czas tylko na szybkie siku i do domu.

Zapewnić im wyciszone i zasłonięte miejsce. Kocem zasłonić okna, legowisko czy klatkę przenieść do pomieszczenia, gdzie nie słychać tak huków, czyli bardziej z tyłu domu niż z przodu gdzie najwięcej strzela petard. Do tego włączyć radio/TV, aby zagłuszało huki i wybrać takie stacje, gdzie ich nie będzie.

Podczas gdy pies się boi to nie pocieszać, nie głaskać, nie titać i nie litować się nad psem. Po prostu go ignorować.W momencie pocieszania i głaskania dla psa to jest znak, że dobrze robi. I wtedy jest jeszcze gorzej, bo lęk się pogłębia. To my ludzie musimy zachowywać się tak, jakby nic się nie działo.Wystarczy siedzieć razem  z psem i czymś go zająć.

Polecam aby podczas tych największych hałasów, czyli o godz. 0:00 dać psu bardzo smakowitą kość czy inny pyszny i zajmujący gryzak. Aby pies dziamdziolił i czymś się zajął. A do tego się uspokoił i odstresował, bo gryzienie bardzo pozytywnie wpływa na psa i go uspokaja. Można też napełnić różnymi smakowitościami KONGa i dać go psu.

Można też wymyślić jakieś domowe zabawy np. szukanie zabawek. W pokoju schować piłkę i o godzinie zero zacząć z psem szukać. Lub w różnych pudełkach pochować smaczki, aby pies używał nosa, lub podarować psu grę logiczną. Można dać też pluszaka, którego z wielką radością rozszarpie na drobne części.

Dobrym pomysłem jest również ćwiczenie posłuszeństwa czy uczenie różnych, ciekawych sztuczek w domu. A huki fajerwerków potraktować tylko jako dodatkowe urozmaicenie.

Należy także pamiętać, że są psy które nie boją się. Jednak nie można ich wystawiać i narażać na strzelanie. Aby ktoś w psa nie rzucił, lub nie wybuchła zbyt blisko psa. Bo o wystraszenie się nie trudno, a po co potem pies ma mieć traumę.

Są też przypadki, że psa paraliżuje strach, lęk. Nic do niego nie dociera, cały się trzęsie z strachu i jest przerażony. Na nic zdaje się zajęcie go czymkolwiek. Wtedy polecam udać się do lek. weterynarii i aby przepisał leki uspokajające. Należy je już podawać kilka dni wcześniej, aby poprawnie działały. Radzę także unikać preparatu o nazwie Sedalin, ponieważ on zwiotcza mięśnie. Pies jest ciągle świadomy co się dzieje, a nie może się ruszyć. To jest najgorsze, co może psa spotkać.


Kiedyś miałam psa, Barry II. On nie bał się strzałów, a jak hukało i strzelało to dumnie szedł sobie ulicą. I tak jednego roku rzucili mu pod łapy petardę, a on się nakręcił i wziął ją do pyska. W ostatniej chwili zdążyłam psa dobrze złapać a tata wyrzucił ją z psyka. W locie wystrzeliła. Nie chcę wiedzieć, co byłoby gdybyśmy o sekundę nie zdążyli. Niestety idiotów nie brakuje.

Nasz stary Dżeki jak tylko zbliżał się Sylwester to siedział w zadaszonej budzie i się trząsł. Był przerażony. Pomagaliśmy mu przetrwać, ale nie wpadliśmy na pomysł, aby mu pomóc tabletkami.

Nasz Ciapuś jednego roku patrzył razem z nami przez okno. Na drugi dzień cały korytarz był zasikany. Przecież nie bał się, był zaciekawiony. A jednak bał się, a my tego nie dostrzegliśmy.

Soniula boi się nie tyle huków, co właśnie obrazów. Jak huka to tylko minimalnie ukazuje, że czuje się niepewnie. Ale jak niebo rozbłyska różnymi kolorami to jej oczy są przerażone. Takiego wzroku nikomu nie życzę. Raz widziałam i robię teraz wszystko aby jak najmniej ona to oglądała.

Gandzia jest pewny siebie, jak strzelają to stoi twardo, kita do góry i się rozgląda. Czasem sobie nawet burknie pod nosem. I to wszystko. Jednak w czas sylwestrowej nocy spędza z nami.


