poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Szczeniaczek

Na fb krążą co chwila zdjęcia słodkich szczeniaczków.
Prawda, że uroczy?


Wszystkie małe kluski są tak piękne, słodkie, rozczulające, kochane, małe i ahhh same cudowności. Zwłaszcza jeśli są to malutkie Owczarki Niemieckie. I co takie zdjęcia robią z ludźmi...aż chce się mieć takie maleństwo i miziać, przytulać i ahhh. Sama słodycz. I jak się naoglądam takich zdjęć to potem chodzi na mną wizja, a może wziąć kolejnego psa?

Niewiniątkooo...


A potem jest wielkie BUUUUUUUM! Bo wracają wspomnienia, co to miałam z tymi naszymi psami jak były szczeniakami.

Ja wiem, wiem. Są różne psy, grzeczniejsze i te mniej. Z różnymi pomysłami, takimi bardziej i mniej szalonymi. Uparte i bystre, a inne spokojne i wpatrzone w człowieka. Często w domu, gdzie zagościł szczeniak jest wiele radości i szczęścia. Nowy członek rodziny, na wiele lat, taka biała kartka i wszystko od nas zależy jak się go wychowa. I teksty im skorupka za młodu....

Cóż mieliśmy wiele psów, prawie wszystkie od szczenięctwa. Zawsze pamiętałam jak to było. Szczeniaka to mega radość, poświęcanie mu wiele czasu, spędzanie fantastycznie życia i na koniec, najsmutniejsza cześć psiego życia-odejście.

W tym poście chcę powspominać, albo raczej poużalać nad tymi szczenięcymi czasami. Jak wyżej napisałam, mieliśmy wiele psów, ale to ten ostatni dał mi tak popalić, że byłam taka bezradna, zapłakana i załamana. No żebym z takim gunglem nie potrafiła sobie poradzić? Ano tak było. Podeszłam do sprawy jako osoba mająca poukładane w głowie, wiedziałam jakiego psa chcę, trochę na niego czekałam i to tak najbardziej świadomie. Oh jak go poznałam to wpadłam po uszy, w końcu to ten pies jest. Od pierwszego spotkania z nim, powinnam wiać gdzie pieprz rośnie, ale nieee. Gdzie ja wtedy miałam rozum??

Już takiego szatana przywiozłam, zdjęcie na drugi dzień zrobione...


Pasmo trudu, nieszczęść i co tam jeszcze... a przecież miało być tak pięknie...
Ciapek był zawsze dość grzeczny. Dostawał kromkę suchego chleba i to załatwiało problem gryzienia czegokolwiek. Lubił spacery i nie sprawiał problemów. Jedyne co to LIZAŁ, uwielbiał lizać po rękach, po twarzy.
Sonia miała znowu problemy zdrowotne. Ale była wesołym pieskiem, trochę rozrabiała czyli kopała dziurę czy nasypywała ziemi do wody.
Barry czy Dżeki też nie robiły takie destrukcji wokoło siebie. Ale w końcu trafiło się na takiego psa jak...


GANDI

Kradziej, był strasznym kradziejem. Zwijał wszystko w mega szybkim tempie. Łącznie z Ciapka kolacją. Co chwilę na niego patrzyłam, bo on ciągle z czymś paradował po domu, ciągle. I coraz mniej mnie to śmieszyło... taki nieporadny szczeniak uroczo wygląda z ciągnącym dużego misia. Jednak ten sam szczeniak biegnący z moją ulubioną, wyjściową bluzką, workiem z wszelkimi drobnymi śmieciami czy znalezionymi niebezpiecznymi rzeczami to mina mi rzedła. Potrafił przejść przez szczebelki w płocie, bo tylko jedna była ciut większa. A on to bez problemu znalazł i sobie poszedł za moją siostrą na spacer.





