niedziela, 4 stycznia 2015

Kong AirDog



Prezent Mikołajkowy dla Owczarów. Ciapuś dostał duuużo smaczków, ale o tym będzie inny post.
Teraz czas na napisanie recenzji, jak się sprawowała u nas niespodzianka.


Miękkie piłki tenisowe KONG z piszczałką w środku. My mamy dla Owczarów rozmiar L, czyli średnica wynosi 7,6cm.

Można zakupić TU i TU


Trochę się zawiodłam na nich.Pokuszona poprzednią zabawką piszczącą z KONGa, kupiłam tenisowe. Niestety jest dzień do nocy.

Gazik po 3 minutach zaprawił tak piłkę, że przestała piszczeć, za to Sonii wytrzymała długo. Gdyby nie kradzież to pewnie do dzisiaj wyglądałaby jak nówka. Są drobne dziury. Zalane śliną muszą wyschnąć. Ale nadal piszczy.

Dla takich psujów jak Gazik nie polecam tych piłek. Za to dla takich jak Sonia, to jak najbardziej, bo za niską cenę ma się fajną zabawkę. Gdybym nie miała w stadzie kradzieja to na pewno kupiłabym znowu te piłki, choć w rozmiarze M. A tak to się będę zastanawiać.

Trochę ciężko się rzuca, bo nie odbijają się dobrze. Są duże, ale miękkie i dość lekkie. Psiakom bardzo fajnie się je memła, nawet jak już nie piszczy. Piłki te zachęcają także faktem, że nie niszczą tak zębów jak zwykłe tenisowe. Przy czym rozmiar zbliżony do tenisowych to Mki. Niestety łapie też brud. A boję się włożyć do wody, żeby piszczałka niepadła. Także czekam aż wyschnie i się wykruszy.
Kolor jest także zaletą, bo widać, nawet w trawie. Niestety jak się pobrudzi to ciężko znaleźć.
Pies nie ma problemu z naciskiem, aby piszczała. Cena jest także atrakcyjna, bo 2 piłki rozmiaru L lub 3 Mki można kupić za ok. 20zł, co bardzo kusi, bardzo. Ogromną zaletą Lki to fakt, że jak Soniula niesie to widać tą piłkę. Nie ginie w tym wielkim pycholu.

A teraz zapraszamy do oglądania zdjęć i filmików :)

Gazika po 3 minutach

Sonii po 20 minutach

Jedna zalana, niepiszcząca z dziurkami, druga prawie jak nowa. Sonii nadal taka jest, przez kolejne dni. 
























10 komentarzy:

  1. Słyszałam o tych piłkach, że niestety nie są trwałe i szybko się niszczą. Ja jednak pozostanę przy zwykłych tenisowych, bo u nas sprawdzają się bardzo dobrze :)

    Pozdrawiamy,
    Ola i Habs
    Habsowe Love

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero doczytałam jak już miałam kupione, bo trochę poleżały w kartonie.
      U mnie zwykłe tenisowe to Soniula miała kiedyś na 3 rzuty, więc przestałam jej dawać.
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. Tfu tfu tfu :D Właśnie dziś wzięłam piłkę bez sznurka na spacer bo nie mogłam się doszukać i szybko pożałowałam :D Najgorsze jest jak właśnie taka ładna piłeczka dostanie trochę śliny, a potem wpadnie w ziemię i jest kaplica :D

    Faktycznie widać że rozmiar jest większy (przynajmniej tak się wydaje ta L) niż standardowa piłeczka :) Najważniejsze że psiaki mają fun :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była pierwsza piłka Gazika bez sznurka. Łudziłam się, że będzie w lepszym stanie. Za to Soniula jak trzyma w pysku, memła i przynosi to na serio nie ma hektolitrów śliny. Mimo wszystko wielbię jednak inne piłki.

      Tak, radość była ogromna, niestety nie trwała długo... ;)

      Usuń
  3. Ah drastyczne te zdjecia:)
    Miałam taką 1 katastrofa. Ale z Olą Btk też się nie zgadzam, bo zakupiłam dwa lata temu właśnei takie zwykłe piłki tenisowe, żadna nie przetrwała.

    saratheofficial.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drastyczne? hmmm może nie będę przedstawiać dalszych :D
      Wszystko zależy od psa i tego do czego wykorzystujemy piłki. Te miały być do aportowania, choć Gandzia pierdoła niechętnie mi ją przynosił...

      Usuń
  4. Szkoda, że dosyć nietrwałe są te piłki - w takim razie dla Poczwara na pewno się nie nadadzą ;) Ale Miczka i tak je dostanie, może tak szybko nie zepsuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla ONka, który lubi dziamdziać to nie polecam. Choć piszczałki z serii squeezz to polecam :)
      U mnie Ciap boi się piszczałek, wszelkich ;)

      Usuń
  5. Emet nie jest niszczycielem, ale może dlatego że nie daję mu zabawek do samodzielnej zabawy. Ale i tak wolę kupić zwykłe tenisowe, bo z tą piszczałką nigdy nie wiadomo czy szybko się nie zepsuje ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Sonia wielbi piszczałki i to o niej myślałam jak kupowałam. A potem stwierdziłam, że niech Gandzia taż ma, a co. No i skończyły jak skończyły.
      Zwykłe tenisowe dostaje Ciapa, choć kiedyś je o wiele bardziej wielbił ;)

      Usuń