czwartek, 29 czerwca 2017

Czym dla mnie jest szkolenie psów?

Szkolenie psów wg mnie to jest sztuka, niebywale trudna, jednocześnie sprawiająca dużo satysfakcji. Sztuka,która wymaga wiele nauki, samodoskonalenia się i cierpliwości. Przeczytaniu wiele książek,artykułów, spędzenia mnóstwa czasu na uczeniu się i obserwowaniu. Przebywanie z różnymi psami, analizowaniu ich zachowania i dostrzeżenie niuansów, które podpowiadają nam, co dzieje się w psiej głowie. Poznawanie rożnych poglądów,zmian nastawienia i udoskonalenia.
Czasem trzeba pogłówkować i znaleźć złoty środek

Ponadto, szkolenie psa wymagająca wiele wyrzeczeń, smażenia się w upale, taplaniu się w błocie, odmrożeń i przemoknięcia. Jeżdżenia wiele kilometrów, niedospania, zwalczania niedogodności.To walka z swoimi słabościami. I w tym wszystkim dochodzi uczucie, że mimo to nadal tak mało wiemy o psach. Taka to moim zdaniem sztuka, dla prawdziwych zapaleńców. To są lata ciężkiej harówki, gdzie zewsząd jest krytyka, śmiech i brak zrozumienia. To jest także wyrabianie sobie charakteru i uparcie dążenie do celu. Nie wielu ludzi na to stać. Często czuć gorzki smak porażki, bezsilność i powątpiewanie. Ale są takie osoby, które uwielbiają taplać się w błocie, w każdym warunkach spędzać czas z psem i się z tego dobrze bawić. Choć gorsze chwile dopadają człowieka to dobry motywacyjny kop sprawia, że chce się więcej i więcej. W tym całym zawirowaniu najważniejszy jest pies. Gdzie trzeba pomyśleć i wymyślić, jak nauczyć czegoś psa, bo nie rozumie standardowego podejścia. Trzeba w tej sztuce wykazać się kreatywnością, innowacyjnością i otwartym umysłem. To dostrzeganie sygnałów, które wysyła pies. Sztuka ta polega na umiejętnym prowadzeniu psa, balansowanie między nagrodami, aby zwiększyć motywację psa.

Tym dla mnie jest szkolenie psa, to nie tylko bieganie po tęczy i pławienia się w samych superlatywach. Za tym wszystkim stoi ostre tyranie. Tak właśnie wygląda życie, jeśli chcemy od psa czegoś więcej niż podawanie łapy i leżakowanie wieczne na kanapie.
Niekiedy rozwiązania nie są podane na tacy,a wymagają pogłówkowania
I tą drogą powinni przejść Ci,którzy zawodowo zajmują się szkoleniem. Niestety często zamiast uprawiania sztuki jest ciężkie rzemiosło.
Rzemiosłem jest dla mnie siedzenie w swoich  poglądach, w które się święcie wierzy. Zero nauki czegoś więcej, żadnego poszerzania horyzontów, brak próbowania zrozumieć samego psa. Szkolenie, gdzie wali się kolczatką, bo pies nie słucha, ignorowanie wysyłanych przez psa sygnałów uspokajających. Brak chęci wysilenia się i zastanowienia, czy dobrą metodą szkolę? Czy jest inna droga do osiągnięcia celu, aby poprawić komfort psa i dotarcia do niego? nie, bo jest jedna metoda, którą się klepie ciągle i ciągle, do każdego psa. Brak kreatywności i pomyślunku. Często wystarczy skończyć szybki kurs i już się jest gotowym, aby uczyć innych. Ba, aby założyć szkołę, nie potrzebujesz dokumentów potwierdzających kwalifikację. Co więcej, taka osoba nie potrzebuje własnego psa. To jest, moim zdaniem, ślepe zapatrzenie w siebie, w swoją nieomylność,a każdy głos, który krytykuje i mówi inaczej jest skreślany, tudzież wywalany z placu szkoleniowego. Ale nie tylko przemoc jest zła, złe jest również automatyczne wydawanie samych przysmaków psu. Nieodpowiednio nagradzanie psa, bez budowania motywacji i więzi. Rzemiosło to nie tylko podejście tradycyjne do szkolenia, ale także pozytywne metody. Bo przede wszystkim najważniejsze jest dobranie metody do psa, a nie odwrotnie.

