sobota, 25 października 2014

Soniuuula

Dzisiaj mnie zaskoczyła, jak najbardziej pozytywnie.

Byłam w szkole, potem w łóżku chora leżałam... aż się zmotywowałam wyjść, choć na króciutki, wieczorny spacerek. Najpierw byłam z Ciapkiem, potem z Gandim, a na końcu z Sonią. Bardziej chodzi w tym spacerze, aby wyjść poza podwórko, jakaś psia toaleta, tzn. "nocny patrol", socjal z hałasami. No nic specjalnego.

No i wracamy z Sonią, już na naszej ulicy. Patrzę, a tam sąsiadka jest z swoim psem. Chwilkę pogadałyśmy, jakieś 15minut. Jej suczka za ogrodzeniem, nawet raz szczeknęła na moją. A co robiła Sonia?
Otóż powolutku podchodziła do płota, luźna smycz, ale na komendę wracała do mnie, robiła siad, leżenie,zostawanie. Oczywiście smaczków było dużo. Rozpraszała się, ale faktycznie jak na nią, to jej koncentracja i ogarnięcie było na mega poziomie. Czasem jak sam na sam z nią jestem nie jest tak skupiona jak dzisiaj w takich rozproszeniach. Na dodatek przyszedł kocurek i zaglądał przez płotek. Ciekawość sięgała zanitu, ale zwracała uwagę na mnie. Ba dwa razy powąchała się z Luną i nic. Zero negatywnej reakcji, nawet ogonem machała. No cudeńko. Popadłam w zachwyt nad nią dzisiaj. Wiem, że to raczej jednodniowa sytuacja, więc teraz wywinie jakiś numer roku. Mimo to dla takich chwil warto żyć, warto było z nią pracować, wylać morze łez, zedrzeć gardło i inne rzeczy. Bo taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz na 5,5 jej lat! No to było COŚ.

Bo kiedyś to rzucała się wściekle jak widziała innego psa, pluła smaczkami, jak pies był w zasięgu jej wzroku. Burczenie, szczekanie, zero kontaktu. Jedyne co to się z nią szarpałam, aby jakoś panować nad nią.Ciągle z nią pracowałam, małymi kroczkami było lepiej, ale nadal wiele brakowało, a tu taka miła niespodzianka.
Moja gwiazdeczka





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz