poniedziałek, 7 marca 2016

Żywienie - moja ewolucja myślenia

Jak to u każdego z nas, chyba każdy zdobywał wiedzę z czasem. Ja bynajmniej nie urodziłam się z nią w pakiecie. Psy mieliśmy od zawsze, więc etapy karmienia mieliśmy baaardzo zróżnicowane.

Mam tylko nadzieję, że nikomu nie narażę się tym postem, ot moje przemyślenia o tym, jak i czym żywimy psy. Przypominam, że zawsze byliśmy zwykłymi ludźmi i te, nawet 30 lat temu nikt nie wnikał w to co psy jedzą.

1. Jedzenie domowe -gotowane
Aż trudno uwierzyć, ale pierwsze psy, które ja pamiętam żyły ponad 30 lat temu! szmat czasu, branża kynologiczna poszła mocno do przodu. I jak wiadomo, bardzo długo jedzeniem zajmowali się moi rodzice, którzy o psy dbali.
Przede wszystkim psy dostawały codziennie gotowane stópki świńskie wraz z resztkami z obiadu. Czasem to były ziemniaczki, ryż, zupa czy chleb. I koniecznie rosół-galaretka od tych stópek. Psy przez wiele lat były tak żywione, rekordzista przeżył ok. 16 lat w dobrym zdrowiu. Owczarki Niemieckie nie miały problemów z stawami, a weta widziały tylko podczas szczepień, czy chorób złapanych.

Wiele lat później zaczęło się podawać gotowane podroby z ryżem czy makaronem. Czasem dodatkiem była mokra karma z puszki.

 I tak były karmione Barry, Aza, Dżeki, Barry II, Ciapek.

2. Sucha karma, która jest dostępna w marketach.
Marketing robi swoje, nie ma co. Jako młodzieniaszek, o żywieniu wiedziałam tyle co nic, ale jak widziałam w sklepach na półkach różne karmy i ich ceny to byłam pewna, że to musi być dobre. Kupowałam i dawałam psom jako smaczki w szkoleniu, czasem psy dostawały gryzaki. A jak psom smakowało!

Ale bazą nadal było gotowane jedzenie, ale ewoluowało na ryż i makaron plus puszki. Choć nadal stópki były gotowane. Ooo i weszły do diety gotowane ogony wieprzowe.


Eksperymenty z tą karmą miały Barry II i Ciapek i początki Soni u nas.

3. Sucha karma z wyższej półki
 Im bardziej drążyłam temat, tym więcej informacji do mnie docierało. Zaczęłam kupować wielkie worki Brita, na zmianę z Boschem, później był Brit Care, Fitmin i potem różne różniaste. Karmy te były tańsze od tych najdroższych i dzięki czytaniu składów, moja świadomość rosła. W końcu dobrze zbilansowana, wszystko tam jest. Próbowałam trzymać się karm suchych, ale ciągle podawałam dodatkowo mięsko i tak zaczęłam mieszać. Tzn. co któryś posiłek to była sucha karma.Psy ciągle dostawały raz dziennie jeść. I tak co kilka dni, albo gratisowo dawałam suche groszki. Przecież smakowało i psy dobrze wyglądały.
Po paru tygodniach stwierdziłam, że takiego bałaganu w psich brzuszkach robić nie będę i musiałam wybrać, który sposób karmienia mi bardziej odpowiada.
Tak, już zaczęłam wprowadzać surowe jedzonko.



Z tym gotowaniem i przechowywaniem jedzenia to było urwanie rękawa. Pamiętać o wszystkim było czasem nie lada wyzwaniem. Zimą to pół biedy, bo trzymało się w miejscach zimnych i było OK, ale latem było przegwizdane. Koniecznie trzymać żarełko w lodówce w wiadereczkach, za dużo nie można było ugotować, bo nie było miejsca. A ile razy przy wkładaniu czy wyciąganiu jak wiaderko było pełne to mi się wylało, o matko! Goście, wakacje czy natłok zdarzeń, a gotować trzeba było stópki i ogony. Psu smakowało a jakże.