Tak, zostaję z psami w domu. Wieczorem wypuszczam na szybkie siku i do domu. Po czym dostają jakiegoś smaczka, w tym roku pyszną pastę wraz z jakimiś smaczkami w KONGach i tak sobie przesiedzimy. O dziwo w domu psy zachowują się bardzo naturalnie i na żadnym psie nie robią wrażenia takie huki. Psy zjedzą, napiją się i pójdą spać. Jednak główne okno zasłaniamy grubym kocem, coby psy niczego nie widziały, a  także hamuje dźwięki z zewnątrz. I tak witamy szczęśliwe Nowy Rok.


Taki zestaw mamy w tym roku:


Wszystkim odwiedzającym naszego bloga życzymy bezstresowego wskoku do Nowego Roku!

My oczywiście nie będziemy strzelać fajerwerkami.

piątek, 26 grudnia 2014

Świeta, święta...

... i po świętach...
Tudzież świąteczne obżarstwo. Straszne.

W wigilię psiaki nie przemówiły do mnie, no może trochę...Dostało mi się trochę od nich. Bo pory i porcje jedzenia nie były takie jak zawsze. Ale wszyscy przeżyli.

Najważniejsza rzecz tych świąt. 
Sonia nigdy nie przeciągała się czy szarpała. Zawsze zabawki przynosiła do ręki lub rzucała pod nogi. Zawsze po dotknięciu zabawki było wypuszczanie i czekanie na rzut. Żadną prośbą, zachęcaniem czy innymi cudami. Nie przeciąga się i koniec. A dzisiaj co?

Wiem, że to  nigdy nie będzie to co u Gandzi. Ale mnie cieszy to, że zrobiłyśmy krok milowy. Aby nauczyła się wreszcie bawić z przewodnikiem, tak dłużej niż jako wyrzutnia zabawek.


A jak już jesteśmy przy psich zabawkach to... znamy ich drugie przeznaczenie. Byli u nas goście, wraz z dziećmi. Ogólnie dużo hałasu i nieogar. Na początku dzieci bawiły się swoimi zabawkami, ale po jakimś czasie zaczęły się nudzić, czyli rozrabiać. W akcie desperacji wyciągnęłam nasze nowe zabawki, czyli pana lisa i szopa. I jaka zabawa i frajda była, bo zwierzątka mięciutkie i piszczące. I problem zniknął na kilka godzin. Zabawki przetrwały a to dobry znak.
Niestety na drugi dzień dostały je Owczary i łudziłam się, że zabawa potrwa ciut dłużej niż pierwsze zapoznanie. Ale będziemy je reanimować, mam już nawet pomysł.

W święta było o dziwo słoneczko i lekki mrozik. Ale nie wiało i nie padało. To poszłam na spacerrrros z psami. Cała trójka, dlatego szła ze mną siostra. I nie wiem czy się cieszyć czy ryczeć. Bo spotkaliśmy pieseła, potem paręnaście metrów za nim szliśmy. Ciap wyrąbane, Gandzik pełen czujności ale nie ciągnął. Ale Soniula... Fakt nie szczekała, nie burczała, nie wyrywała się i nie rzucała. Po prostu szedł pies to PACZAŁA. Potem jak za nim szliśmy to ciągła jak parowóz. Pierwszy raz ciężko mi było nad nią zapanować. Aż przepięłam smycz z szelek na obrożę i tak maszerowała. Oj namęczyłam się.. jak pies był daleko to z powrotem wróciłam na szele i szła pięknie! zero ciągnięcia, blisko się trzymała i fajnie reagowała. Ale się pocieszam :)

Wczoraj była akcja na ogrodzie. Na chwileczkę je wpuściłam, bez żadnej zabawki. Szedł największy wróg moich psów, czyli suczka "szczekaczka". Gazika na siad, ale był mega rozproszony, to na waruj. Sonia biegała pod płotem, ale sama, toteż był spokój. A Ciap jak to on miał wywalone na to. I chodził tu sik, tam niuch. I ten G. warował, a suczka chodziła sobie w te i z powrotem. Zrobiło mi się żal, że nie mam niczego czym mogłabym go nagrodzić, a na prawdę należało mu się. No i przypomniało mi się. Rękawiczki! Mam rękawiczki w kieszeni. Delikatnie otwierałam zamek w kieszeni, a Gandzia od razu obczaił, że coś się święci. I natychmiast stałam się obiektem nr 1, świdrował mnie oczami w ten swój szaleńczy sposób. Obserwował każdy mój ruch, pysk mu się rozweselił. Poczekałam, aż owy pies zniknie z horyzontu i było "dooobrze" i rzut rękawiczkami. Ojojojoj jaka radość! Przyniósł mi i jeszcze raz rzuciłam. Po czym je schowałam, coby ich nie podarł. Tak niewiele a jaka radość i u psa i u mnie.