Obecnie każda dziedzina ma artystów i rzemieślników.Wiem, że nikt od razu nie urodził się alfą i omegą, nikt nie wyssał z mlekiem matki podstawowej wiedzy, a już tym bardziej zaawansowanej o psach. Ale zastanówmy się, kim chcielibyśmy być i do tego dążmy.
Na smakołykach opiera się nauka

Przykro mi to stwierdzać, ale sporo już widziałam i czytałam. Jak to psy są szkolone. I przeraża mnie, nie to, że ciągle zmieniają się trendy, co rusz są nowe metody i kombinacje. Nie, to wszystko jest po to, aby wyciągać z tego wnioski. Mnie przeraża, jak ktoś kto zajmuje się szkoleniem jest ślepy na nowinki i udaje, że nie ma innych wyjść z sytuacji. Nie trzeba zgadzać się z każdym podejściem, ale trzeba mieć wiedzę o ich istnieniu i umieć argumentować swoje zdanie. Bo pomiędzy szkoleniowcem a przewodnikiem psa musi być dobra komunikacja. Aby przewodnik wszystko zrozumiał i aby szkoleniowiec potrafił wytłumaczyć, dlaczego jest tak a nie inaczej.

Artystami są dla mnie szkoleniowcy, którzy potrafią wydobyć cały potencjał z psa, a nawet więcej. Potrafią myśleć o psie,a nie tylko o kasie. Przede wszystkim szkolenie trzeba czuć,wiedzieć co i po co się robi. Rzemieślnicy odpukają parę spotkań, skasują i znowu organizują szkolenie.

10 komentarzy:

  1. Ja jestem jak najbardziej za tym, aby wprowadzono jakieś normy i wymagania dla psich szkoleniowców. Jakby na to nie patrzeć to są oni w pewien sposób odpowiedzialni za komfort i bezpieczeństwo społeczeństwa. Amator, który pogłębi frustrację psa lub nawet doprowadzi do agresji (przez bardzo ekstremalne metody wychowawcze rodem z Zaklinacza) to jednak pewne niebezpieczeństwo dla potencjalnych osób na ulicy, które potem mają kontakt z takim psem.

    Przeraża mnie, że ktoś może pójść na 2-3 zjazdy szkoleniowe i od razu rozpocząć trenowanie z cudzymi psami. Każdy pies jest inny, a te kilkanaście godzin seminarium naprawdę nie daje wiele doświadczenia.

    Moim zdaniem podstawą powinna być wieloletnia nauka i zdobywanie doświadczenia przy pracy z wieloma psami. Na początku jako asystent bardziej doświadczonego szkoleniowca, może wolontariat w schronisku i tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Pół biedy, jeśli pies jest zalewany smaczkami i nie ma ogarniętych podstaw. O wiele gorzej jest, gdzie szkoleniowcy walą w psa kolcami, a u takich byłam i wiem, jak wiele złego to wyrządza psu.

      Doświadczenie to jest coś, czego nie kupisz, musisz po prostu je zdobyć, czasami ciężką pracą. Mnie natomiast przeraża ile na takich kursach jest teorii, a jak mało przełożone to jest na praktykę. Niestety sama miłość do psów nie wystarczy, zresztą sam o tym dobrze wiesz, jak psy są skomplikowane i jak trudne jest znalezienie złotego środka. Gdzieś mi mignęły kursy, że człowiek nawet swojego psa nie musi mieć, aby uczestniczyć i skończyć kurs.

      Nie oszukujmy się, żeby zostać szkoleniowcem to trzeba żyć psami. Inaczej nie wyjdzie to nikomu na dobre.

      Usuń
    2. Tylko kurcze - nawet jakby na kursie było i 40-60 h praktyki to co to zmienia? Czym jest 40 h praktyki z kilkoma psami? To praktycznie nic.

      Utarło się, że ''szkolenie psów'' to świetny zawód dla pasjonatów psów, a to nieprawda. To zawód dla naprawdę osób zafiksowanych na punkcie psów, które są z nimi związane od lat. Nie tylko z własnymi, ale również jako wolontariusze, działacze na rzecz zwierząt i tak dalej.