Zżeranie kup, no to była moja klęska. Po mimo podawaniu tabletek, żwaczy i nabiału... pomimo, że sam zakopywał mięso z kośćmi i śmierdzące zjadał, to jak widział coś na swojej drodze to aż rwał się do tego. Ba, był czas, że szliśmy po asfalcie i skakaliśmy od plamki do plamki, bo to na pewno jest coś do zjedzenia. Na łąkach jak już coś znalazł to miał mnie w poważaniu. Odchody czy to końskie, psie czy kocie, nieważne! wsio znikało szybciej niż jak ja się rzucałam na psa, żeby mu to wyciągnąć z pyska. Doszło do tego, że brałam go na znajomy teren, gdzie nic nie powinno być, a ten gamoń i tak coś znalazł. Myślałam, że nigdy tego nie przeskoczę, a tu po 3 latach pies wącha i na moje ciuchutkie "zostaw" odchodzi. Juuuupi!

Ciekawski pies, wszędzie nochala musiał wsadzić.Każdy zakamarek sprawdzić. A ja nie nadążyłam za nim.

Mała, słodka kuleczka no to pierwsze spacerki i poznawanie psów i co? katastrofa. Jak zauważył psa to się prężył, twardo szedł na psa. Ogon wysoko uniesiony, poburkiwanie i ten chód, tak sztywny, że ja na smyczy czułam każdy jego krok. A co robiły inne psy? wszystkie kładły się ulegle lub zwiewały do właścicieli, a ten tyko stał. Baa jak wąchał krzaczek trawy i podszedł inny, dorosły pies to poważnie naburczał na niego. Tak pies, który miał 10 tygodni. Psst jak skończył 3,5 miesiąca to podnosił już nogę do sikania i tak do dzisiaj zostało.


Pies z wiecznym speedem. Bieganie to jest to. Najpierw robi, a potem myśli.

A może on jest spokrewniony z jakimś kangurem??
Jak to szczeniak, czyli podgryzanie, uczenie wszystkiego, socjalizacja, szkolenie, wychowywanie, żywienie. Dopiero wtedy docenia się statecznego, dojrzałego psa, który już ma poukładane w głowie. I tu też ZONG, bo dorosłym też odwalało przy szczeniaku. Udzielała im się głupawka, odchylenia od normy. Pańcia zwraca uwagę na gówniarza? to dorosłe pokazywały, że też nie są aniołami.

Do tego był upierdliwy do mnie i do Ciapka i Soni. One miały go dość, ale ten oczywiście nie zauważał tego. Był męczący i absorbujący. Zawsze w centrum uwagi, cisza zwiastowała problemy. Patrząc z perspektywy czasu, to on był tym brakującym ogniwem w naszym stadzie. Wiele się pozmieniało, ale nie żałuję.


Był czas, że byłam tylko problemem na drugim końcu smyczy, pokazywał jak bardzo ma mnie w poważaniu, jak stawiał na swoim. Uparty szaleniec. Awanturnik. Oczy trzeba było mieć dookoła głowy. Długa, cierpliwa, żmudna praca, pokazywanie, że człowiek jest fajny. Nadal uwielbia skakać w około mnie.
Swego czasu długo miałam uraz do szczeniaków, nawet sobie powiedziałam, że nigdy więcej. Ale już mi to przechodzi. Jednak wygląd szczeniaka jest bardzo złudny i mimo wszystko one są fajne, ale u kogoś.

Rósł, rósł i coraz bardziej odbierał od normy....

Przypuśćmy, że to jego oficjalna "normalna" facjata...






Naszło mnie dzisiaj na wspominki... jak było ciężko, jak się namęczyłam... baa miałam propozycje, aby go sprzedać... jednak w końcu to był TEN pies, mój, wybrany, wychuchany...Mimo wszystko trzeba się było spiąć i stanąć na wysokości zadania. Ten pies mi zaufał i należało być dobrym przewodnikiem dla niego, mimo wszystko... Wiele dzięki niemu się dowiedziałam, zmieniłam podejście, priorytety... Widząc szczenię najpierw rozum się u mnie odzywa, a dopiero później serce, że to przecież taaakie kochane psie dziecię.
Pies dorósł i problemy ze szczenięctwa zostały zażegnane i przyszły nowe. Łatwiejsze czy trudniejsze? zapewne inne, z którymi trzeba się zmierzyć. W każdym razie tak szybko nie planuję szczeniaka. Noo zawsze może być jeszcze trudniejszy gagatek :D