 Tak sobie żyła Soniula z Ciapulcem. I początek mieszkania Gazika u nas. Ten to na początku był tylko na suchej karmie, ale po niecałym miesiącu przerzuciłam go na to samo co pozostała dwójka.

Ale pewnego dnia powiedziałam STOP!
na forach polecali dawać surowe mięsko czy kości do jedzenia. I tu czytałam i czytałam i czytałam i...




4. BARF.
 i wpadłam w temat BARFu. No skoro i tak muszę kupić stópki czy ogony to może tak spróbować podać im surowe? kurze łapki są fajne, żeberka... i tak poleciało. Na początku to wiadomo szłam po omacku i dawałam psu wszystko. Łącznie z tym złym nabiałem. Czasem nadal przemieszałam psom z suchą karmą. Ale czytanie, czytanie i dowiadywanie się i zaczęło się zmienianie planu diety, zwiększanie różnorodności, dodawanie suplementów. I to był strzał w dziesiątkę!

 Sonia i Ciapek, a po miesiącu u nas i Gazik.
No cóż Gandi to ogólnie wesoło miał. Każdy z poprzednich psów, już nawet do nas przyjechał to dostawał gotowane z ryżem jak Ciap czy resztki jak Sonia, ale nauczone były jeść namacalne mięso i kości. Gazik w hodowli był prowadzony na suchej karmie i chciałam go na niej utrzymać. I w całym tym zamieszaniu nie pomyślałam o jednym. Jak 10 tygodniowe dziecię wpadło do domu to pierwsze co zrobił to ukradł Ciapulcowi kawałek żeberka, którego ten nie zjadł. I na drugi dzień była giga sraka. No i przez to był na suchej, dodatkowo jak sobie poradzić z szczeniakiem na BARFie, informacji wtedy tak mało i obaw tak wiele.

Ale po 2-3 tygodniach mieszkania u nas, Gazik dostawał tylko suchą karmę i znowu była sraczka. Chwila pomyślunku, obrad rodzinnych i decyzja, Gandi zacznie jeść surowe, zobaczymy. I jak wtedy dostał mielone mięso, ja drżałam z obaw, że dalej sraczka będzie i na gwałt do weta popędzimy. A tu niespodzianka. Przeszedł gładziutko na BARFa bez problemów, skutków ubocznych. Tak, to była najlepsza moja decyzja.
Owszem robiłam wiele na oko, po omacku, ale jakoś nam się udało.




 I tak, każdy kolejny pies, o ile mu zdrowie pozwoli będzie na surowiźnie ;)


A co z suchą karmą? niestety Ciapek to alergik, często i gęsto się drapie. Nie jestem w stanie mu zapewnić różnorodności gatunkowej. A monodieta w jego przypadku odpada, bo tak załatwiłam go z jagnięciną.


Także to u nas jedyny przypadek suchej karmy.

5. Mokra karma
Zdarzy mi się kupić puszki, jako zapełniacz do KONGa, czy dosmaczenie suchej karmy, czy podczas wyjazdów. Jednak nie występuje to często.

Kiedyś jak Sonia była szczeniakiem i nie miałam w zapasie czegoś do gotowanego makaronu czy ryżu to też dostawała dodatek z puszki.




Jakie jest teraz moje zdanie?
Jeśli pies jest zdrowy, albo jeśli choroba jest do ogarnięcia to jak najbardziej BARF!
A jeśli tak jak u nas, alergia i szaleństwo z częstym zmianą gatunku mięsa i braku jego dostępu to polecam suchą karmę, dobrej, bądź bardzo dobrej jakości. Przede wszystkim z jasnym składem i bez zbóż. A już na pewno, aby na pierwszym miejscu w składzie one nie były.


