niedziela, 26 listopada 2017

Modne słowa w kynologii

Siedząc od lat po uszy na różnych psich forach, można dostrzec, że co jakiś czas modne jest używanie pewnych słów. Niby nic dziwnego, co więcej, fajnie że wzrasta wiedza u opiekunów psów,a bym bardziej idzie nurt wśród szkoleniowców. Niestety w pewnym czasie granice są przekraczane, a słowa nadużywane, co daje błędny wydźwięk. Każdy je powtarza i czytelnik jest wręcz zalewany tym, co akurat jest modne, a niekoniecznie rozumie o co w tym chodzi..

Pozytywne szkolenie
Pamiętam te parę lat temu, jak weszło propagowanie pozytywnych metod szkolenia. I szał totalny na krytykowanie kolczatek. Wszystko trzeba było odpracować pozytywnie, a jak się nie udało, to znaczyło, że nie potrafisz tego dobrze zrobić.Zalewanie przysmakami, gdzie psy były wręcz przejedzone i słabo zmotywowane. Piłki rzucać nie wolno, bo pies się zestresuje. Czyli duże nastawienie na psa, ale czasem zapominanie o ich pierwotnych potrzebach.
I do dzisiaj ten nurt się utrzymuje, choć coraz więcej można dostrzec, że ludzie aż tak ślepo nie wierzą, że są jedne jedyne metody szkoleniowe, a do prowadzenia psa trzeba wprowadzać kreatywność. Również, zwiększa się świadomość o występowaniu zakazów i korekt. I trzeba pamiętać, że kara dla psa to nie bicie czy ignorowanie. Pod ten temat należy również podciągnąć kliker, z którym ja się nie zaprzyjaźniłam.
Klik-smakołyk, klik-smakołyk i różnie to wygląda. Idea jest dobra, ale nie zawsze udaje się odpowiednio utrzymać motywację psa na pracę. A już totalnie mnie bawią przeciwnicy stosowania klikera i ich tłumaczenia,jak to człowiek nie zdąży kliknąć jak pies biegnie pod samochód. To jest efekt krytykowania, jak o temacie nic się nie wie. To może tu napisze sprostowanie. Otóż kliker służy do ZAZNACZENIA momentu, w którym pies prezentuje pożądane zachowanie i jest oznaką nagrody, czyli tak, dobrze robisz. Oczywiście nie każdy musi być klikerowcem, ale musi potrafić odpowiednio uargumentować swoje stanowisko.
Ja jestem całkowicie za szkoleniem pozytywnym. Zwłaszcza jeśli po drugiej stronie widnieje szkolenie tylko na kolcach, walenie nimi w psa, bo nie potrafią zmotywować psa do pracy, pokazać co i jak ma zrobić. Tak samo jak zakładanie kolczatki, bo pies ciągnie lub pisanie jak to my, ludzie powinniśmy być Alfą dla swojego psa. Wtedy zawsze będę twardo stać za szkoleniem pozytywnym. Choć są wg mnie takie problemy, że o wiele lepszym wyjściem jest użycie kolczatki, mimo wszystko.


Praca z psem
Swego czasu był szał, że każdy pies sprawiał problemy. I każdy pies owy problem musiał przepracować. Tym samym było multum postów, jak to pies codziennie ciężko pracuje z człowiekiem. Nie ważne efekty, sukcesy czy porażki. Pies pracował. I to słowo było bardzo nadużywane. Każdy spacer to była ciężka praca, mimo, że faktycznie ani tam współpracy z przewodnikiem, ani problemu, ani wysiłku psa. Ot zwykły spacer. No, ale nikt nie mógł się przyznać, że idzie tylko na spacer, a pies przecież ma problemy. Jednocześnie każdy był super przewodnikiem, szkoleniowcem i behawiorystą w jednym i znał się najlepiej na problemie i na tym jak go odpracować. I nie wolno było nawet zasugerować, że coś można poprawić, bo jednak szwankuje komunikacja.
No i przy okazji tej pracy z psem pojawia się druga strona medalu. Czyli psy problemowe, które bujają się któryś rok z kolei z niepożądanym zachowaniem. I wszyscy piszą, że jest poprawa. Zawsze do przodu. Taaa, tylko czy faktycznie metoda jest tak dobra, żeby z małym problemem, który się kumuluje i urasta do wielkiej rangi, bujać się latami. I nadal coś tam nie jest idealnie. No, ale przecież liczy się praca z psem. Ojej Pimpuś dzisiaj tylko 3 razy szczeknął na innego psa, jest poprawa bo ostatnio to tak z 4 mu się zdarzyło.Nie, on wcale się nie rzuca z furią, wcale.Do szkoleniowca oczywiście nikt nie pójdzie, bo sam z problemem sobie poradzi.