Krótki przegląd filmików, aż mi się łezka w oku zakręciła... co to były za czasy... bo mimo wszystko to minęło i nie wróci. Gandzia już nie będzie śliczną kulką, tylko dorosłym Panem psem. Choć czasami zachowuje się, jakby jego rozwój zatrzymał się tuż po przybyciu do naszego domu :D




 

 


Największy sentyment mam do tego filmiku... to jest mój ulubiony... jednocześnie ukazuje, dlaczego Sonia jest nazywana Wredną Suką... :D




15 komentarzy:

  1. O jaaacie, mały Gandzik <3

    On z opisu jest identyczny jak... Gandzia ^^ No wypisz wymaluj. Z tym, że Twojego ratuje uroda: słodkiemu szczeniaczkowi się więcej wybacza... no a Gandzia dzikuska była brzydkim psem już od samego początku. Słodkość? Tak, ale mimo wszystko nie była rasowcem, ot zwykły kundel... :p

    Fajnie Ci, że masz fotki swojego za szczeniaka. Ja jedynie dysponuję Gamoniusowymi dopiero za podlotka, ot te pół roku minimum... :( Dlatego tak mocno focę każdego papisia, czy to mój tymczas, czy pies znajomych to i tak sesję foto musi mieć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się wierzyć nie chce, że z takiej kuleczki takie psisko wyrosło :)

      Hahaha to mówisz, że to wszystko jest zawarte w imieniu? być może, w końcu wiadome jest jakie ma znaczenie to słowo :D Ale przecież szczeniaki kundelki też są urocze. Ja mam spaczony gust, bo dla istnieje tylko jedna rasa, ale nie wykluczam kundelków. Każdy szczeniak ma uroczy pyszczek, zwłaszcza jak uszy są klapiące.

      Ja już nauczona doświadczeniem, robiłam bardzo dużo zdjęć Gandzi. A i tak stwierdzam, że mam za mało i zdjęć i filmików. Ja mam Ciapka fotki tylko do poprzedniej właścicielki i dopiero potem jak już miał 2 lata. A jest i tak, że zdjęcie Barrego jedynki i Dżekiego i Azy to mam po jednym zdjęciu... :(
      Ale wstawię tu kiedyś ich zdjęcia, tak samo jak planuję i szczenięctwo Soni i Ciapka opisać, tylko pod innymi względami :)

      ps. no i witamy na naszym blogu :)

      Usuń
  2. Ehh skąd my to znamy. Gdy tylko przywieźliśmy Pyze ta sobie spała i spała, a ja się cieszyłam że mam spokojnego psa. Dopóki nie zaczęła zabierać, skarpet i butów. Nic z nimi nie robiła po prostu je chowała. Był czas gdy Pyza wyrywała gwoździe z listwy... W końcu listwa została wymontowana. Tak samo dywaniki, łapała za koniec i ciągała po całym domu. Do dziś są na strychu... Czym szybciej rosła tym większe rzeczy wynosiła. Któregoś dnia wolno biegała sobie na podwórku, miała około 3/4 miesięcy i przyprawiła pańcię o zawał. Pies niósł w zębach siekierę. Świeżo naostrzoną siekierę... Brak mi słów. Ciekawy pomysł na posta.
    Pozdrawiamy
    http://niszczycielsko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że też mieliście ciekawe z szczeniakiem. Mój też nosił w zębach różne rzeczy i np. rozmontowywał sobie budę czyli wyrywał deski z gwoździami czy złamał 2 płyty betonowe. Sonia za to wszędzie głowę wsadzała, że ciągle miała rozwaloną i krwawiącą. MASAKRA. Człowiek pilnuje psa w miarę możliwości i na chwilę spuści oko z psa i masz...
      Dzięki :)

      Usuń
  3. Fajnie tak czasami powspominać. U nas to była tragedia! Nie radziłam sobie z małym szczylem, on tylko wchodził mi na głowę ;). Pewnie teraz wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, ale tak to już musi być z pierwszym psem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby z każdym kolejnym psem ma się więcej wiedzy, ale uwierz i tak szczeniak Cię może zaskoczyć.
      Oj na prawdę czasami ciężko być twardym jak takie małe niewiniątko patrzy w oczka :D

      Też sobie nie radziłam, przez co wylądowałam na szkoleniu, które różnie wspominamy. Choć ten buntownik pewnie wszystkim wrył się trwale w pamięć.