Poranne piłeczkowanie było bardzo fajne. Psy pędzące za piłeczkami to coś pięknego. Do tego dochodził tętent łap. Ahhh wielbię to!


Drugi dzień świąt należał stanowczo do nas, było ciut śniegu, ale byłoooo. Rano psiaki rozprawiły się z prezentami, Ciap dostał w tym czasie mopa. Każdy psiak się przeciągał, jakby robił to od zawsze. Nawet Soniula baaardzo chętnie się szarpała. CUD! Później przerzuciliśmy się na inne zabawki i tu znowu się zdziwiłam. Sonia, którą piłka ażurowa kuła w zęby, dzisiaj świetnie się nią bawiła. Gandzik zrobił się zbój i tylko szukał okazji, aby w spokoju podziamdziać sobie zabawkę.





Później Owczary poszły na długi spacerek. Ale pierwszy raz widziałam psa, samca podlewającego kamień i w tym samym czasie patrzącego na moje psy i warczącego. Widok dość groteskowy. Ale i to przechyliło szalę, za wiele jak na moje psy. I trochę szczekały, podskoczyły i wpadły prosto do dużej kałuży. A ja miałam jasny dres. Uroczo. Później Ciapie należał się spacer i byliśmy zwiedzić całą okolicę.

Głupawka świąteczna. Jak rzucić jedną zabawkę, aby dwa psy były zadowolone? zrobić 2w1 i rzucić. W locie się rozdwaja i każdy pies ma lecieć po swoją. Oj zdziwiły się pieseły.


I pytanie dnia. Jak zwrócić na siebie uwagę na ulicy? są dwie opcje. Pierwsza to iść z dwoma ONkami przy nodze. A druga to mieć ubraną czapkę Mikołaja. Szkoda, że wcześniej o tym nie wiedziałam. Ubrałabym czapę jak szłam z Poczwarami. Wreszcie może byłabym w gazecie, hahaha żartuję :P


Trochę się rozpisałam, ale naszło mnie takie poświąteczne refleksje. Na dodatek boli mnie brzuch z przejedzenia i nogi, bo sporo się nachodziłam. I nos, bo mi zmarzł. Ale święta nam się udały!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Świątecznie

Wszystkim odwiedzającym nas życzymy zdrowych, spokojnych, szczęśliwych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Aby ten czas był szczególny i dobrze wykorzystany.
Zdjęcia z zeszłego roku jeszcze, bo akurat choinki i śniegu nam brakuje do pełnego świętowania. 





Miałam napisać, że prezentów u nas nie będzie. Nie będzie bo musiałam kupić preparat na stawy, który jest jako jednorazowy wydatek, drogi.

Ale jakoś nie miałam serca tak postąpić. W końcu święta są, a psy tak bez prezentów? no nieeee. Dlatego tak wyglądała paczka:

W skład wchodzi sucha karma dla Ciapulca, smaczki dla niego. I dwa zwierzaczki, lis i szop. Jako prezent świąteczny dla Owczarów. Będzie się działo :D


Do tego wszystkiego przyjechał prezent urodzinowo-świąteczny dla mnie. Czyli to co zawsze chciałam, a było niedostępne, albo cena sporo przewyższająca moje możliwości.


Udało mi się trafić na supr promocję, bo 25% i 50%, więc była bardzo fajna okazja.

Z okazji DDD kupiłam Ciapowi smaczki i Owczarom piłki. Myślałam, że będą mniejsze, ale trudno. Cóż chyba są pływające, dwie takie same. Zaczynamy na serio się bawić.


I stała się bardzo fajna rzecz... wygraliśmy w konkursie próbki karmy Farmina dla psa i kota.



oraz bardzo fajną puszkę, od tej samej firmy

i na koniec hicior. Wygraliśmy zabawkę, szakal. Pluszak z butelką plastikową w środku. Pies butelkę pogniecie, wymieni się i zabawka atrakcyjna od nowa.


I wspomnę tylko, że Ciap też dostanie mimo wszystko zabawki pod choinkę. Zużyte piłki tenisowe z kortów. Ponieważ nowe są szkodliwe dla zębów, bo je ścierają. Dlatego o wiele lepsze są już zużyte, bo to najgorsze jest już starte.


