czwartek, 5 marca 2015

Wracamy...

Przepraszamy, że trochę nas nie było na blogu... FB częściej odwiedzaliśmy, bo było bardziej po drodze.
Powodem naszego zniknięcia był goniący mnie termin z oddaniem pierwszego rozdziału pracy. Ale klika długich i ciężkich dni i na styk udało się oddać. Na domiar złego, obecnie mamy remont w domu, więc czasowo także jestem ograniczona. Jednak wypada napisać, co tam się u nas dzieje, niby nic ciekawego...

Otóż nasza Gandzia, młodziaszek w stadzie, skończył 3 lata, był tort, były świeczki, a wiec była wyżerka. Zadziwiające jest to, że jak szybko leci, pamiętam tą małą kulkę, to morze łez, zwątpienia, załamania i totalnej depresji przez małego smrodka... Dzisiaj patrząc na to z perspektywy czasu, jak ja wtedy mało wiedziałam. Siedząc tyle lat w Owczarach, byłam pewna czego mogę się spodziewać przy szczeniaku. A wszystko szło na opak, nie potrafiłam sobie poradzić z najmniejszymi pierdółkami, bo tak bardzo różnił się od Sonii. Żeby było zabawniej, nadal nic nie wiem, bo nigdy nie wiadomo z czym przyjdzie mi się zmierzyć..
Także świrze, życzę Ci wielu lat życia w dostatku.
***

co jeszcze u nas?
Ciapuś dostał ksywkę Rambo. Choć mi Killer bardziej odpowiada... Cóż w pełni sobie na nią zasłużył. Ciapoław jest rozpieszczony do granic możliwości, jemu się wszystko wybacza i to jest baaardzo złe. Owczary o takim skandalicznym zachowaniu nie mogłyby nawet pomyśleć...

i takie przemyślenia mnie wzięło...
Chwilami się zastanawiam i wspominam. Jak to było jak była tylko Sonia z Ciapkiem. Jakie życie było ustabilizowane, wręcz nudne i przewidujące. Jedyny problem to było spotkanie obcych psów, bo suka wtedy miała większe odpały, żeby bronić Ciapka. I to wsio.
Decyzja o 3 psie, wprowadzenie do stada i moje oczekiwania były wręcz normalne. Eksterierek, niewymagający i od małego prowadzony.
A to się okazało, że to istny tajfun jest. Nie ma czasu na nudzenie się z nim.
Np. Sonia i Ciap na spacerze to jak zwierzyna jest blisko to wyczują nosami, chcą pociągnąć słowna korekta i jest ok. Czasami się zawąchają, ale to po psie widać. A Gandzia? widzi WSZYSTKO! Byłam na spacerze z Gandzią i Ciapulcem. Ogrodzenie sąsiada się skończyło, Ciap maszerował w miarę blisko, a G. stanął, wyprężył się i PACZY. Szedł mi koło nogi i się zatrzymał. Wracam, zobaczyć co też tam jest, a tam nasz kot. I już pod kopułą mu się dymiło, bo co tu zrobić. Na moje hasło odpuścił i szedł dalej. Spoko. W oddali, gdzieś tam leciał zająć i też dopatrzył, to samo. Choć zauważyłam, że nie startuje tylko patrzy na mnie i czeka, aż go zawołam i nagrodzę. Ciap obu przypadków nie zauważył, suka podejrzewam, że też nie widziałaby. Później idziemy dalej i w pewnym ogrodzeniu jest dziura i już widzę, że ciekawski nos prowadzi go.... mój głośny wdech i psu się odechciało kombinować. Sam spacer na fizjologię to zrobi swoje i potem mu się nudzi, bo jak to tak tylko iść i paczy co chwilę na mnie, próbuje nawiązać kontakt. Oczy świdrują itp. Kiedyś go zaskoczyłam i powiedziałam noga jak pięknie maszerował, bliziutko na kontakcie a para to aż huczała z niego.
No i taka Gandzia szuka wyzwań na spacerze i co wymyślił?jak zrobi siku to czasem wierzga łapami. Ostatnio, za 3 razem jak tak wierzgał to kłębek trawy wyleciał w powietrze i co to się działo. Tak mu się spodobało, że odwalił taniec kretyna robiąc kółka i ciągle wierzgając i ziemia leciała na wszystkie strony i to szczęście na psim pysku. Ciap to się wziął z ewakuował. Jak żałowałam, że na spacery chodzę bez telefonu...
I takie akcje zdarzają się dość często... Ostatni jechał pociąg i już bacznie obserwował, sąsiad bramę otworzył to też zapuszczał nosa, po ciekawe zapaszki. Nie ucieka, nie łazi, nie oddala się, nie wpada w pogoń,nie pobudza się ale jest zainteresowany.
Coś mu się w dekielku poprzestawiało i tak się szarpał ze mną, że jak się zawziął to za każdym razem przegrałam.
Soniula pies, który ma wsio w zadzie, idąc na flexi to idzie do przodu i co chwilę spogląda do tyłu, czeka, czasem przychodzi i znowu się oddala. Coś się dzieje!
Taki Ciap jak owczary dostają KONGi to aż się trzęsie, bo pysznotki on też dostanie. A byli fachowcy w domu, Ciap dostał zabawkę napakowaną tuńczykiem, ciastkami pieczonymi i różne smakowitości i nie ruszył od rana. Dopiero później jak wszystko do miski mu przełożyłam. Masakra, że też mi się taki dziwoląg trafił. Dziwne, smaczki wcinał aż się uszy trzęsły :)


Taki big love mamy w stadzie :)




 




5 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego Gandzio! :) Mam wrażenie, że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu. W końcu wychowanie trzech psów to chyba nie taka prosta sprawa co jednego :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie mnie radują takie słowa, dzięki!
      Są plusy posiadania stada, ale także minusy, niestety. Napiszę tak, nie zawsze jest łatwo.

      Usuń
  2. Niesamowicie wygląda taka gromada dorodnych ONków razem! <3

    Gandzia wszystkiego dobrego! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że stadko się kochaaa nad życie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Gandzia, wszystkiego najlepszego i 100 lat :)

    OdpowiedzUsuń