Mimo pomieszania sposobami karmienia psów to jednak krążyliśmy koło tych bliższemu naturalnemu jedzeniu. W tej sytuacji zawsze przypominają się słowa mojego taty: pies ma czuć, że je i mieć z tego przyjemność, a do tego ma się najeść.
Dlatego to co spotkało Ciapka nas boli, dlatego staram się mu urozmaicać jedzenie gotowanymi/surowymi skrawkami mięs, na które nie jest uczulony. Albo podaję mu mokrą karmę w puszkach.
Czasem podaję psom gotowane mięso jak zostanie nam z obiadu, a staramy się gotować bez chemii, albo mam taki gatunek mięsa, który nie przejdzie im przez gardła. Tak samo jak mam obiekcje przed skrzydełkami z kurczaka. Toteż jak udało mi się je taniej kupić to gotowałam, teraz już mi się nie chce.

Po przeanalizowaniu tematu , tak na chłopski rozum to nie ogarniam jak można karmić suchą karmą psa i tylko tym. Suche kulki, które pęcznieją w brzuchu. I najczęściej ciągle ta sama karma, o tym samym smaku. I bez dodatków i różnorodności. Serioooo? Ja rozumiem, że są różne sytuacje. Wyjazdy są kłopotliwe i w takim przypadku to albo psu podawać puszki, albo przestawić na suchą karmę. Bo ja dwa razy biegałam po sklepach i szukałam żarła dla psa, co było upierdliwe. A na końcu pies się na to wypiął, także ten....
tak samo w przypadku chorób, czy totalnej ignorancji i brak wiedzy i zero widoków na jej poszerzenie np. karmienie samymi kośćmi, bez supli, czy inne różne rzeczy. Wtedy też lepiej podawać suchą karmę. 



Ja wiem, że wsypanie do miski to żaden problem, że dobrze zbilansowane, że smaczne, że wygodne, że nowoczesne itp. Jednak mnie to nie przekonywuje, każdy ma swoje zdania na różny temat.


Suchą karmę psy dostają w ramach smaczków, bo to najłatwiej się przechowuje. I mogę brać kiedy sytuacja tego wymaga, a nie być pod presją. Gotowanie/pieczenie smaczków czy parówek to jest obawa, aby nie spleśniały. A ja wybiórczo z psami ćwiczę, także jak sobie przygotowałam smaczki to było wiadomo, że kilka dni będzie padać. Poważnie, takie mam szczęście.

Moje psy lubią suchą karmę, smakuje im i potrafią ją jeść. Nie ma wybrzydzania, kombinowania a posiłek znika w kilka sekund. Jedynie gorszej jakości jako smaczki nie zdaje egzaminu, bo Gandi potrafi pluć mi podczas ćwiczeń. Ale to na prawdę zdarzyło mi się raz i to karmą dość z niższej półki. Później już każda była jadalna. Czasem mam wrażenie, że Gandi byłby szczęśliwszy na suchej, bo on ma takie zachwiania, że nie lubi kości. Mięsko? o taaaaak, kosteczka? no nie bardzo. Wtedy muszę porąbać mu na mniejsze części, tak było z szyjkami kaczymi czy korpusami. Nie wiem od czego to zależy, bo czasami to zjada z ogromnym smakiem. 

 Choć jak mam kawałki surowego mięska to psiaki muszą bardziej się postarać, aby się najeść.

ahh, ahh a jak słyszę, że pies ma tylko 1700 kubków smakowych i w sumie to mu wszystko jedno co je to już mi wszystko opada. Moim zdaniem psu nie jest wszystko jedno co je. Jednak moje psy BARFa lepiej przyswajają i pozytywnie wpływa na nie w sensie fizycznym jak i psychicznym. Tak samo jak wiem, co pies dostaje do jedzenia, łącznie z suplementami.

Czasami podczas rozmowy wychodzi, czym ludzie karmią psy to mi włosy dęba stają. Gotowane, smażone, pieczone i inne kości od kurczaka, skrawki wędlin, paszę dla świń, czy najróżniejsze rzeczy, które są jadalne dla ludzi. Ale niekoniecznie są one jadalne dla psów i to trzeba mieć na uwadze. Jednocześnie z przerażeniem słuchają co moje psy jedzą.
Nie piętnuję, nie robię afer. Staram się wytłumaczyć, co i jak podawać psu do jedzenia. Namawiam na karmienie naturalnie, jednocześnie wskazuję błędy żywieniowe i ewentualne następstwa. Tylko co ludzie zrobią z tą wiedzą to już ich sprawa. I tylko psów szkoda...

