piątek, 30 stycznia 2015

Ałuuu

Gandzia znowu coś wymyślił.
Szedł sobie piesek koło ogrodzenia, to biegały i szczekały i ogólnie szał. Pies przeszedł, zrobiło się cicho i Gandzia zaczyna stać na 3 łapach i piszczy. Nic mu nie było, jak sobie obcy pieseł szedł, przypomniało mu się później.
Przyszedł do mnie, pokazał chorą łapkę. Wymasowałam, posprawdzałam pazurki, opuszki, podotykałam i nic. Pies piszczy, a ja nic nie widzę, żeby coś się stało. Ogólnie pięknie się zachowywał, bo delikatnie łapę pokazał, pozwolił sobie ją podotykać, nie protestował, nie uciekał, nie gryzł.
Ehh w końcu w weta był daaawno temu, to przecież trzeba coś wymyślić, skombinować.

Wszystkie 3 psy miały bana na piłeczkowanie...

Cóż byliśmy u weta i jaśnie Panicz zrobił taką porutę, ze szkoda słów. Na wstępie głaskanie po głowie i wysyłał bardzo wyraźne CSy, że mu to się nie podoba. Łapki nie chciał Pani pokazać, ogólnie to zwiewał, zrzucił nawet kaganiec. To ja mu przemyłam łapkę, pokazałam ranę na palcu, od środkowej strony. Gandzia dostał zastrzyk, po czym był mega spięty i były problemy z wbiciem igły. Na końcu nawarczał na Panią. Gandzia! myślałam, że ze wstydu to pod ziemię się zapadnę...  Dostaliśmy maść do smarowania rany i syropek przeciwbólowy.
W domu niby lepiej, a i tak smarowanie łapy było męką. Nie chciał tej łapy dawać i musiałam podstępem unicestwiać go. Syropek miał być taaaki dobry, niestety zbyt chętnie go nie brał do pyska...
Teraz musimy iść na kontrolę. Już nie kuleje i zaczyna wariować, czyli wraca wsio do normy.

I tak był na bezrobociu i jak piszczał... Jak mnie zobaczył i coś kazałam mu zrobić to wręcz fruwał i piszczał. Jak dotykam łapy to też piszczał. I zagawostka, ile w tym piszczeniu jest spowodowane emocjami a ile bólem.

Ciężkie to były dni, bo Gandzia kilka godzin dziennie siedział w domu, aby nie zafajdać rany. Aby nie wylizał maści i takie tam. I on taki nabuzowany ma leżeć grzecznie na legowisku. Żart roku, dlatego błogosławię KONGa. Chyba mi życie uratował. Ogólnie to mieliśmy jak w przedszkolu, pełno zabawek porozrzucanych, dywan, koce, legowisko. A jego i tak nosiło. Jak wyczuł, że w pomieszczeniu obok jest taka super zabawka to siedział pod drzwiami. Aż go wypuszczałam, bo myślałam, że na dwór chce, a on po otwarciu drzwi leciał po zabawkę i z powrotem do domu.
I tak spędziliśmy kilka dni na wyżerce, Ciapkowi też się dostało.





Gandzik wyjadał swojego, potem Ciapulca. Zajmowało mu to ok. godzinki i potem dalej łaził i łaził. Przynosił rękawiczki i inne zabawki. To zabrałam się z nim za posłuszeństwo. I eureka, pies kuma "noga". A ciągle byłam pewna, że to to nie kuma nic, a nic.. siadanie ok, chodzenie niet. A jednak. Mniej rozproszeń, dobra motywacja i jakoś szło. Wzięliśmy się też za coś totalnie złego, czyli aport formalny. Wiedziałam, że jest się czego bać, ale to będzie nasze pogrążenie.
Soniula i Ciapek z racji solidarności piłki nie dostały. To kupiłam dysk sensoryczny i uczymy się. Idzie to nam na razie bardzo kiepsko, ale nie poddajemy się.
Wreszcie odgadłam zagadkę. Jak psy idą duetami, czyli Ciapek z Gandim czy Sonia z Gandim to idą ładnie. A jak idą całą trójką to totalny reset mózgu, ciągną jak opętane i kiepsko ogólnie. No i teraz chodziły na spacer tylko Sonia i Ciap i już wiadomo. One na serio na siebie źle działają. Także musimy nad tym popracować. No i jak idzie z Ciapą to się zaczyna nakręcać na psy, z Gandzią czy jak idzie sama tego nie ma.


A tak z innej beczki to w okolicy była cieczka i Ciapkowi odwalało. Tzn. łaził za Sonią i ją denerwował. Aż mu nie odszczeknęła i wtedy udaje ostatnie, psie nieszczęście. Po tym jak Sonię wysterylizowałam to ma skojarzenie cieczka=Sonia.