I taka mała zapowiedź... będzie trochę recenzji w przyszłym roku, mam zamiar w końcu bardziej rozwinąć bloga. Chcę pisać także o bardziej ogólnych rzeczach, niż dotychczasowych pierdółkach. Nurtuje mnie kilka rzeczy, ale nadal będziemy pisać też o bieżących sprawach. To takie postanowienie świąteczno-noworoczne :)


Ps. ostatnie odkrycie Gandzika. Piłki rosną na drzewach. Pozbierałam zabawki, odniosłam do domu, a psy usilnie chciały iść na ogród. No to je wpuściłam, a Gandzia biegał między drzewami, z głową uniesioną ku górze. Szukał tam piłki, bo skoro ja jej nie mam to na pewno jest na drzewie. Bo kilka dni wcześniej rzuciłam mu piłkę i tam się zatrzymała.


U nas wietrznie, deszczowo i ciemno. Ogólnie totalnie beznadziejnie. Psy przez 3 dni nic nie robiły i efekt? w pierwszy dzień Ciap jak zwykle mnie obserwował. Na drugi biegał z piłką po domu. A jak wpadła mu za ławkę w kuchni to stał i szczekał, aby ktoś mu pomógł. W trzeci dzień biegał po domu z moją skarpetką i był totalny szał. Tak, to już był czas wielki aby pójść choćby na króciutki spacer. Owczary jak to zwykle szajba i paczały, coby tu skombinować. Biegały jak konie, nakręcały się i prooooooszę daj zabawkę :)

I braliśmy udział w konkursie, niestety nic nie wygraliśmy... ale za to pochwalimy się naszą pracą. Tak spędzamy większość czasu wolnego.




Czekamy, czekamy i nadal czekamy na śnieg. Niestety nic nie zapowiada się, aby miał przyjść... a my tak tęsknimy. Zdjęcie sprzed dwóch lat, tak dawno mieliśmy prawdziwą zimę, którą kochamy...



Ale jeśli wierzyć Gandzi to zimy nie będzie... ten wariat zaczął linieć. I co ja mam zrobić? jak zacznę go wyczesywać to wszystko zrzuci, a tak wygląda, no kiepsko...

wtorek, 16 grudnia 2014

Kong Squeezz Stick



Długo się zbierałam, aby napisać tą recenzję... zdjęcia wyglądają jak letnie, a za oknem szaro, buro i ponuro, ewentualnie słońce czasem zaświeci. To tak na lepszy humor.

Korzystając z mega promocji, kupiłam gryzak Kong Squeezz Stick. Inaczej zwany jako odpowiednik drewnianego kija. Chciałam kupić Sonii jakąś piszczałkę, stawiałam na Konga i jak trafiła się okazja to grzechem byłoby nie spróbować.
Można go kupić TU lub TU
Wymiary to 18cm, na 3,5cm średnicy. Ma w środku dziurkę. I co najważniejsze piszczy, dość długo i nie tak przeraźliwie jak inne zabawki. Pomimo długiego dziamdziolenia nie padła zabawka, nie ma śladów uszkodzeń a piszczałka nadal działa. Super. Jedynie kolor stanowi drobny problem, bo w trawie jest mało widoczny. Był kupiony dla Owczarka Niemieckiego, bałam się, że może być zbyt mały, ale według mnie pasuje. A kolejne złotówki zaoszczędzone!

Dorwał Konga nawet mój niszczyciel Gandi i mimo moich obaw zabawka wyszła bez szwanku z tego spotkania.

Zabawka jest atrakcyjna dla psów i jak na razie bardzo trwała. Brudną wystarczy przemyć.  Nie nasiąka wodą. Jest to fajna odmienność, jeśli u kogoś, tak jak u nas, przeważają piłki.

























sobota, 13 grudnia 2014

Szron

Taką oto śnieżycę mieliśmy ostatnio. Utrzymała się do południa, aż nie zaczęło świecić mocniej słońce. Niby nic szczególnego. A jednak!

Soniula co 3 kroki kulała się, wstała, zrobiła 3 kroki i znowu. I tak ciągle i ciągle..



aż zrobiła się cała mokra.


Na Panach nie zrobiło to żadnego wrażenia. A jednak zdjęcia im się należały...
Gandzioszka



Ciapuś trochę schudł... Obroża, która kiedyś była na styk, teraz na nim wisi.


Wspólne śłit focie



Kiedyś taki widok był nie do pomyślenia... ;)


Niestety białe szybko zrobiło się zielone... a psy nadal korzystają...




A teraz uciekamy... myśleć nad kolejną notką ;)