I proszę, nie popełniajcie tego błędu co ja i nie mieszajcie psu wszystkiego, co popadnie. Czyli zdecydować się na jeden rodzaj jedzenia. Wyjdzie mu to tylko na dobre :)
***

A kolejny wpis o żywieniu to będą o upodobaniach i innych naszych problemach żywieniowych, coby nie było, że BARF to takie łatwe i tanie jedzonko dla psa ;)

13 komentarzy:

  1. Na końcu piszesz o tym, żeby zdecydować się na jeden rodzaj jedzenia ale wcześniej o tym, że nie ogarniasz jak można karmić psa tylko suchą karmą, to jak w końcu? :P
    Ja jestem najbardziej za barfem, ale nie mam teraz gdzie trzymać tego mięsa..na nim pies wyglądał najlepiej, nie miał objawów alergii, więcej mięśni. Ale póki co musieliśmy z tego zrezygnować. Nie jestem za bardzo za mieszaniem suchej karmy z czymś, to znaczy jeśli karma jest wersji super premium, to nie podawałabym do tego psu np. mięsa czy innych dodatków (chyba że suplementy,np. na stawy). Pewnie nie wiadomo do końca jak to jest z podawaniem na zmianę gotowanego i suchej, są przeróżne opinie..ja mogłabym mojemu gotować jeden posiłek dziennie z super dodatkami, warzywami itd a jeden dawać suchą- tylko nie mam pewności, czy to faktycznie wyjdzie mu na lepsze, kompletnie się na tym nie znam. Jak ktoś mi powie, że tak lepiej, to pewnie tak będę robić :D. Bo odnośnie łączenia surowego i karmy lub czegokolwiek innego to wiem,że nie powinno się tego robić.
    W ogóle to fajny post, na pewno daje do myślenia i zastanowienia się, co jest dla psa najbardziej właściwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba trochę chaotycznie napisałam :)
      Nie ogarniam, jak ktoś daje tylko suchą karmę, bez gryzaków czy czegoś super. Aby pies nie znał żadnych innych dobroci, a takie przypadki znam. Wór karmy jednej firmy, jednego smaku i tak przez lata, a wszystko inne to zło największe. Jeden rodzaj jedzenia tzn. jak podajemy np. suchą karmę to nie dodajemy codziennie jakiś gratisów do miski z karmą typu: dzisiaj ugotowane ziemniaki, jutro surową kostkę, pojutrze dajmy mu mieszankę z owoców i to wszystko razem poprzeplatane... Jestem za tym, aby od czasu do czasu podać psu coś ekstra, tak jak mam serca kacze to Ciap dostanie, ale nie jest to codziennie i nie jest to reguła, raczej z 3 razy w miesiącu. Akurat surowego nie powinnam mu podawać, no ale... No i Ciap co miesiąc ma inny smak i innej firmy. Natomiast nie jestem za tym, aby właśnie rano była sucha karma, a na kolację gotowane plus jeszcze domieszanie surowego, puszek itp. Nie wyjdzie to psu na zdrowie, bo te dwa typy różnią się procesem trawienia. I albo to się skończy biegunką, lub jeśli pies dobrze przyswaja to nie ma gwarancji, czy na starość nie obędzie się bez problemów.

