Powodem naszego zniknięcia był goniący mnie termin z oddaniem pierwszego rozdziału pracy. Ale klika długich i ciężkich dni i na styk udało się oddać. Na domiar złego, obecnie mamy remont w domu, więc czasowo także jestem ograniczona. Jednak wypada napisać, co tam się u nas dzieje, niby nic ciekawego...
Otóż nasza Gandzia, młodziaszek w stadzie, skończył 3 lata, był tort, były świeczki, a wiec była wyżerka. Zadziwiające jest to, że jak szybko leci, pamiętam tą małą kulkę, to morze łez, zwątpienia, załamania i totalnej depresji przez małego smrodka... Dzisiaj patrząc na to z perspektywy czasu, jak ja wtedy mało wiedziałam. Siedząc tyle lat w Owczarach, byłam pewna czego mogę się spodziewać przy szczeniaku. A wszystko szło na opak, nie potrafiłam sobie poradzić z najmniejszymi pierdółkami, bo tak bardzo różnił się od Sonii. Żeby było zabawniej, nadal nic nie wiem, bo nigdy nie wiadomo z czym przyjdzie mi się zmierzyć..
Także świrze, życzę Ci wielu lat życia w dostatku.
***
co jeszcze u nas?
Ciapuś dostał ksywkę Rambo. Choć mi Killer bardziej odpowiada... Cóż w pełni sobie na nią zasłużył. Ciapoław jest rozpieszczony do granic możliwości, jemu się wszystko wybacza i to jest baaardzo złe. Owczary o takim skandalicznym zachowaniu nie mogłyby nawet pomyśleć...
i takie przemyślenia mnie wzięło...
Chwilami się zastanawiam i wspominam. Jak to było jak była tylko Sonia z Ciapkiem. Jakie życie było ustabilizowane, wręcz nudne i przewidujące. Jedyny problem to było spotkanie obcych psów, bo suka wtedy miała większe odpały, żeby bronić Ciapka. I to wsio.
Decyzja o 3 psie, wprowadzenie do stada i moje oczekiwania były wręcz normalne. Eksterierek, niewymagający i od małego prowadzony.
A to się okazało, że to istny tajfun jest. Nie ma czasu na nudzenie się z nim.
Np. Sonia i Ciap na spacerze to jak zwierzyna jest blisko to wyczują nosami, chcą pociągnąć słowna korekta i jest ok. Czasami się zawąchają, ale to po psie widać. A Gandzia? widzi WSZYSTKO! Byłam na spacerze z Gandzią i Ciapulcem. Ogrodzenie sąsiada się skończyło, Ciap maszerował w miarę blisko, a G. stanął, wyprężył się i PACZY. Szedł mi koło nogi i się zatrzymał. Wracam, zobaczyć co też tam jest, a tam nasz kot. I już pod kopułą mu się dymiło, bo co tu zrobić. Na moje hasło odpuścił i szedł dalej. Spoko. W oddali, gdzieś tam leciał zająć i też dopatrzył, to samo. Choć zauważyłam, że nie startuje tylko patrzy na mnie i czeka, aż go zawołam i nagrodzę. Ciap obu przypadków nie zauważył, suka podejrzewam, że też nie widziałaby. Później idziemy dalej i w pewnym ogrodzeniu jest dziura i już widzę, że ciekawski nos prowadzi go.... mój głośny wdech i psu się odechciało kombinować. Sam spacer na fizjologię to zrobi swoje i potem mu się nudzi, bo jak to tak tylko iść i paczy co chwilę na mnie, próbuje nawiązać kontakt. Oczy świdrują itp. Kiedyś go zaskoczyłam i powiedziałam noga jak pięknie maszerował, bliziutko na kontakcie a para to aż huczała z niego.
No i taka Gandzia szuka wyzwań na spacerze i co wymyślił?jak zrobi siku to czasem wierzga łapami. Ostatnio, za 3 razem jak tak wierzgał to kłębek trawy wyleciał w powietrze i co to się działo. Tak mu się spodobało, że odwalił taniec kretyna robiąc kółka i ciągle wierzgając i ziemia leciała na wszystkie strony i to szczęście na psim pysku. Ciap to się wziął z ewakuował. Jak żałowałam, że na spacery chodzę bez telefonu...
I takie akcje zdarzają się dość często... Ostatni jechał pociąg i już bacznie obserwował, sąsiad bramę otworzył to też zapuszczał nosa, po ciekawe zapaszki. Nie ucieka, nie łazi, nie oddala się, nie wpada w pogoń,nie pobudza się ale jest zainteresowany.
Coś mu się w dekielku poprzestawiało i tak się szarpał ze mną, że jak się zawziął to za każdym razem przegrałam.
Soniula pies, który ma wsio w zadzie, idąc na flexi to idzie do przodu i co chwilę spogląda do tyłu, czeka, czasem przychodzi i znowu się oddala. Coś się dzieje!
Taki Ciap jak owczary dostają KONGi to aż się trzęsie, bo pysznotki on też dostanie. A byli fachowcy w domu, Ciap dostał zabawkę napakowaną tuńczykiem, ciastkami pieczonymi i różne smakowitości i nie ruszył od rana. Dopiero później jak wszystko do miski mu przełożyłam. Masakra, że też mi się taki dziwoląg trafił. Dziwne, smaczki wcinał aż się uszy trzęsły :)
Taki big love mamy w stadzie :)
Wszystkiego najlepszego Gandzio! :) Mam wrażenie, że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu. W końcu wychowanie trzech psów to chyba nie taka prosta sprawa co jednego :).
OdpowiedzUsuńNiesamowicie mnie radują takie słowa, dzięki!
UsuńSą plusy posiadania stada, ale także minusy, niestety. Napiszę tak, nie zawsze jest łatwo.
Niesamowicie wygląda taka gromada dorodnych ONków razem! <3
OdpowiedzUsuńGandzia wszystkiego dobrego! :)
Widać, że stadko się kochaaa nad życie :D
OdpowiedzUsuńGandzia, wszystkiego najlepszego i 100 lat :)
OdpowiedzUsuń