      Usuń
  4. Kiedy przywieźliśmy do domu Shanti miało być tak ładnie i pięknie. W rzeczywistości mała kuleczka o mal nie doprowadziła mnie do depresji :P Na wszystko szczekała, gryzła ręce, ciągnęła za ubrania. Teraz Małe się opamiętało i dobrze nam się razem żyje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha czyli nie tylko u mnie marzenia rozmyły się z rzeczywistością :D
      Gandzia na szczęście był cichym szczeniakiem :)
      Nasz też się ogarnął, oczywiście jak na jego możliwości...

      Usuń
  5. Ahhh szczeniaczki, każdy ma swoje za uszami i muszą utrudnić nam życie :D
    Chociaż jak tak teraz sobie przypominam, to Cekin był grzeczniutkim malcem... Za to teraz, szkoda gadać :D Bo Micza to oczywiście mój aniołek od zawsze haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale szczeniaczki dzielą się na trochę niegrzeczne, niegrzeczne i niegrzeczne level hard :D
      Oooo to się odwróciło :D Gandzia w miarę jest, Suka ma tak samo jak Cekin... A Ciapulinka jak Micza, moje maleństwo naaaj, nawet jak terroryzuje obcych :D

      Usuń
  6. Dużo właścicieli owczarków biorą takie psy, bo myślą, że są bezobsługowe, że same sie wszystkiego nauczą i będą takie ekstra jak chociaż psy policyjne. Takiemu psu trzeba poświęcić duużo czasu, żeby z takiego właśnie słodkiego papisia wyrósł śliczny onek :D
    Tytus jako mały chochlik był wszędobylskim ludziolubnym psem, typowy whippet, wystarczy kanapa, człowiek do głaskania i jako wyrzutnia piłek na polu :D
    | thindogs.wordpress.com |

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sonia nie sprawiała takich problemów. Toteż nie myślałam, że następny ONek da takiego czadu...
      Przecież psy policyjne rodzą się już wyszkolone :D

      Ej to normalnie zazdroszczę :O mój chwili spokojnie nie uleżał, ludzi to obskakiwał i taranował, a jak rzuciłaś piłkę to w życiu jej nie przyniósł, tylko zwiewał i memłał i memłał... :)

      Usuń
  7. Dopiero po paru dniach gdy Ogi był już z nami w domu wróciły wspomnienia szczenięcego okresu mojego poprzedniego psiaka. Te prawdziwe wspomnienia, a nie wyidealizowane przez upływający czas (13 lat różnicy!) Przypomniały mi się wieczne psoty, ciekawość, wszędobylskość, problemy z utrzymaniem czystości, długotrwały proces szkolenia... Mimo, że wyczekuje dnia, gdy Ogi będzie już dorosłym, ułożonym psiakiem to zdarza mi się z rozrzewnieniem wspominać np. odebranie go z hodowli. Siedział w aucie zwinięty na moich kolanach, malutka biała kuleczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm z tego co wiem, to Owczarki są najlepsze jak już są dorosłe.
      Jednak w tych małych szczeniakach jest jakaś magia, a potem jak dorośnie to zostają tylko wspomnienia...
      I wraz z upływającym czasem, zanikają w pamięci też właśnie problemy wczesnej młodości :) Gandi całą drogę przespał, zwinięty w kłębek mi na kolanach, przyjechaliśmy i poszliśmy spać... a na drugi dzień już rozrabiał :D

      Usuń
  8. Miło tak powspominać :) Szczyle są przesłodkie, ale ich charakterki już nie takie kochane - sama pamiętam przez jakie piekiełko przechodziłam przy Abi. Pierwszy pies, masa błędów popełniana, a potem ogrom czasu i pracy, żeby odkręcić to wszystko co na początku zepsułam ;) Ale ile doświadczenia się nabierze!
    PS: Jak ja kocham te wielkie, papisiowe uszyska :D

    OdpowiedzUsuń