      U nas gotowane odpada, bo nie zagwarantuję, że zawsze znajdę coś, co on może jeść. No i bujanie się z gotowanym jest męczące. A tak idziemy na wygodę :D i przede wszystkim zdrowy rozsądek :)

      Usuń
  2. No ja barfem zainteresowałam się jakiś czas temu ale jako że nie mam wiedzy toteż odesłałam ową myśl w zapomnienie jednak ostatnio znowu zaczęło mi to krążyć po głowie i uznałam, że nosz kurde wypadałoby w końcu się zgłębić w ten temat, skoro drugi raz mi to wpadło i trochę już poczytałam ale nadal nie doszłam jak przestawić psa z suchej/mokrej na barf'a żeby nic się nie stało, gdzieś coś było o czymś wspomniane ale muszę doczytać, popytać, na razie same korzyści itp. A post super i akurat w momencie kiedy rozważam za i przeciw :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, jeśli temat wraca to znak, że trzeba się zgłębić i w końcu przejść na BARFa.
      Osobiście polecam na FB grupę, która jest ogromną kopalnią wiedzy: https://www.facebook.com/groups/835037619882752/?fref=ts i do tego forum barfny świat ;)

      Z tego co ja się orientuję to należy zrobić przerwę minimum 12 godzin między posiłkami. I zacząć od delikatnego mięsa, na całą resztę będzie jeszcze czas ;)

      Usuń
  3. Żywienie to ważna sprawa, warto jest się w ten temat zagłębić. Ja z Miczą też długo lawirowałam między różnymi rodzajami jedzonka, ale ostatecznie zostaniemy przy suchej karmie. Gotowane jednak było mało zbilansowane, no i strasznie upierdliwe ;) Natomiast moje psy absolutnie nie mogą narzekać na brak urozmaicenia, pomijając dosmaczanie karmy to dostają mnóstwo dobroci. Oczywiście w odpowiednich dawkach, żeby nie wyglądały jak beczki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to w tym wszystkim chodzi. Aby jednak nie męczyć się z karmieniem psa i urozmaicać mu pożywienie z rozsądkiem :)

      Usuń
  4. Haha, u mnie było podobnie. Najpierw - sucha karma marketowa. Potem gotowanie. Potem lepsiejsza sucha karma. Potem weterynaryjna sucha karma. Ciach, BARF. Czasem dostają puszkę, czasem kupuję małe paczki suchej karmy w ramach smaczków, ale generalnie żywienie opieram na surowiźnie, tak jak Wy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, każdy od czegoś zaczynał, ważne aby nie osiąść na laurach i zgłębiać wiedzę ;)
      Ja podbieram czasem Ciapie suche groszki dla Owczarów ;)i to bardziej w stylu nagrody na spacerze, bo jak mam przydomowe treningi to biorę surowe kawałki mięsa :)

      Usuń
  5. BARF wydaje się być dobrą i przede wszystkim zdrową dietą. Niestety moje futro surowego jeść nie chce, dlatego żyje na suchych kulkach ;) Myślę, że niezależnie od tego jaki sposób żywienia wybierzemy: BARF, gotowane, mokra czy sucha karma, to najważniejsze jest urozmaicać dietę i kontrolować jakość i ilość odżywczych składników, które dostarczamy psu. Nieodpowiednio stosowanym BARFem równie można zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać BARF nie dla każdego. Też mam w domu gagatki, które nie lubią czegoś surowego. Dlatego rozumiem jak najbardziej.
      Oczywiście, ale też aby nie przesadzić w drugą stronę.
      BARF bez różnorodności, bez supli, na samym mięsie czy kościach też może zaszkodzić.

      Usuń
  6. Nurtuje mnie jedna kwestia. Ostatnio na jakimś forum czytałam, że psy żywione dietą BARF muszą mieć regularnie wykonywane badania krwi. Czy to prawda? A jeśli tak to jak często trzeba wykonywać badania? Zastanawiałam się nad wprowadzeniem BARFu. Białe szaleją za surowizną i dobrze ją trawią. Jednak ta wzmianka o częstych badaniach krwi mnie trochę przeraziła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie każdy pies powinie mieć robione badania, na BARFie po to, aby mieć pewność dobrego doboru składników i supli.
      Szczerze powiedziawszy to nie wiem jak często powinno się je robić...ale to też sprawa indywidualna jest :) wszystko z zdrowym rozsądkiem.

      Usuń
  7. A u nas była mieszanka całkowita. Teraz zrezygnowałam z gotowanego, coraz częściej daję surowe by przyzwyczaić ich do barfa :)

    OdpowiedzUsuń