      Generalnie nie jest to zawód dla osoby, która ma 1-2 własne psy i po prostu lubi je szkolić. Ja uwielbiam szkolić swoje psy, ale w życiu nie potrafiłbym wziąć odpowiedzialności za cudzego.

      Zresztą szukałem szkoleniowca dla nas i nic z tego nie wyszło. Obecnie jest tylu specjalistów, że trudno naprawdę znaleźć kogoś porządnego.

      Usuń
    3. To też wszystko zależy. Dla jednych to i tak będzie za mało i faktycznie tylko lizną jakąś tam wiedzę. Ale dla tych, co siedzą w temacie i trafią do bardzo dobrego szkoleniowca to będzie to krok milowy.

      No dlatego to napisałam w poście. W każdym razie, taki miałam zamysł. Bo mało jest tak wytrwałych osób. Przede wszystkim to nie jest zawód, na który można się przekwalifikować, bo coś się chce zmienić w życiu czy dowartościować a i o takich przypadkach słyszałam.... To trzeba czuć.Sama miłość do piesków nie wystarczy.

      Ja też szukałam i odpuściłam temat. Zostało mi samodzielne dłubanie i dalej bycie samouczkiem :)

      Usuń
    4. Bo szkolenia psów trzeba mieć to coś - odpowiednie cechy charakteru i tak dalej. Na pewno nie jest to zawód, który się wykonuje bo ''lubię pieski'' :)

      Wszyscy mówią tyle o tym, że psy wyczuwają emocje, a niestety wielu szkoleniowców nie potrafi zachować ''poker fejsa'' :D Zawsze bawi mnie jak widzę behawiorystę, któremu puszczają emocje podczas próby okiełznania bardziej żywego psiaka.

      Mi nawet przez myśl szkolenie nie przeszło, bo ja sobie ledwo radzę z moimi potworami czasem :D

      Usuń
    5. Część rzeczy jest do wypracowania, ale tego nie zrobi się w jeden weekend. Tak samo jak psa nie wychowa się samą miłością, niestety.

      Szybkość wychwytywania zachowania, poprzez odpowiednie nagradzanie i motywowanie, a kończąc na wysyłanych sprzecznych informacji psu. I nawet ich wieloletnia praca z psami, nie naprawi tych błędów, jak nie zdają sobie z nich sprawy. Dla mnie fenomenem jest, że wszystkie psie problemy sprowadzane są do zbyt szybkiego oddzielenia szczeniaka od matki i socjalu w pierwszych miesiącach. Czyli właściciele psów schroniskowych czy z odzysku to powinni się pochlastać, bo nie przeskoczą tego problemu. Tak to odbieram.

      Usuń
    6. Ciekawa sprawa, bo już dawno czytałem materiały o tym, że podobno można wyeliminować całkowicie szczenięce gryzienie, jeśli dłużej młodzik pobędzie z rodzicem.

      Niestety bardzo mało (wręcz wcale) badań na ten temat. Nie słyszałem natomiast, żeby i inne problemy mogły być spowodowane zbyt krótkim okresem z matką.

      Usuń
    7. A to nie wiem, moje były normalnie odbierane od matki (8-11 tygodnia) i naprawdę, moje szczeniaki mnie nie gryzły mocno po rękach. O wiele bardziej miałam ręce skasowane, jak zaczęły aportować piłkę, zwłaszcza Gandzioch jak miał około roku, Ciap jak miał 5lat wzwyż. Choć teraz jest trend, aby szczeniaki były z matką do 12 tygodnia życia. Dla mnie, jeśli to celowe działania, to strata cennego czasu, w którym można budować więź z szczeniakiem.

      Ja tam się nie znam, także to pytanie jest bardziej do hodowców i zależy też pewnie od rasy.

      Usuń
  2. Oj tak, jest to temat, który budzi przemyślenia.
    Jako szkoleniowiec mogę tylko powiedzieć tyle: dopóki wiem, że czegoś nie wiem, rozwijam się i idę do przodu. Tych, co wiedzą juz wszystko unikam, bo oni na własne życzenie zostają w tyle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Choć im więcej czytam i się uczę, tym mniej wiem.

      Usuń