Ogólnie to zauważyłam, że Gandzia ma jaśniejszy nos, suuper chce być labradorkiem.



Ciap zakumał, ze jak chce dostać smaczka to musi zapracować i przez to zrobił się wyzyskiwacz. I tak teraz usiądzie się koło/na przeciwko mnie i prosi. Teraz mamy piłkę i kształtujemy. Normalnie to leży pod ścianą. A Ciap jak ma fazę to patrzy na nas i dotyka ją łapami, jak powiem "dobrze" to leci do mnie po smaka. Zbój jeden!
Jak już jesteśmy w temacie piłki to Soniula dała popis. Położyła się na niej na brzuchu i tylnymi łapami się odpychała a przednimi próbowała czołgać. Wyglądała i zachowywała się jak żółw. I tak siedziałam koło niej i ryczałam ze śmiechu... wariatka jedna...

Cóż u nas nie może być nudno, no co to byłoby za życie...
Do następnego :)

10 komentarzy:

  1. No tak, z trzema psami nie może być nudno :). Dobrze, że z łapką to nic poważnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a u weta to na zmianę siedzimy... często też sobie wzajemnie coś robią, to się popchną, tu się trykną. Też się cieszę, bo on straszny panikarz jest.

      Usuń
  2. I właśnie dlatego chciałabym mieć 2 psy :( Nie ma czegoś takiego jak nuda, zawsze się coś dzieje ;)
    Gandi labradorem, a to historia, ahah :D
    Urocze zdjęcia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dwójka to taka dość optymalna ilość. Choć czasem męczące są te atrakcje. Miałam czas, że w jednym tygodniu byłam na szkoleniu z jednym, drugi po operacji i co 2-3 dni do weta do kontroli, a trzeci dostawał szału, bo go wszystko swędziało. Nie życzę nikomu takiego maratonu...
      No tak mi z Labami się kojarzy taki jasny nos :P
      dzięki :)

      Usuń
  3. Niby nieraz nic poważnego się w te łapki dzieje, nieraz jakieś malutkie otarcia, a tak potrafi dawać to w dupę że szok :( Psiaki nie chcą usiedzieć na miejscu, a rana nie chce się goić. Znam to niestety :(
    W ekstra stanie macie kongo!! Moje jest tak zajechane że szkoda gadać :D Co tam upchałaś do środka? Ja mam chyba za mały rozmiar do tego wszystkiego, bo Acco 20 minut i kongo zjedzone :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie łapy to mega wrażliwe miejsce i dlatego tak ciężko ogarnąć to. Zwłaszcza, że to nie pierwsze u Gandzi, a on taki panikarz. Małą rankę ma, ale kuśtyka na trzech i każda aktywność jest ograniczona.
      Hihihi bo jest nowe :D
      różnie pastę z tuńczyka, pasztet drobiowy, ser biały, przysmaki-treserki, suchą karmę, psie ciacha. Wszystko poprzekładane, upchnięte na maxa i zaczopowane ciachami. I godzinka pykła ;) Owczary mają rozmiar XL, a Ciap Jumpera Lkę :) Ciap o wiele szybciej sobie radzi, dlatego myślę o KONGu dla niego :)

      Usuń
  4. Chyba bym z takim histerykiem nie wytrzymała :P
    My tez nabyliśmy mate/dysk sensoryczny, ale musze poczekać aż dywan szkoleniowy do mnie dotrze xD
    Może jakiś filmik z ćwiczeń? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na serio jest ciężko, jak łapka boli. Tym bardziej, że wet bardzo źle mu się kojarzy. I nie wiem za bardzo jak z tego punktu wyjść...
      My właśnie mamy taki stary dywan (widoczny na zdjęciu), bardzo przydatna rzecz, zwłaszcza na płytach/panelach.
      Oj na razie nie ma czego nagrywać. Bo to takie początki przed początkiem. Ale jak do czegoś dojdziemy to na pewno będziemy się chwalić ;)

      Usuń
  5. Pierwszy raz tu jestem, świetny blog :) Obserwuję :)
    Zazdroszczę takiej gromadki, ja mam tylko 1 psa :D

    Pozdrawiamy!
    Dominika i Nela
    www.cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy w naszych skromnych progach :)
      dzięki :)
      Ale są też plusy, jak ktoś ma jednego psa i to całkiem przekonywujące ;) to, że mamy 3 psy to jest 3 razy więcej problemów niż przy 1 psie ;)
      Pozdrawiamy ;)

      Usuń