Dla mnie praca z psem to coś więcej niż codzienny spacer. Praca to szkolenie pod sport, pod realną pracę psa, ale też uczenie, komunikacja z psem. Nie jest to spacer na pola i z powrotem, gdzie człowiek jest targany za drugi koniec smyczy. To chodzenie łapa w łapę z człowiekiem, gdzie jest komunikacja i pies uczy się lub utrwala jakieś komendy. Aby pies zmęczył się psychicznie poprzez naukę, ale też fizyczne, gdzie się wybiega. Nikt nie pisał, że fajnie ćwiczą, że spędzają efektywnie czas, że się szkolą. Pies pracuje to znaczy wykonuje coś za co dostaje wynagrodzenie jak przysmaki czy inne nagrody.

Socjalizacja
Swego czasu był totalny szał na socjalizowanie psów, zwłaszcza szczeniąt. Pies musiał być WSZĘDZIE, z każdym się przywitać, z każdym się bawić. No, a niestety nie na tym polega szeroko rozumiany socjal. Jak to nie chodzisz codziennie w pięć różnych miejsc, pies nie jest targany po bazarach, sklepach, wybiegach, rynkach a na dokładkę nie zaczął jeszcze ćwiczyć SPORTU.No cóż, najważniejsze to robić z głową. powolutku bez spiny, a najważniejsze w socjalu to relacja z przewodnikiem na różnych płaszczyznach. A nie ślepo puszczanie papika ze stadem psów. Lepiej wolno, stopniowo, małymi kroczkami niż przeboźcować psa.


Samokontrola
Któż o niej nie słyszał? bo ja wielokrotnie. I jest polecana na wszystko. I nie byłoby w tym nic złego, bo zamiar ogólny jest bardzo dobry, tylko nie zawsze się ona sprawdzi. Samokontrola jest dobra w momencie, kiedy pies ma totalną fazę na piłkę czy żarcie czy na inny bodziec. Aby opanować psa  i jego emocje, bardzo dobrym pomysłem jest ćwiczenie spokoju. Natomiast szereg ćwiczeń widziałam,kiedy wprowadzenie samokontroli nie jest najlepszym pomysłem.Psy są znudzone,niezmotywowane a jedyny nawał ćwiczeń to zamknięta i otwarta ręka. A przecież jest tyle możliwości. I nie należy robić jej dla samej zasady.
Mi samej zajęło bardzo dużo czasu, zanim zrozumiałam ogólny wydźwięk samokontroli. Nie mogłam znaleźć odpowiednich artykułów ani filmików, gdzie miałabym to dobrze wytłumaczone. I sensu nie widziałam w wielu tych ćwiczeniach. Dopiero dotarło to do mnie,że owszem, też ćwiczyłam z moimi psami kontrolę nad emocjami, ale nie w taki sposób, jak ogólnie jest propagowany. 

BARF
Teraz to słowo jest najbardziej popularne jako dieta na wszystko. Nie powiem, bo mam psy na BARFie i w niektórych przypadkach przestawiałam na krótkie okresy na suchą karmę i różnice były widoczne, zwłaszcza to co z psa wychodziło.Ale też zrozummy innych ludzi, dla których takie karmienie jest kłopotliwe. Czy jeśli pies ma poważne problemy z trawieniem lub czy ogólnie zdrowiem. Przy czym karmy z linii weterynaryjnej czy z dobrej jakościowo składem psu pomagają. I jednak mniejsza krzywda dzieje się psu, który jest na dobrej suchej karmie, która mu służy i przyswaja niż na źle prowadzonym BARFie. Pomysłowość ludzi, którzy kombinują z podawaniem surowego mięsa i dodawanie różnych cudów czy bez stosowania supli może psu zaszkodzić. Tak samo przy wyjazdach, gdzie człowiek ciągle stresuje się i myśli, gdzie kupić psu coś do jedzenia. Tak samo, jak jest problem z kiepską dostępnością różnych rodzai mięs. Także zamiast hejtować, może warto zapytać się, dlaczego ktoś w ten, a nie inny sposób karmi swojego psa. Ja, mimo, że od lat mam swoje psy na surowym to ciągle czytam o jakiś nowościach, co chwila jakieś newsy się pojawiają. I dlatego dziwi mnie taki nacisk na tą dietę, patrząc, że nie każdy chce się ciągle edukować.



Z mojego punktu widzenia, słowa te zyskały na modzie przez lata. Wiem jednak, że do dnia dzisiejszego są używane. Owszem, nic ich z słownika nie wykluczy, jednak, tak jak pisałam, mądre używanie i wszystko jest na czasie. Ale kiedy wchodziło nowe słowo to nastąpiło zachłyśnięcie się nim, dopasowane do wszystkiego, z efektem miernym.Także nie dajmy się zwariować. Ja nie neguję, ba sama stosuję te metody i zwroty, jednak róbmy to poprawnie.